Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Sport »
Arnolda, Edgara, Elżbiety , 8 lipca 2025

Na ostrym wirażu – Z dużej chmury…

2014-05-06, Sport

Dwa tygodnie kibice żużla czekali na mecze trzeciej kolejki ekstraligi i kiedy przyszła ta wymarzona pierwsza niedziela maja z wielkiej chmury nawet dobrze nie pokropiło. Oczywiście w przenośni, bo dla żużla deszcz nie jest sprzymierzeńcem.

medium_news_header_7353.jpg
FOT. BOGUSŁAW SACHARCZUK

Jedynie we Wrocławiu widzowie obejrzeli pasjonujący i dramatyczny spektakl, gdzie walka o punkty toczyła się do ostatnich metrów ostatniego wyścigu. Sparta ostatecznie zremisowała 45:45 z Unią Leszno, co na pewno nie zadowoliło miejscowych kibiców. Już dzisiaj można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, iż wrocławianie raczej nie włączą się do walki o play off. A takie mieli ciche marzenia. Inaczej Unia Leszno, dla której punkt zdobyty w stolicy Dolnego Śląska może w ostatecznym rozrachunku być bardzo przydatny, o ile bracia Przemysław i Piotr Pawliccy oraz ich koledzy nie będą seryjnie tracić punktów na własnym torze, jak to miało miejsce w poprzednim sezonie.

Pozostałe spotkania, które w komplecie zapowiadały się na wielkie widowiska mocno rozczarowały. Zacznijmy od hitu kolejki, czyli pojedynku Unii Tarnów ze Stalą Gorzów. Kibice żółto-niebieskich dawno nie widzieli tak bezradnie poczynających sobie stalowców. Najlepiej zresztą to skwitował trener Piotr Paluch mówiąc, iż jego zawodnicy zachowywali się na torze jak dzieci we mgle. Jedna porażka oczywiście nie może nagle przestawić o 180 stopni widzenia siły gorzowian, ale na pewno trzeba wyciągnąć wnioski. Dlatego nie zgadzam się ze stwierdzeniem prezesa Ireneusza Macieja Zmory, iż o pojedynku w Mościcach należy jak najszybciej zapomnieć. O wyniku, owszem, ale o stylu nie. Nie można przejść do porządku dziennego nad tłumaczeniem się, że zawodnicy nie dopasowali się do toru. Bo w takiej sytuacji zawsze będziemy słyszeć przy efektownych zwycięstwach, że żużlowcy są super, a przy porażkach, że winą jest twardy tor lub nie dopasowany sprzęt.

Po obejrzeniu spotkania w Tarnowie nasuwają mi się pewne refleksje. Krzysztof Kasprzak, który znajduje się w fenomenalnej formie, po dwóch słabiutkich wyścigach zdołał jednak się odbudować, zrobił odpowiednie korekty w sprzęcie i już podłączył się do szybkich tarnowian. Wniosek? Jak się jest w formie zawsze można ,,wyciągnąć’’ wynik, powalczyć, pozostawić po sobie dobre wrażenie. Podobnie Matej Zagar. Od początku sezonu brakuje w jego jeździe błysku. Widać, że ciuła punkty dzięki dobrej technice i doświadczeniu, ale nadal czegoś mu brakuje. Może, tak jak powiedział, szlifu formy i ciut szybszego sprzętu. I to było widać w Tarnowie. Słoweniec był wolniejszy od rywali, ale trzymał się ich, a dwa jego starty mogły naprawdę się podobać. I choć nie zdobył wielu punktów to przynajmniej powalczył. Pozostali zaś rozczarowali. Najmniej Adrian Cyfer, który akurat sprzętowo był dobrze dopasowany do nawierzchni. Miał szybkie starty, lecz pogubił trochę punktów na dystansie. Totalnym rozczarowaniem była postawa Bartosza Zmarzlika, przy czym w jego przypadku wpływ na to mógł mieć upadek w wyścigu młodzieżowym. Wyraźnie się po nim nie pozbierał. Martwi natomiast jazda Nielsa Kristiana Iversena. Nie jest on już tak szybki jak w zeszłym sezonie. Widać to w Grand Prix, widać w wyjazdowych meczach Stali, widać w innych imprezach. Jeżeli Duńczyk szuka tylko odpowiednich ustawień motocykli możemy być spokojni. Obawiam się jednak, że po zdobyciu brązowego medalu IMŚ u Duńczyka mógł spaść poziom motywacji. Obym się mylił. Dla Piotra Świderskiego był to dopiero pierwszy tak wyraźnie nieudany występ, dlatego poczekajmy na kolejne jego starty. Linus Sundstroem natomiast prawdopodobnie stracił miejsce w zespole, i to na dłuższy czas, gdyż trener Paluch zapewne już z Wybrzeżem da szansę startu Tomkowi Gapińskiemu, a ten na tle słabiutkiego rywala zapewne wykaże się dobrą dyspozycją. Sumując, paniki do tarnowskim laniu nie ma, ale zimny kubeł wody wylany na rozgrzane gorzowskie głowy nie powinien zostać zignorowany…

O spotkaniu w Gdańsku niewiele można ciekawego powiedzieć. Wszystko wskazuje na to, że ambicji i siły beniaminkowi wystarczyło tylko na pokonanie Unibaksu Toruń. W starciu z Włókniarzem nie tylko zabrakło Fredrika Lindgrena, ale również innych atutów. Obawiam się, że przegrana 34:56 może być dla ekipy trenera Stanisława Chomskiego początkiem bardzo trudnego okresu. Zaś dla powracających w pełnym składzie do gry częstochowian zaczyna coraz mocniej przygrzewać słoneczko i ,,Lwy’’ jeszcze nie powiedziały ostatniego słowa w walce o awans do strefy medalowej.

Ostatni z meczów trzeciej kolejki również zapowiadał się ciekawie. Szybko jednak okazało się, że Falubaz Zielona Góra powrócił już do mistrzowskiej formy i nie miał większych kłopotów z odprawieniem z kwitkiem toruńskiego dream teamu. Wicemistrzowie Polski stracili kolejne dwa punkty, a przegrywając 37:53 wcale nie muszą wywalczyć na własnym torze punktu bonusowego. Dlatego nie dziwię się wypowiedzi ich menadżera Sławomira Kryjoma, który powiedział, że Unibax najpierw musi pomyśleć o utrzymaniu się w ekstralidze, a potem ewentualnie o play offach. Myślę, że z utrzymaniem nie będą mieli problemów, gdyż są w stanie wygrać wszystkie mecze na Motoarenie. Na wyjazdach będzie gorzej. Chyba, że szybko odstawią z wyjazdowych potyczek swoją ikonę, która nie musi trenować, bo o żużlu wie wszystko. Chyba, że tylko na motocrossie…

Robert Borowy 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x