2013-12-11, Sport
Milowymi krokami zbliża się najważniejszy, jak na razie, mecz tego sezonu dla gorzowskich koszykarek. W sobotę zagrają one w Rybniku i muszą koniecznie wygrać.
Tak dziwnego sezonu z udziałem akademiczek w najwyższej klasie rozgrywek nie pamiętają chyba nawet działacze i najwierniejsi kibice. Gra naszych dziewcząt chwilami porywa wszystkich. Wiele spotkań z ich udziałem było naprawdę ekscytujących. Indywidualnie takie zawodniczki jak Taber Spani, Sharnee Zoll, Chineze Nwagbo, Magdalena Losi, Izabela Piekarska prezentują basket na naprawdę wysokim krajowym poziomie. A jednak czegoś od początku rozgrywek zabrakło. Najłatwiej wszystko zrzucić na pech w postaci kontuzji, ale czy tylko to zadecydowało, iż dziewczyny przegrały kilka spotkań, które były w ich zasięgu?
W tej chwili dokonywanie jakichkolwiek głębokich analiz mija się z celem. Póki jest szansa awansu do czołowej szóstki trzeba na tym się skupić. Ostatni mecz z mistrzyniami Polski z Polkowic pokazał, że gorzowianki dojrzały do tego, żeby wygrać z każdym. Może jeszcze nie na każdym parkiecie, ale z drużynami środka tabeli na pewno tak. Dlatego pojadą one do Rybnika pełne wiary w sukces, a my powinniśmy mocno trzymać za nie kciuki. I liczyć, że w tej wojnie sportowej nie zabraknie im sił. Bo grając przez większość meczów podstawową piątką trudno wytrzymać walkę na najwyższych obrotach. Podczas pojedynku z CCC Polkowice trener Dariusz Maciejewski odważniej niż wcześniej dokonywał zmian, dając oddech liderkom. Rezerwowe w sumie spędziły na parkiecie blisko 29 minut, a dla przykładu w przegranym meczu z Wilkami Morskimi ze Szczecina tych minut było zaledwie 18. To duża różnica, bo każda minuta rezerwowej na boisko, to minuta odpoczynku i złapania oddechu dla zawodniczki ,,piątkowej’’. W konfrontacji ze szczeciniankami naszym wyraźnie zabrakło sił w końcówce, z CCC z tym problemów już nie było. Dlatego w najbliższą sobotę na Górnym Śląsku bardzo ważne będzie odpowiednie wykorzystanie potencjału kadrowego.
I dalej trzeba do maksimum wykorzystywać największy obecnie atut zespołu. Rzuty z dystansu i półdystansu. A wtedy każda obrona musi poszerzyć swoje pole gry, co z kolei umożliwia lepsze wykorzystywanie naszej gwiazdy podkoszowej Chinny Nwagbo. Może to jest za wielu ekspertów zbyt prosta taktyka, ale póki przynosi efekt trzeba tak grać. Nie możemy bowiem wykorzystać innego atutu, który przez lata był znakiem rozpoznawczym akademiczek, czyli kontrataku. Tego nie ma od początku sezonu, bo nie ma kto biegać do szybkich piłek. Dziewczyny znają swoje możliwości i wiedzą, że muszą mieć kondycję na 40 minut, a to wyklucza sprinty.
- Zdajemy sobie sprawę z wartości sportowej, jaką niesie pojedynek w Rybniku i zrobimy wszystko, żeby zagrać tam najlepiej jak potrafimy. A wtedy powinniśmy wracać do Gorzowa w dobrym nastroju – mówi nasz trener, który od kilku dni analizuje mecze rybniczanek i zastanawia się, czym mógłby jeszcze je zaskoczyć. Nam wydaje się, że tylko dobrą skutecznością rzutów. Tak jak to miało miejsce w pierwszym fragmencie z CCC. Kiedy szybko uciekliśmy mistrzyniom na wyraźną przewagę nie były one już w stanie nic zrobić. Choć przez 30 kolejnych minut grały niezwykle agresywnie.
Zachęcamy nie tylko kibiców gorzowskiej koszykówki, ale wszystkich gorzowian mających w kablówkach stację Sportklub, żeby w sobotę o godzinie 16.00 zasiedli przed srebrnym ekranem i mocno zacisnęli kciuki. Akademiczki muszą wygrać i to najlepiej sześcioma punktami, a wtedy otworzy się droga, kto wiem, może nawet do medalu…
Robert Borowy
Tej wiadomości nigdy nie chcieliśmy usłyszeć, ale niestety. Usłyszeliśmy ją równo rok temu, kiedy to w gorzowskim szpitalu odszedł jeden z najlepszych żużlowców Stali Gorzów w historii klubu.