2013-10-21, Sport
Po kilkutygodniowych oczekiwaniach poznaliśmy werdykt Komisji Orzekającej Speedway Ekstraligi w sprawie skandalicznego zachowania się zespołu Unibaksu Toruń podczas finałowego meczu w Zielonej Górze.
Wszyscy, którzy choć trochę interesują się żużlem zapewne poznali już decyzję panów z Komisji Orzekającej. Przypomnę tylko w największym skrócie, że Unibax został ukarany 12 ujemnymi punktami na starcie rozgrywek ligowych w przyszłym sezonie oraz karami finansowymi na kwotę w granicach 4 milionów złotych. Do tego doszła indywidualna, bardzo surowa kara dla kierownika tej drużyny Sławomira Kryjoma.
Jest to decyzja nieprawomocna, dlatego z wszelkimi daleko idącymi komentarzami należy poczekać do uprawomocnienia się ,,wyroku’’, a nastąpi to dopiero, kiedy nad sprawą pochyli się Trybunał PZMot. Trudno w tej chwili spekulować, jak zakończy się postępowanie przed drugą instancją, choć z praktyki możemy przypuszczać, że decyzja Komisji Orzekającej zostanie wyrzucona do kosza. Tak przynamniej ostatnio było w głośnych sprawach…
W oczekiwaniu na ostateczne rozstrzygnięcia nikt nikomu jednak nie zabroni skomentowania tego, co usłyszał z ust przewodniczącego i członków Komisji Orzekającej, gdyż chyba po raz pierwszy w historii polskiego żużla o karach mogliśmy dowiedzieć się bezpośrednio z przekazu telewizyjnego. A słowa, jakie tam padły nakazują zastanowić się, w jakim tak naprawdę kierunku podążą ten polski speedway, uważamy przez wielu za pępek świata? Wytoczenie najcięższych dział przeciwko Unibaksowi Toruń pod publiczkę nie uzdrowi dramatycznie wręcz chorej atmosfery, jaka od paru lat otacza tę dyscyplinę sportu nad Wisłą.
Torunianie zrobili głupstwo, i to do kwadratu, ale nie oznacza to, że należało ich publicznie schłostać. Gdyby Komisja Orzekająca zachowała się jak sąd powszechny, nie kapturowy, wtedy nie byłoby problemów z ustaleniem należnych toruńskiemu klubowi kar. A tak wymyślono coś wbrew logice, zdrowemu rozsądkowi i tym sposobem uważa się, że temat został zamknięty, a inne kluby będą miały w przyszłości nauczkę. Nie tędy panowie…
Zacznę krótko od samych kar. Unibax wykorzystał instytucję walkowera, jaka funkcjonuje w regulaminie i powinien zostać ukarany… regulaminowo. Skoro działacze żużlowi od wielu lat słyną z ciągłego dopisywania kolejnych przepisów, często nie mających nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem, a potem czynią wszystko, żeby aptekarsko je przestrzega, to dlaczego złamano tę zasadę akurat teraz? Odpowiedź jest prosta. Bo gdyby nadal literalnie przestrzegano zapisów regulaminowych to należało ukarać również Falubaz Zieloną Górę za brak podpisów zawodników w protokole, zawiesić sędziego i całe to jury, które było i dobrze bawiło się w grodzie Bachusa. A wtedy mistrzem Polski byłby… Unibax. Na to nie można było sobie pozwolić (i rozumiem to), dlatego wymyślono cały jakiś dziwaczny katalog kar, żeby tylko zadowolić opinię publiczną. Ale czy dzięki temu uzdrowi się chorą atmosferę panującą wokół czarnego sportu w naszym kraju? Moim zdaniem właśnie otworzono puszkę Pandory.
Największym złem żużla są sami działacze, którzy często trafiają do żużla przez przypadek lub świadomie, tylko po to, żeby zrobić osobistą karierę kosztem czystości tego sportu. I to w trakcie ciągłych walk tychże działaczy pomiędzy sobą dochodzi do konstruowania kolejnych absurdalnych przepisów, w wyniku których potem co rusz ktoś wpada w zastawione sidła. Póki można go po cichu ukarać, to pal licho. Kiedy jednak dochodzi do ogólnopolskiej afery zaczyna się problem. Kiedy słyszę, że nieodbyty mecz w Zielonej Górze to największy skandal w historii ligi, to zastanawiam się, czym było odwołanie ubiegłorocznego półfinału w Toruniu tylko dlatego, że Greg Hancock nie zdążył dobiec do sędziego i złożyć mu podpisu na protokole. Zabrakło mu słynnych pięciu minut. Pomijam już, że podczas oczekiwania na przybycie Amerykanina i radosne zacieranie rąk wraz ze zbliżającym się upływem czasu zapomniano właściwie policzyć KSM. A czy tegoroczna odmowa wyjazdu na tor rzeszowian w Lesznie to niby co? Pikuś? Dla mnie to wydarzenie jest nie mniej skandaliczne niż opuszczenie zielonogórskiego parkingu przez torunian. A czy gigantycznym skandalem nie była zmiana wyniku w Częstochowie (półfinał z Unibaksem) przez władze Ekstraligi, choć prawo interpretacji przepisów podczas meczu ma tylko jury, o ile jest powołane na dane spotkanie. W Częstochowie to jury podjęło decyzję o dopuszczeniu do nominowanego wyścigu Artura Czaję i ten fakt nie powinien pod żadnym pozorem być potem zmieniany przy zielonym stoliku. A co by było, gdyby w tym meczu Rune Holta dojechał do mety na drugiej pozycji (na ostatnim okrążeniu miał defekt) i Włókniarz na torze odrobiłby straty? Jestem przekonany, że do dzisiaj byśmy mieli totalną awanturę, grożącą nam zawieszeniem rozgrywek na przyszły sezon.
Przykładów z ostatnich lat można podać dużo więcej. Ot choćby oddanie walkowera przez Spartę Wrocław w Toruniu, tylko dlatego, że zespół ten miał akurat problemy kadrowe. Nie chcę przez to usprawiedliwiać poczynań Unibaksu. Chcę jedynie pokazać, że wdrażany od paru lat system zarządzania polskim żużlem przez władze związkowe i ligowe oraz działaczy klubowych prowadzi jedynie do unicestwienia tego sportu. Nie mylić z rozwojem, jak to chcą nam wmówić co niektórzy…
Robert Borowy
PS. Szerzej na temat, jakie kary powinien otrzymać Unibax wypowiem się po decyzji Trybunału PZMot. Natomiast w najbliższym czasie przedstawię swoje spojrzenie na ratowanie tej pięknej, choć corocznie mordowanej przez niekompetentne osoby dyscypliny.
No to lecimy dalej z transferami! Gorzów to jej dom, więc nie może być inaczej.