2013-10-05, Sport
Brak koncentracji w pierwszych minutach czwartej kwarty zadecydował, iż gorzowskie koszykarki przegrały u siebie z Wisłą Can Pack 53:58 i nadal nie posmakowały zwycięstwa w tym sezonie.
- Na ostatnią kwartę dziewczęta wyszły, jakby poczuły się już triumfatorkami tego pojedynku i szybko zostały skarcone – przyznał po meczu trener akademiczek Dariusz Maciejewski.
Szkoda tego meczu, ponieważ nasz zespół pozostawił na parkiecie dużo zdrowia i naprawdę mógł sprawić sporą niespodziankę. Co prawda początek spotkania był nieudany dla gorzowianek, które – podobnie jak przed tygodniem w Szczecinie – radziły fatalną skutecznością, na poziomie zaledwie 10 procent. Na początku drugiej kwarty przyjezdne prowadziły 20:12 i była to największa różnica punktowa wypracowana przez wicemistrzynie Polski, w szeregach których zagrały dwie bliskie gorzowskim kibicom zawodniczki – Justyna Żurowska oraz Agnieszka Szott-Hejmej. Od wspomnianego stanu akademiczki zaczęły grać lepiej w ofensywie, a że potrafiły utrzymać twardą i szczelną obronę to krok po kroczku zaczęły zbliżać się do faworytek. W połowie drugiej kwarty przegrywały już tylko 19:20 a na przerwę zeszły przy stanie 26:27. I to pomimo kłopotów zdrowotnych Izabeli Piekarskiej, która po faulu Agnieszki Szott-Hejmej opuściła parkiet i udała się na badania do szatni.
Po zmianie stron rozpoczął się znakomity okres gry gospodyń, w szeregach których ponownie pojawiła się Iza Piekarska. Jej uraz na szczęście nie okazał się groźny. W 23 minucie nasze wyszły na prowadzenie 31:30 i od tego momentu zaczęły przejmować inicjatywę na parkiecie. Mozolnie budowały przewagę, która na koniec kwarty wyniosła sześć punktów (42:36). W hali przy ul. Chopina zapachniało sporą niespodzianką.
- Znaleźliśmy się naprawdę w trudnym położeniu, ale dziewczyny potrafiły raz jeszcze się zmobilizować i w czwartej kwarcie przechyliły szalę wygranej na naszą korzyść. To był bardzo trudny mecz – przyznał opiekun wiślaczek Stefan Svitek.
Gorzowianki wyraźnie przespały początek ostatniej kwarty. W 3,5 minuty straciły 11 punktów nie zdobywając w tym okresie ani jednego oczka. Tę fatalną serię przerwała dopiero rzutem za 3 punkty Magdalena Losi, po chwili raz jeszcze trafiła ,,trójkę’’ i na pięć minut przed końcem Wisła prowadziła 49:48. W decydujących fragmentach to krakowianki zaimponowały doświadczeniem i wyższymi umiejętności. Zwłaszcza fenomenalnie zaczęła grać Zane Tamane. Litwinka w trzech pierwszych kwartach rzuciła ledwie trzy oczka, a w ostatniej już 11…
Niestety, gorzowscy kibice ze smutkiem opuszczali halę nie tylko z powodu porażki. Niespełna pół minut przed końcem po starciu z Martą Jujką kontuzji kolana doznała nasza rozgrywająca Andrea Riley (na zdjęciu), która zresztą zagrała znakomity mecz. Amerykanka została zniesiona z parkietu i przewieziona do szpitala, a trener Dariusz Maciejewski bardziej przeżywał jej kontuzję niż porażkę.
- Punkty stracone można odrobić, natomiast jeżeli kontuzja Drei będzie poważniejsza to staniemy przed dużym problemem, dlatego z niecierpliwością będę wyczekiwał informacji ze szpitala z nadzieją, że nie jest to poważny uraz – przyznał nasz szkoleniowiec.
Robert Borowy
KSSSE AZS PWSZ Gorzów – Wisła Can-Pack Kraków 53:58 (12:18, 14:9, 16:9, 11:22)
KSSSE AZS PWSZ: Spani 14 (1x3), Nwagbo 8, Piekarska 6, Trębicka 2, Dźwigalska 0 oraz Riley 17 (1), Losi (2), Katarzyna Jaworska 0.
Wisła Can-Pack: Tamane 14, Krężel 14 (2x3), Żurowska 7, Szott-Hejmej 6, Ouvina 5 (1) oraz Pawlak 7 (1), Jujka 5.
W ostatnim w tym sezonie meczu przed własną publicznością piłkarze ręczni Rajbudu Stali Gorzów zmierzyli się z silnym zespołem Gwardii Koszalin.