2013-08-20, Sport
Tomasz Gollob ma 42 lata, 25 lat ściągania się po owalnym torze, tytuły mistrza świata w kolekcji i rekordowe 5691 punkty w naszej lidze na koncie.
Tym samym przeszedł do historii polskiego i światowego żużla. I niech tam już zostanie. Tego nikt mu nie odbierze, a coś stracić jednak może.
Pisałem już o tym i jeszcze raz powtórzę – teraz jest dobry czas dla niego na pożegnanie z torem. W ostatnim turnieju z cyklu Grand Prix ponownie wypadł blado, w lidze zdobył ostatnio 3 i 5 punktów, a starty w reprezentacji nawet sam sobie odpuścił. To już naprawdę nie te lata, nie to zdrowie, by sławę, szacunek i uznanie zamieniać na drobne w polskiej czy innej lidze. Nikt niczego mu już nie odbierze, ale sporo swej sławy może jeszcze roztrwonić. Już pojawia się całkiem sporo złośliwych komentarzy wobec postawy starego mistrza, w których na ogół pamięta mu się, że jest stary, ale zapomina tego mistrza.
Ale mistrz powinien wiedzieć, kiedy skończyć swoje przedstawienie i zejść ze sceny. Zwłaszcza mistrz czterech okrążeń na żużlu. A piszę te słowa przez wzgląd na szacunek, bo trochę na żużlu i żużlowcach się poznałem, a właśnie czytam i słyszę, że Tomasz Gollob wcale nie zamierza kończyć kariery.
Lepiej kończ waść… I nie tylko o wstyd tu chodzi.
J. Del.
P.S. Co prawda Paweł Waloszek zakończył swoja karierę dopiero po 31 latach ścigania się po torach całego świata, ale inny to był żużel i inne czasy, z pustą kieszenią nawet wybitnych żużlowców włącznie.
W ostatnim w tym sezonie meczu przed własną publicznością piłkarze ręczni Rajbudu Stali Gorzów zmierzyli się z silnym zespołem Gwardii Koszalin.