Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Sport »
Antoniego, Gracji, Lucjana , 13 czerwca 2025

Samochód za medal

2012-08-21, Sport

Rozmowa z Karoliną Nają – kajakarką AZS AWF Gorzów, brązową medalistką igrzysk olimpijskich w Londynie

medium_news_header_1211.jpg
FOT. MAREK ZACHARA

 

* W niedzielę miała pani okazję być razem z partnerką z osady Beatą Mikołajczyk na meczu żużlowym. Jakie wrażenia?
– Bardzo pozytywne, gdyż pierwszy raz byłam na żużlu. Razem z Beatą bardzo się zresztą ucieszyłyśmy z tego zaproszenia. Co prawda ona jest z Bydgoszczy, ale tam nie pomyślano, żeby zaproponować jej przyjścia na stadion to przyjechała do Gorzowa. Byłam zaskoczona ilością i zachowaniem się kibiców. Stworzyli oni fantastyczne widowisko. Trochę z Beatą żałowałam, że na regatach kajakowych nie ma tylu widzów, choć często emocje wcale nie są mniejsze. Jeżeli będę miała okazję, to chętnie jeszcze przyjdę na stadion, bo już się wciągnęłam w ten sport. 
* Powróćmy jeszcze do igrzysk. Jakie wrażenia wyniosła pani z samej imprezy?
– Najbardziej zapamiętam wyścig finałowy, gdyż pod wieloma względami był niepowtarzalny. Nie tylko dlatego, że zakończył się tak wspaniałym osiągnięciem. Po prostu byłam zaskoczona stopniem przygotowania innych osad do walki. Okazuje się, że na te jedyne zawody w czteroleciu wszyscy budują super dyspozycję i jest naprawdę ciężko walczyć o czołowe miejsca. Co do otoczki samych igrzysk to, niestety, niewiele mogę powiedzieć, bo nie byłyśmy w centrum wydarzeń. Mieszkałyśmy poza wioską olimpijską. Nawet nie miałyśmy okazji poczuć radości innych polskich sportowców, którzy sięgali w Londynie po medale, bo mogłyśmy to zobaczyć jedynie w telewizji. Do centrum stolicy Wielkiej Brytanii dotarłyśmy dopiero w ostatnim dniu igrzysk i tam rzeczywiście wyczuwało się klimat sportowego święta.
* Niewiele zabrakło, a w ogóle nie pojechałaby pani do Londynu i nie chodzi tu tylko brak kwalifikacji podczas eliminacyjnych regat w Poznaniu...
– Zapewne chodzi o słynne już moje konflikty z trenerem reprezentacji Tomaszem Krykiem, który dwukrotnie wyrzucał mnie ze zgrupowania? Nie, myślę, że to już dawno jest za nami. Dzisiaj zresztą obydwoje śmiejemy się z tego. Faktem jest, że potrafię być twarda, może czasami nawet uparta. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że niekoniecznie zawsze musi być tak, jak ja to sobie wyobrażam, dlatego potrafię akceptować wszystko, co jest dobre przede wszystkim dla grupy, której jestem członkiem. Dzisiaj nasza współpraca układa się dobrze, czego efekt mieliśmy w Londynie.
* Od zdobycia medalu olimpijskiego minęło już trochę czasu. Czy powróciła już pani do rzeczywistości, czy nadal ten brązowy krążek to tylko sen?
– Powróciłam już do realnego świata i uwierzyłam naprawdę w to, co się stało. Zresztą ciągle odbieram telefony z gratulacjami, jestem zapraszana na różne pikniki, stąd muszę już twardo stąpać po ziemi. Zresztą ten szum medialny, spotkania z kibicami sprawiają mi przyjemność i unaoczniają, jaką wartość ma medal olimpijski. Mistrzostwa świata czy inne imprezy nie są w stanie zastąpić igrzysk, gdyż odbiór społeczny jest zdecydowanie skromniejszy.
* Słyszałem, że miała pani iście królewskie powitanie w rodzinnych Tychach, a jedną z otrzymanych nagród był samochód Fiat 500?
– Jadąc do Tych wiedziałam, że tamtejsze władze szykują dla mnie niespodziankę, ale to, co tam się wydarzyło, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Na spotkaniu pojawiło się mnóstwo kibiców, którzy często opowiadali mi o swoich emocjach, jakie towarzyszyły im podczas mojej walki o medal. Słuchając tych opowieści zrozumiałam, jaką potęgę mają igrzyska, ile wyzwalają w społeczeństwie emocji. Zrozumiałam też, dlaczego kibice tak cieszą się z sukcesów naszych sportowców oraz smucą po porażkach. Co do samochodu, to został on ufundowany przez władze miasta i sponsora. Przyznam, że była to dla mnie niespodzianka, ale cieszę się, gdyż prawo jazdy mam już od trzech lat i chętnie sobie pojeżdżę nowym autem.
* Mieszka pani w Tychach, studiuje i trenuje w Gorzowie. Czym więc jest dla pani nasze miasto? Czy tylko krótkotrwałym studenckim epizodem?
– Od trzech lat reprezentuję barwy gorzowskiego AZS AWF-u i w tym czasie odniosłam największe sportowe sukcesy. Zdobyłam trzy medale mistrzostw świata i jeden igrzysk olimpijskich. Dlatego nigdy nie wymażę nazwy tego miasta z pamięci. Gorzów jest dla mnie tak samo ważny jak rodzinne Tychy. W Gorzowie mam wielkie wsparcie w trenerze Marku Zacharze i w uczelni. To tu zawsze odpoczywam po trudach zgrupowań, które najczęściej odbywają się w pobliskim Wałczu. A proszę mi wierzyć, że dla zbudowania odpowiedniej formy sportowej muszę wykonać gigantyczną pracę. Niejeden piłkarz zdziwiłby się, jakby zobaczył ile takie kruche dziewczyny jak my potrafią przerzucić choćby kilogramów ciężarów na treningach. Kończąc ten wątek dodam jeszcze, że corocznie mam tyle zgrupowań, różnych wyjazdów, zawodów, że aż trudno jest mi określić, które miejsce obecnie na ziemi jest dla mnie tym stałym. Żyję na walizkach. Gdybym miała podsumować odpowiedź na to pytanie, powiedziałabym tak: w Gorzowie studiuję i odpoczywam, w Tychach spędzam święta.
* Dziękuję za rozmowę.
Robert Borowy

 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x