2013-12-21, Sport
Gorzowskie koszykarki zdążyły przyzwyczaić kibiców do rozgrywania w tym sezonie horrorów, ale ten dzisiejszy z Energią na długo pozostanie w pamięci kibiców. Wydawało się, że torunianki już mogą świętować sukces, lecz to gospodynie wyrwały wygraną w ostatnich sekundach.
- To taki nasz świąteczny prezent dla kibiców – powiedziała uśmiechnięta Magdalena Losi, która od początku sezonu jest bardzo silnym punktem drużyny, ale dzisiaj nie miała swojego dnia. Co rzut z gry to… pudło. Chwilami było to już irytujące. Kiedy na niespełna dwie minuty przed końcową syreną Magda oddała swój trzynasty (!) rzut i wreszcie trafiła, odżyły nadzieje gorzowianek na wygraną, gdyż udało się wreszcie doprowadzić do remisu po 59. A chwilę wcześniej było już 59:53 dla przyjezdnych i wydawało się, że szanse na korzystny rezultat są już pogrzebane.
- Dlatego jesteśmy naprawdę szczęśliwi, że udało się wygrać, bo to był niezwykle trudny mecz. Zresztą obie ekipy mogą czuć się zwycięskie, bo stworzyły wspaniałe, emocjonujące widowisko. Po raz kolejny była to dobra promocja kobiecego basketu – twierdził trener Dariusz Maciejewski.
Spotkanie od pierwszej minuty było rzeczywiście interesujące i zacięte. W pierwszej kwarcie obie drużyny dysponowały świetną skutecznością, stąd ta część meczu zakończyła się zdobyciem przez nie 49 punktów. Potem jednak zespoły wzmocniły grę defensywną i coraz trudniej było wypracować dobrą okazję do zdobycia punktów. Dlatego wiele razy koszykarki oddawały rzuty z trudnych pozycji i skuteczność wyraźnie spadła po obu stronach. Dawno nie zdarzyło się, żeby gorzowianki w całym pojedynku zanotowały tylko 25-procentową skuteczność rzutów za dwa punkty. Do tego nadal szwankowała skuteczność z osobistych (zaledwie 52 procent skuteczności). W tej sytuacji ważne było szukanie szans z dalszej odległości. Gospodynie oddały aż 27 rzutów zza linii 6,75 m i miały dużo lepszą skuteczność niż za dwa (37 procent). W tym przypadku najważniejsze były trafienia. Było ich w sumie dziesięć przy zaledwie czterech rywalkach. Świetnie szło zwłaszcza Izie Piekarskiej, w ważnych momentach punkty zdobyły też Sharnee Zoll, Katarzyna Dźwigalska, Taber Spani i wspomniana Magda Losi.
- Przegrałyśmy, gdyż w końcówce zabrakło nam trochę spokoju w rozegraniu akcji, popełniłyśmy też kilka strat i rywal to wykorzystał – mówiła na konferencji prasowej smutna Lorin Dixon. W sumie nie można było dziwić się jej rozczarowaniu. Przez większą część spotkania to popularne ,,Katarzynki’’ dominowały na parkiecie, choć nie mogły wypracować wyższej przewagi niż sześć punktów. W ich szeregach po raz kolejny świetny występ zanotowała Joanna Walich, ale nie dotrwała do końcowej syreny. Jej zejście na niespełna pięć minut przed końcem za piąty faul spowodowało, że torunianki dużo utraciły ze swojej siły ofensywnej. Do końca meczu zdołały zdobyć tylko dwa oczka, i to z rzutów osobistych. Rozczarowała szczególnie Sybil Dosty. O ile znakomicie radziła sobie ze zbiórkami, o tyle rzutowo była fatalnie usposobiona.
- Przy tak żywiołowo reagującej publiczności, w Gorzowie przegrywają nawet lepsze zespoły od nas. Myślę, że mecz mógł się podobać kibicom, a o naszej porażce zadecydowały ostatnie minuty, w których to rozegraliśmy kilka złych akcji i to się zemściło – przyznał opiekun Energi Elmedin Omanić.
Robert Borowy
KSSSE AZS PWSZ Gorzów – Energa Toruń 63:61 (24:25, 15:13, 12:12, 12:11)
KSSSE AZS PWSZ: Zoll 14 (2x3), Nwagbo 13, Piekarska 12 (4), Spani 10 (1), Losi 4 (1) oraz Dźwigalska 8 (2), Trębicka 2, Szajtauer 0.
Energa: Walich 24 (2x3), Dixon 15, Vrdoljak 7 (1), Idczak 7, Gulak-Lipka 3 oraz Tłumak 5, Ratajczak 0, Dosty 0, Iamstrong 0.
Znakomicie zaprezentowali się młodzi lekkoatleci AZS AWF Gorzów podczas mistrzostw Polski U-23 w Krakowie.