Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Sport »
Anieli, Kasrota, Soni , 28 marca 2024

Żużlowiec musi mieć w głowie komputer

2014-05-26, Sport

Mieczysław Woźniak z gorzowską Stalą zdobył sześć złotych, pięć srebrnych i jeden brązowy medal drużynowych mistrzostw Polski. Od 2008 roku trenuje żużlową młodzież w GUKS Speedway Wawrów. Zapraszamy do rozmowy z jedną legend nadwarciańskiego klubu.

medium_news_header_7585.jpg

- Panie Mieczysławie, rozmawiamy na stadionie im. Edwarda Jancarza. Często gości pan tu podczas meczów Stali?
- Jestem tu często, zarówno na meczach, jak i treningach. Znam tu wszystkich, jeździłem tu masę lat i zawsze chętnie tu wracam.
- Jak wspomina pan okres, gdy był czynnym zawodnikiem? Jaki panował w klubie klimat, gdy zdobywał pan sześć złotych medali DMP?
- Klimat był nieco inny, zawodnicy byli bardziej razem. Razem się wyjeżdżało na zawody i spało po hotelach. Byliśmy bardziej zżyci, powiązani, bardziej sobie pomagaliśmy. W tej chwili jest zawodowstwo i każdy dba o siebie, a po meczu wsiada w samochód i jedzie przed siebie. Kiedyś tego nie było. Teraz każdy jeździ dla siebie, nie ma jazdy parowej jak kiedyś, obecnie zawodnik startuje i ucieka. Kiedyś cały czas uczyliśmy jeździć się parą i myśleć na torze.
- A jeśli chodzi o złote medale DMP, to wydaje się panu, że obecną drużynę żółto-niebieskich stać na końcowy sukces w Ekstralidze w tym sezonie?
- Uważam, że stać ich na złoto. Są gwiazdy światowe - Iversen, Kasprzak, Zagar, oraz druga linia - Gapiński, Zmarzlik i pozostali zawodnicy, którzy uzupełniają skład. Drużyna jest bardzo wyrównana. Nie ma sytuacji, że dwóch zawodników robi po 15 punktów, a reszta zero. Wszystkich stać tu na zdobycie 10 punktów. Jeżeli będą tak punktować, jesteśmy w stanie wygrywać mecze.
- Jak ocenia pan postępujące w speedway'u zmiany. Ten sport się rozwija czy umiera?
- Za mało stawia się na Polaków, ale sport się rozwija. Nie wiadomo jak to będzie dalej, bo sponsorzy w całym sporcie ucinają te pieniądze. Ale myślę, że żużel sobie poradzi, bo to niezwykle widowiskowa dyscyplina. Już za dwa lata może się okazać co dalej z żużlem. Generalnie masowy sport w Polsce "siada", daje się na niego bardzo mało pieniędzy. W Wawrowie też mamy problemy z pieniędzmi, ale jakoś sobie jeszcze radzimy. Cały sprzęt kupują rodzice. Pojawia się problem skąd wziąć pieniądze na wyjazdy. Są sponsorzy, którzy nam pomagają, ale jest ich nadal zbyt mało.
- Od 2008 roku jest pan szkoleniowcem GUKS Speedway Wawrów. Jak wygląda sytuacja tego klubu? Młodych adeptów żużla wciąż przybywa, czy ten proces się zatrzymuje?
- Uważam, że tam przybywa adeptów. Miniżużel rozwija się w Polsce, bo większość klubów ekstraligowych przejmuje młodych zawodników. Oni nie kupują juniorów i nie szukają ich w innych klubach, tylko szkolą swoich. Niektórzy chłopcy po 16,17 lat to czołówka. Postęp widać gołym okiem. A szkolić trzeba, bo jeśli nie będziemy szkolić swoich zawodników, sport żużlowy zginie.
- Ostatnio licencję zdał Rafał Karczmarz. Za sobą ma już pierwsze udane zawody na dużym torze. Jaką przyszłość wróży pan Rafałowi?
- Chodzi o to, by tych juniorów ktoś należycie prowadził. Nie można im za dużo popuścić. Od początku muszą uczyć się walki na torze. Nie ma odpuszczania i zamykania gazu. Kolejne talenty po Rafale to Kamil Nowacki, Alan Szczotka, Marcel Studziński. Chłopcy jeżdżą bardzo ładnie technicznie. Gdy zawodnik wsiądzie na motocykl, musi zapomnieć o wszystkim. Przez minutę pracy na torze musi myśleć tylko o torze i mieć w głowie komputer. Musi wszystko przemyśleć, każdy atak, kto jak jedzie, jakim torem. Jeśli czegoś takiego nie będzie, nie będzie też zawodnika, powinien dać sobie spokój.
- Pana zdaniem jest szansa, że za kilka lat o sile gorzowskiej drużyny nie będą stanowić obcokrajowcy czy wychowankowie innych klubów, ale chłopaki stąd, z Gorzowa?
- Tak, do tego może dojść. Zawodnicy, którzy przechodzą z mojej szkółki do Stali jadą bardzo dobrze, są ukształtowani. Uważam, że byłoby bardzo dobrze, gdybyśmy wrócili do czasów, gdy w Stali praktycznie byli sami miejscowi zawodnicy. Wówczas czyni to z naszego klubu potęgę. Wszędzie, gdzie stawia się na swoich zawodników, pojawia się wynik. Obcokrajowiec przyjedzie na zawody, nie wyjdzie mu, pojedzie dalej. A miejscowy zawodnik będzie przeżywał porażkę, będzie się starał pojechać następny mecz jeszcze lepiej. To właśnie ta różnica.
- Chciałby przekazać coś pan kibicom w Gorzowie?
- Tu są wspaniali kibice, widać zaangażowanie, dlatego życzę im złotego medalu. To byłoby chyba dla nich największe zadowolenie.
Filip Praski (Stal Gorzów)

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x