2013-07-14, Sport
Niemiecka Bundesliga chyba każdemu kibicowi w Polsce kojarzy się z wielką piłką. Wiadomo jaką pozycję w światowej hierarchii zajmują piłkarze zza naszej zachodniej granicy, a jak ktoś nie wie, to przypomnijmy, że w tym roku to właśnie dwie najlepsze drużyny Bundesligi – Bayern Monachium i Borussia Dortmund zagrały w finale Ligi Mistrzów.
Ale Bundesliga to również… żużel. W tym przypadku jednak nie można mówić o wielkim świecie sportu. I to nie tylko dlatego, że speedway jest tak naprawdę dyscypliną niszową, nie wzbudzającą tak dużych emocji jak futbol. W Niemczech żużel jest popularny, ale z wielu powodów nie znajduje się na szczytach najbardziej kochanych dyscyplin. Pomimo, że w kraju tym znajduje się mnóstwo klubów, czynnych torów żużlowych jest porównywalnie tyle ile w Polsce, to jednak jest to sport amatorski. Niemcy, jeżeli już odnoszą sukcesy, to w wyścigach na długim torze (mają 26 złotych medali IMŚ), choć ostatnio wywalczyli u siebie mistrzostwo Europy par na klasycznym obiekcie w Herxheim.
W żużlowej 1. Bundeslidze występuje zaledwie pięć drużyn (rozgrywki w formie czwórmeczów toczą się też w 2. Bundeslidze). W całym sezonie zaplanowanych jest zaledwie dziesięć meczów w rundzie zasadniczej. Każdy z zespołów zaliczy tylko po cztery pojedynki w sezonie (dwa u siebie i dwa na wyjeździe). Dwie najlepsze drużyny w nagrodę spotkają się w dodatkowych finałowych meczach o mistrzostwo kraju. Nie będą to na pewno zespoły ,,Wilków’’ z Wittstock oraz ,,Wikingów’’ z Brokstedt, które właśnie zakończyły sezon ligowy sobotnim (13 lipca) meczem na torze tych pierwszych. Wygrali goście 52:34 i tym samym w końcowej klasyfikacji znajdą się na czwartej pozycji, zaś ekipa z Wittstock uplasuje się na ostatnim, piątym miejscu. Szansę na finałowy występ zachowały natomiast MC Nordstern Stralsund, Wolfslake Falubaz Berlin oraz AC Landshut. O tym, kto ostatecznie zmierzy się o złoty medal zadecydują spotkania 3 sierpnia (AC Landshut - MC Nordstern) i 11 sierpnia (Wolfslake Falubaz - MC Nordstern).
A jak wyglądają ligowe mecze w Niemczech? Ze względu na małą liczbę startujących drużyn, niewielkie budżety klubowe, przeciętne składy, skromną widownię na pewno nie jest wytwarzana presja na zasadzie ,,musicie wygrać, bo inaczej żużel zniknie z naszego regionu na lata’’. Tam każde zawody to wielkie wydarzenie dla prawdziwych fanów sportów motorowych, którzy często sami… startują. Przykład? Wczorajsza mpreza w Wittstocku trwała sześć godzin, choć nie było żadnych poważniejszych upadków, awarii maszyny startowej, polewaczek czy traktorów równających nawierzchnię toru. Po prostu mecz ligowy był głównym daniem obfitego posiłku. W sumie odbyły się cztery imprezy. Jeździli adepci żużla, swój turniej mieli juniorzy oraz oldboje, z których większość posiadała motocykle ze… stojącymi silnikami. Jednym z gości zawodów był jedyny niemiecki mistrz świata na żużlu z 1983 roku Egon Muller, który również zabawił publiczność krótką przejażdżką na motocyklu. I choć odbyło się razem kilkadziesiąt wyścigów oraz treningi dla wszystkich uczestników nawierzchnia toru bez problemów wytrzymała taką dawkę ścigania. I nawet do nadzoru nie był potrzebny komisarz toru. A co już ma prawo zaskoczyć polskich kibiców żużla, w Niemczech nie ma tzw. próby toru dla wybranych żużlowców rywalizujących ze sobą drużyn, lecz dwie godziny przed rozpoczęciem meczu ligowego odbywa się trening dla wszystkich chętnych.
A co dzieje się na trybunach? Jeden wielki piknik. Kibice gromadzą się wokół punktów gastronomicznych, ciągle jedzą i popijają piwem. Im dłużej trwają zawody tym więcej… sprzedaje się złocistego napoju i więcej wpływa pieniędzy do skromnej klubowej kasy.
- Dla Niemców jest to pewna forma odreagowania po całotygodniowej pracy. Jedni chodzą na festyny, inni na koncerty jeszcze inni wybierają żużel – powiedział nam Polak na stałe zamieszkały od ponad 30 lat w Niemczech, który do Wittstocku przyjechał aż z okolic Hanoweru. I po stadionie dumnie paradował w koszulce… Stali Gorzów, choć pochodzi z Gdańska. Co ciekawe, kolega z którym pan Andrzej zawitał na stadion był ubrany w klubowe gadżety… Falubazu Zielona Góra. - Na pewno się nie pobijemy – uśmiał się nasz rozmówca.
I taki jest ten żużel. W jednym kraju jest to amatorska zabawa piknikowa, gdzie nie ma presji na wynik, ale też nie ma wielkich widowisk z udziałem tysięcy kibiców na ładnych stadionach. W innym zaś walka zawsze idzie o sportowe przeżycie. Zestresowani działacze toczą ze sobą wojny o najmniejszy nawet drobiazg, kibice zaś często nienawidzą się, choć nawet się nie znają. W obu jednak przypadkach zasada jest prosta. Trzeba jeździć w lewo i walczyć o jak najlepszą pozycję.
Łukasz Borowy
Robert Borowy
P.S. Jako ciekawostkę podajemy, że w obu zespołach pojechało kilku znanych zawodników. W miejscowej ekipie gwiazdą był Sebastian Ułamek, który zdobył 19 punktów, ale nie miał wsparcia w kolegach. Emil Pulczyński wywalczył 7 pkt., Kai Hunkenbeck – 6, a Roberto Haupt i Steven Mauer po 1. W drużynie z Brokstedt pojawili się natomiast dwaj świetnie znani Niemcy – Kelvin Woelbert i Tobias Kroener. Obaj, podobnie jak Fin Timo Lahti, wywalczyli po 13 punktów. Dzielnie wspierali ich Nikolaj Jacobsen (7) i Grzegorz Zengota (6).
W ostatnim w tym sezonie meczu przed własną publicznością piłkarze ręczni Rajbudu Stali Gorzów zmierzyli się z silnym zespołem Gwardii Koszalin.