2014-06-25, Sport
Mariusz Staszewski urodził się w 1975 roku w Drezdenku, na żużlowych torach ściga się od 1991 roku.
Karierę rozpoczął w gorzowskiej Stali i już w 1992 roku świętował ze swoim zespołem drużynowe wicemistrzostwo Polski. Sukces ten powtórzył w 1997 roku. W tym okresie zdobył również wiele laurów młodzieżowych. Wraz z kolegami sięgnął po trzy medale w MDMP (srebrny w 1994 roku oraz brązowe w 1991 i 1995 roku). Był też wicemistrzem kraju w parach młodzieżowych w 1994 roku. W latach 1998-2000 reprezentował barwy Włókniarza Częstochowa i w 2000 roku zdobył brązowy medal w MPPK. Dwa lata wcześniej zajął czwarte miejsce w finale indywidualnych mistrzostw Polski w Bydgoszczy.
W 2001 roku powrócił do macierzystego klubu i odniósł największy indywidualny sukces, zostając w belgijskim Heusden-Zolder srebrnym medalistą inauguracyjnych indywidualnych mistrzostw Europy seniorów. Po spadku Stali do I ligi w 2002 roku pożegnał się z nami i przez kolejne dwa sezony występował w RKM Rybnik. Potem, w latach 2005-06 reprezentował ZKŻ Zieloną Górę, dalej przeniósł się na jeden sezon do Polonii Bydgoszcz, potem miał przerwę w startach, a w 2009 roku trafił do Ostrowa, gdzie formalnie jest do dzisiaj reprezentantem tego klubu, choć w tym sezonie został wypożyczony do Kolejarza Opole. I właśnie po jednym z meczów Mariusza Staszewskiego w barwach kolejarskiego klubu miałem okazję chwilę porozmawiać.
* Na żużlu startujesz już 24 sezon. W tym sezonie reprezentujesz Kolejarza Opole i jest to siódmy twój klub w karierze. Dosyć często zmieniasz te barwy klubowe. Z czego to wynika?
- Nie zgodzę się, że często. Owszem, po odejściu ze Stali w 2002 roku było kilka zmian, ale kiedy w 2009 roku przeszedłem do Ostrowa to praktycznie ciągle jestem związany z tym klubem. Do Opola zostałem jedynie wypożyczony, gdyż z różnych powodów nie poszło mi najlepiej w 2013 roku i wspólnie z działaczami uznaliśmy, że może warto spróbować odbudować formę w innej drużynie. Na razie nie idzie mi najlepiej, ale też nie najgorzej. Zresztą jestem osobą stawiającą sobie zawsze wysokie wymagania i uważam, że od czterech lat nie mogę jakoś złapać właściwego rytmu. Dobre występy przeplatam gorszymi.
* Od kilku lat jeździsz przemiennie w pierwszej i drugiej lidze. Ciężko jest?
- Praca, jaką trzeba włożyć w przygotowanie, a potem w skuteczną jazdę na tym poziomie rozgrywek niczym nie różni się od tego co mamy w ekstralidze. Problemem zaś są pieniądze. W niższych ligach zarabia się bardzo mało, a inwestować w sprzęt trzeba systematycznie. I nikt tu się nie przejmuje, jak masz kłopoty. Jedziesz, zdobywasz punkty, dostajesz trochę pieniędzy, które musisz włożyć w motocykle. Nie zdobywasz punktów, nie masz sprzętu, wypadasz z tej gry.
* Do czego obecny żużel zmierza?
- Dla polskich żużlowców najbliższa przyszłość wcale nie musi być świetlana. Ze względu na poważny kryzys całej dyscypliny w innych krajach promotorzy i organizatorzy różnych turniejów powoli acz systematycznie zamykają przed nami bramy. Wolą dawać zarabiać swoim zawodnikom. Jeszcze parę lat temu mieliśmy mnóstwo ofert startów, teraz widać spadek. Oczywiście nasze gwiazdy nie mają z tym problemów, lecz zawodnicy z dalszych szeregów już nie są tak chętnie zapraszani na imprezy jak parę lat temu. Dlatego trochę się dziwię, że nasi działacze bardziej nie promują polskich zawodników, a nadal chętnie otwierają swoje portfele przed zagranicznymi żużlowcami.
* Interesujesz się jeszcze występami gorzowskiej Stali?
- Oczywiście, przecież mieszkam w Gorzowie, jak mam tylko chwilę czasu chętnie przychodzę na stadion, żeby popatrzeć na treningi, czasami nawet pomagam Piotrkowi Paluchowi w ich przeprowadzaniu. Szkoda, że mamy takie czasy, iż dzisiejsze polskie zespoły nie są oparte na wychowankach jak kiedyś, ale może to się zmieni.
* Wierzysz, że Stal może powrócić na mistrzowski tron?
- Kiedy jeździłem w Gorzowie parę razy mieliśmy szansę na mistrzostwo Polski, lecz zawsze coś nam stawało na przeszkodzie w realizacji tego celu. Nie udało się nam, może dokona tego obecne pokolenie. Najważniejsze, żeby drużynę omijały kontuzje. Krzysiek Kasprzak był w potwornym gazie, wystarczył jeden upadek i pojawiły się problemy. Mam nadzieję, że szybko upora się tymi dolegliwościami i powróci do wysokiej formy.
* Czy nadal jesteś na wojennej ścieżce z niektórymi kibicami Stali?
- Ja nie jestem pamiętliwy. Uważam, że kibice trochę niesprawiedliwie mnie ocenili, kiedy odchodziłem w 2003 roku do Rybnika. Pamiętam, że jak przyjechałem z tym zespołem do Gorzowa na mecz to zostałem bardzo brzydko potraktowany. Nigdy wcześniej ani później nie usłyszałem pod swoim adresem takiej porcji gwizdów, dwa razy rzucono we mnie butelką, a nawet ktoś trafił mnie ogryzkiem. Dzisiaj z tego się śmieję, zwłaszcza że w kolejnych latach też miałem okazję jeździć przy Śląskiej i już wtedy emocje były wyraźnie wygaszone. Życzę fanom Stali, żeby wreszcie doczekali się złota w lidze po tylu latach oczekiwań.
* Dziękuję za rozmowę.
Robert Borowy
Znakomicie zaprezentowali się młodzi lekkoatleci AZS AWF Gorzów podczas mistrzostw Polski U-23 w Krakowie.