Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Sport »
Hieronima, Palomy, Weroniki , 9 lipca 2025

Na ostrym wirażu – Płaczą i płacą

2014-01-15, Sport

Działacze polskich klubów żużlowych od lat wymyślają różnego rodzaju bariery regulaminowe tylko po to, żeby zaoszczędzić. Kłopot w tym, że co roku wydają oni coraz większe pieniądze.

Polski żużel już od wielu lat czyni dziwne ekwilibrystyczne ewolucje, mające ratować tę dyscyplinę, ale nic z tego nie wychodzi...
Polski żużel już od wielu lat czyni dziwne ekwilibrystyczne ewolucje, mające ratować tę dyscyplinę, ale nic z tego nie wychodzi... FOT. BOGUSŁAW SACHARCZUK

 

Jak niedawno wyliczył Przegląd Sportowy w nadchodzącym sezonie budżety ośmiu polskich klubów ekstraligowych mają wynieść 74 miliony złotych, co daje średnią ponad 9 milionów na klub. A jeszcze dwa lata temu była to suma o 20 mln zł niższa. Procentowo oznacza to wzrost o 37 punktów. W tym czasie zsumowana inflacja w naszym kraju wyniosła poniżej 10 procent.

Jakie wnioski nasuwają się z przytoczonych liczb? Bajdurzeniem jest gadanie prezesów, że wprowadzenie jednego czy drugiego przepisu pozwoli zaoszczędzić sporo pieniędzy przy kontraktowaniu żużlowców. Problemem nie jest regulamin, ale nonszalancja w działaniach i kompletne oderwanie od rzeczywistości. Oczywiście moglibyśmy przejść obok tego obojętnie, bo w sumie co nas to obchodzi, że panowie prezesi płacą bez umiaru i zaciągają na ten cel kredyty. Ich sprawa. Tyle, że szkody, jakie teraz wyrządzają one tej dyscyplinie sportu są ogromne i będą ciągnęły się za żużlem wiele, wiele następnych lat. Nawet jak z dnia na dzień przyjdzie opamiętanie, w co osobiście na razie nie wierzę.

O jakich szkodach tutaj mówię? Przede wszystkim problemem jest niewielki napływ nowych żużlowców. Kluby zamiast część pieniędzy przeznaczać na porządne, a nie pozorowane szkolenie, woli wypłacać coraz większe gaże zawodnikom pierwszej drużyny. Druga sprawa to rosnąca w szalonym tempie dysproporcja pomiędzy uznanymi już sportowo ośrodkami, mającymi od lat zespoły w najwyższej klasie rozgrywek a miastami dysponującymi ekipami w niższych ligach. Najlepszym przykładem są tu akurat większe miasta jak Gdańsk, Łódź, Kraków, Poznań. Żużlowcy Wybrzeża od wielu lat próbują zrobić coś co jest… nierealne. Ze względu na tradycje, silne środowisko sportowe stać ten ośrodek na jazdę w ekstraklasie, ale tylko wtedy, kiedy w lidze zacznie się płacić realne pieniądze i o ,,być albo nie być’’ zacznie decydować strona czysto sportowa. Nie finansowa. Bo Wybrzeże stać jest na dobre szkolenie, stawianie na własnych wychowanków, ale nie stać ich i nikt w Gdańsku nie da pieniędzy na żużlowy wyścig szczurów, gdzie najważniejszym elementem jest budowanie ogromnego budżetu i przepłacanie ciągle tych samych kilkunastu nazwisk. W Łodzi, Krakowie czy Poznaniu to już w ogóle mogą zapomnieć o budowaniu zespołu na ekstraklasę. A ciągłe jeżdżenie w drugiej czy pierwszej lidze, bez szans na rozwój sportowy, po prostu tamtejsze kruche środowiska żużlowe przygasa.

Kolejny problem, o którym już napomknąłem, to łożenie dziesiątek milionów na tą samą praktycznie, niewielką grupę zawodników. A to oznacza, że nie będzie rozwoju dyscypliny sportu w całej Europie. Mówiąc kolokwialnie scena żużlowa została tak skutecznie zabetonowana jak polska scena polityczna. Dzisiaj kluby nie szukają utalentowanych młodych zawodników, a stawiają na zgrane, ale ich zdaniem pewniejsze płyty. Dlaczego, bo jakie one są, takie są, ale mają już w miarę porządny park sprzętowy, jakieś tam ligowe doświadczenie i stać ich na zdobycie tych kilkunastu czy kilkudziesięciu punktów w sezonie, za które kluby są gotowe płacić setki tysięcy złotych. Gdyby mieli sięgnąć po świeżą krew musieliby uzbroić się w cierpliwość, dać takim żużlowcom chwilkę czasu na poznanie specyfiki jazdy w ekstraklasie oraz wspomóc ich w przygotowaniu odpowiedniego sprzętu. Taka inwestycja w niedalekiej przyszłości byłaby bardzo korzystna, ale prezesów nie interesuje przyszłość. Nawet ta najbliższa. Ich interesuje to co dzieje się teraz, najbliższy sezon i nic poza tym.

Absurdalne przepłacanie ekstraligi ma również duży wpływ na upadek żużla w Europie. Bo to z polskich pieniędzy wąska grupa zawodników od lat zdominowała jazdę w Grand Prix, a kto jakimś cudem przebije się do tego cyrku to ma niewielkie szanse na zawojowanie świata. Bo nie ma odpowiedniego zaplecza finansowego z ligi polskiej. A to Grand Prix kreuje nazwiska, ciągle te same, przez co słyszymy, że mamy małą grupę dobrych żużlowców. Jest to jednak tylko półprawda. Gdyby dać równiejsze szanse większej grupie zawodników jestem przekonany, że za rok, dwa mielibyśmy już w kim przebierać. Zdziwilibyśmy się też, że niektórzy zawodnicy o markowych do tej pory nazwiskach nagle staliby się przeciętniakami.

Jestem oczywiście realistą i doskonale wiem, że żadne argumenty, nawet te najbardziej jasne nie przekonają prezesów do logicznego działania. Oni nadal będą brnąć w przepaść, bo często są to ludzie, dla których żużel to tylko biznes. Nie zapominajmy bowiem, że tam gdzie są ogromne pieniądze, tam zawsze coś kapnie do portfeli prezesów. Nie są to może duże kwoty w porównaniu do tego co dostają gwiazdy, ale zwykły śmiertelnik często nie jest w stanie przez cały rok zarobić tyle, ile prezes klubu ekstraligowego potrafi wziąć w ramach miesięcznej pensji, choć często słyszymy, że pracują społecznie. Zastanawia mnie tylko, dlaczego ciągle w mediach czytamy wypowiedzi niektórych prezesów, jak to oni mają ciężko…

Robert Borowy

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x