2013-11-23, Sport
Siatkarze GTPS Rajbudu Meprozet Gorzów przegrali z Wilkami Wilczyn 0:3 i bardzo skomplikowali sobie sytuację w walce o pierwszą czwórkę po rundzie zasadniczej.
- Naszym największym problemem nadal jest sfera mentalna. Zawodnicy większość akcji przegrywają w głowach – uważa trener gorzowian Krzysztof Kocik, który pomimo słabej gry swoich podopiecznych nie zdecydował się na wejście na parkiet, żeby im pomóc.
Już pierwsze akcje pokazały, że gospodarze nie weszli odpowiednio w mecz. Szczególnie nie siedział im atak, sporo piłek było posyłanych w aut. Do tego dochodziły proste błędy i nieszczelny blok. Goście nie grali wielkiej siatkówki, ale byli solidni w swoim rzemiośle i przez cały set prowadzili kilkoma punktami.
Po zmianie stron GTPS poprawił trochę swoją skuteczność, nie oddawał już za darmo punktów i w efekcie przez dłuższy czas minimalnie, ale prowadził. Kiedy po serii bloków gospodarzy zrobiło się 20:17 wydawało się, że ta partia zakończy się sukcesem naszej drużyny. Niestety, w najważniejszych chwilach miejscowym siatkarzom zaczęły trząść się ręce. Nawet przy prowadzeniu 24:22 nie byli w stanie skończyć seta. W walce na przewagi mieli jeszcze kolejne cztery piłki setowe, ale żadnej nie wykorzystali. Rywale zaś już za drugim podejściem wygrali, a ,,pomógł'' im w tym Paweł Maciejewicz, który zaatakował w aut.
Ostatni set najbardziej rozczarował nieliczną publiczność. Gorzowianie walczyli tylko do stanu 14:16. Potem nastąpił pogrom. Goście z uśmiechem na twarzy robili co chcieli, a miejscowi punkty zdobywali głównie po ich… nieudanych zagrywkach.
RB
Rajbud Meprozet GTPS Gorzów - Wilki Wilczyn 0:3 (20:25, 29:31, 17:25)
GTPS: Czapla, Troska, Ożarski, Krzywiecki, Wojtysiak, Kocoń - Januszewski (libero) oraz Maciejewicz, Janas, Trojan, Pękalski.
Tej wiadomości nigdy nie chcieliśmy usłyszeć, ale niestety. Usłyszeliśmy ją równo rok temu, kiedy to w gorzowskim szpitalu odszedł jeden z najlepszych żużlowców Stali Gorzów w historii klubu.