2014-01-30, Sport
Jak ostatnio doniosły ogólnopolskie media polscy działacze żużlowi podobno nagle źle poczuli się w roli frajerów przepłacających za organizację turniejów Grand Prix w naszym kraju.
,,Yes, yes, yes…’’ - chciałoby się krzyknąć za byłym premierem z Gorzowa. Czyżby nasi działacze, a także przedstawiciele niektórych samorządów wreszcie zrozumieli, że są obiektami drwin i śmiechów w całym żużlowym świecie? A może inicjatywa firmy One Sport, która wzięła się za organizowanie na zdrowych zasadach mistrzostw Europy i nieoficjalnych mistrzostw świata par przekonała klubowych działaczy, że można za zdecydowanie mniejsze pieniądze przygotować zawody na wysokim światowym poziomie? I do tego przyzwoicie zarobić.
Jeżeli słyszę, że Bydgoszcz czy Toruń są gotowe w nowym rozdaniu płacić co najwyżej po milion złotych za turniej Grand Prix, to od razu lżej robi mi się na sercu. Jeżeli Polski Związek Motorowy twardo obstaje czy swojej ofercie 1,1 mln złotych za Grand Prix na Stadionie Narodowym, i do tego mieć prawa do sponsora tytularnego, to ręce same składają się do oklasków. Angielski właściciel praw do mistrzostw świata BSI zgadza się na kontynuowanie organizowania trzech turniejów w naszym kraju, ale stawia warunki wzięte z kosmosu. W niektórych przypadkach chce nawet 250 procent tego co proponują kluby. Czynią to tylko dlatego, że Polska była dla nich rajem finansowym. I nie potrafią z tego zrezygnować.
Gdybym nie znał środowiska żużlowego, to już dzisiaj ogłosiłbym zwycięstwo rozsądku nad frajerstwem. Ale póki trwają rozmowy to jakoś nie jestem przekonany, że nasi działacze będą nieugięci i pozostaną przy swoim. Zwłaszcza w tych miastach, gdzie są powiązania ludzi miejscowej władzy z prezesami klubów. Przecież zbliżają się wybory samorządowe i tam, gdzie prezesi będą pchać się do władzy potrzebny może być im ,,sukces’’ w postaci zakontraktowania światowej imprezy. I będą robić wszystko, żeby namówić samorządy do wyłożenia kasy. Dlatego nie zdziwię się jak nagle zaczną wyskakiwać propozycje ze strony ośrodków, gdzie jeszcze Grand Prix nie było organizowane. Przykład Gorzowa, który kilka lat temu przebił wszystkich, jeżeli chodzi o wysokość pięcioletniego ryczałtu dla BSI powinien jednak odstraszać innych. Dzisiaj w naszym mieście brakuje pieniędzy na wszystko, ale Anglicy z BSI swoją działkę dostają. Działkę, za którą teraz byśmy zapewne kupili prawa do Grand Prix na 10 najbliższych lat i jeszcze by zostało parę groszy na kilka turniejów mistrzostw Europy…
Mam nadzieję, że te moje ,,czarnowidztwo’’ jednak nie sprawdzi się i polskie ośrodki żużlowe definitywnie powiedzą ,,pas’’. Owszem, możemy organizować, ale za rozsądne pieniądze – dodadzą. I o to w tej całej zabawie będzie chodziło. Osobiście chciałbym, żeby w Polsce nadal były turnieje Grand Prix, bo to naprawdę fajna, z rozmachem robiona impreza. A przede wszystkim skupiająca najczęściej wszystkich najlepszych żużlowców świata, co daje gwarancje wysokiego poziomu. Chodzi tylko, żebyśmy nie byli krową dojną i płacili realne pieniądze.
Jeżeli tak się stanie będzie to milowy krok w ratowaniu światowego speedway’a. Drugim krokiem powinno być drastyczne obniżenie płac zawodnikom zarabiającym obecnie miliony za występy w kilkunastu ligowych meczach. Oczywiście, żużlowcy ponoszą spore nakłady, są narażeni na kontuzje i powinni godnie zarabiać. Ile? Jestem przeciwnikiem stawiania jakichkolwiek barier, wprowadzania limitów, ale także negatywnie oceniam licencje nadzorowane, jak też kary brane z kapelusza. Namawiam tylko do zwykłego, prostego rozsądku. Płaćmy tyle, ile mamy, a nie ile zawodnicy by chcieli. I przestańmy wreszcie chodzi po bankach celem brania kredytów. Nie twórzmy też pseudo planów naprawczych. Żużel jest ciągle prostą dyscypliną. Zarządzanie nią również powinno być proste…
Robert Borowy
Znakomicie zaprezentowali się młodzi lekkoatleci AZS AWF Gorzów podczas mistrzostw Polski U-23 w Krakowie.