Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Sport »
Arnolda, Edgara, Elżbiety , 8 lipca 2025

Mundial 2014: trenerzy - grabarzami futbolu?

2014-07-06, Sport

Piłkarskich kibiców całego globu, nurtuje dziś jedno pytanie: kto zostanie nowym mistrzem świata?

medium_news_header_8035.jpg

Na placu boju pozostały już tylko cztery zespoły: Brazylia, Niemcy, Holandia i Argentyna, ale ostateczna odpowiedź padnie dopiero za tydzień.

Przypomnijmy, że trzy z tych zespołów zdobywały już mistrzowską koronę: Brazylia - pięciokrotnie (1958, 1962, 1970, 1994, 2002), Niemcy - trzykrotnie (1954, 1974, 1990), a Argentyna - dwukrotnie (1978, 1986). Wciąż czekają na swój szczęśliwy dzień piłkarze Holandii, którzy trzykrotnie stawali już do walki o złoto (w latach 1974, 1978 i 2010), lecz zawsze schodzili z placu gry w roli pokonanych. Może więc tym razem? Zwłaszcza, że mają nie tylko świetnych piłkarzy, ale także najsilniejszy chyba na tym mundialu zespół szkoleniowy (asystentami Louisa van Gaala są świetni przed laty zawodnicy Danny Blind, Patrick Kluivert i Frans Hoek)! A wśród barwnej falangi kibiców Oranjes, są też sam król Holandii Wilhelm Alexander i pochodząca z Argentyny jego małżonka Maxima. Dodaje to szczególnej pikanterii środowemu meczowi półfinałowemu, w którym naprzeciwko siebie staną właśnie Argentyna oraz Holandia...    

Równie pasjonująco zapowiada się pierwszy, wtorkowy półfinał, pomiędzy Brazylią i Niemcami. Tu też opinie fachowców co do faworyta są podzielone, bo za gospodarzami turnieju stoją bajeczna technika i fantastyczni kibice (tzw. torcida), a za drużyną z Europy wszystkie te cechy, które czynią z niej niemal zawsze faworyta (żelazna konsekwencja w grze, dyscyplina, zmysł taktyczny, siła, szybkość, odporność na stres itd.). Zanim jednak najlepszy kwartet zespołów wyjdzie na murawę, pokuśmy się o pierwsze podsumowanie tegorocznego turnieju.         

W zgodnej opinii fachowców i sympatyków futbolu, turniej w Brazylii jest wielkim świętem - zarówno na wypełnionych kolorowym tłumem kibiców z całego świata trybunach, jak i na murawach wszystkich stadionów, położonych - co warto zauważyć - w trzech różnych strefach klimatycznych!

Brazylijski czempionat od początku obfitował w niespodzianki i sensacje. Widać wyraźnie, że zmienia się układ sił na szczytach tej układanki, że coraz częściej dochodzą do głosu zespoły spoza Europy, odgrywające dotąd najczęściej rolę kopciuszków. Największe uznanie swoją efektowną grą i świeżością taktyczną zaskarbiły sobie drużyny Chile, Kolumbii, Kostaryki, Stanów Zjednoczonych, Ghany i Meksyku, ale wielkim sercem do walki zaimponowały także niedoceniane zespoły Szwajcarii, Ekwadoru, a zwłaszcza Algierii.

Od początku rozgrywek na stadionach Rio de Janeiro, Sao Paulo, Belo Horizonte, Recife, Fortalezy bądź Brasilii, dominował ofensywny styl gry, obfitujący w mnóstwo gorących sytuacji podbramkowych i efektownych goli. Taką filozofię gry uwielbiają kibice na całym świecie, bo to przecież jest sól futbolu!

Ten obraz został już, niestety, nieco zakłócony w meczach ćwierćfinałowych, kiedy to trenerzy niektórych zespołów zaczęli już nazbyt ,,kombinować''. Zamiast dotychczasowej odwagi, dawki ryzyka bądź nawet szczypty sportowego hazardu, odezwały się w nich codzienne kunktatorstwo, bojaźń bądź nawet strach przed porażką i wyeliminowaniem. Stąd coraz więcej gry wszerz boiska lub do tyłu, nużąca wymiana piłek między poszczególnymi formacjami, usypiająca rywali, ale często także widzów. Zamiast więc kreować efektowne, dramatyczne widowiska, szkoleniowcy stają się - świadomie bądź nie - pierwszymi hamulcowymi, by nie powiedzieć: grabarzami futbolu!  

Brazylijski mundial wykreował już też przyszłe gwiazdy światowych boisk. Wymieńmy choćby takie talenty, jak: 20-letni Holender Memphis Depay, jego rówieśnik Mateo Kovacić (Chorwacja), o rok starsi Paul Pogba i Raphael Varane (obaj Francja) bądź 19-letni zaledwie Belg Divock Origi, Raheem Sterling i Luke Shaw (obaj Anglia), czy Julian Green (USA).

Od początku turnieju uwagę kibiców skupiał na swojej grze niespełna 23-letni Kolumbijczyk James Rodriguez - szybkonogi, świetny technicznie, doskonale dryblujący i strzelający - czyli, wszystko w jednym! Przez fachowców, na nową gwiazdę swej drużyny był kreowany jeszcze przed rozpoczęciem turnieju, ale całemu światu przedstawił się w trakcie brazylijskiego mundialu. W meczach grupowych z Grecją, Wybrzeżem Kości Słoniowej i Japonią zdobywał po jednym golu. Prawdziwy kunszt zaprezentował w spotkaniu 1/8 finału z Urugwajem, strzelając dwa gole, eliminujące z mistrzostw faworyzowanych rywali. Zwłaszcza pierwszy z nich, zdobyty efektownym wolejem z półobrotu z odległości 25 metrów, mógłby być ozdobą każdego stadionu świata! Szóste trafienie, tym razem z perfekcyjnie wykonanego rzutu karnego, zaliczył w ćwierćfinałowym meczu przeciwko Brazylii, niestety przegranym przez Kolumbijczyków 1:2. I choć ten gol być może zapewni mu tytuł króla strzelców całego turnieju, murawę opuszczał zapłakany, bezskutecznie pocieszany przez tercet walczących z nim chwilę wcześniej na śmierć i życie Brazylijczyków. To był piękny, pouczający i symboliczny obrazek, przysparzający jego autorom ogromną sympatię ze strony kibiców całego świata. Tak rodzą się gwiazdy!   

Odwrotną drogę - od bohatera do zera - przeszedł podczas turnieju Urugwajczyk Luis Suarez. Największa gwiazda minionych rozgrywek Premier League (w barwach Liverpoolu zdobył nie tylko tytuł króla strzelców, ale także koronę najlepszego piłkarza sezonu i Złoty But - wespół z Cristiano Ronaldo - dla najskuteczniejszego strzelca lig europejskich!) błyskawicznie odzyskał sprawność po poważnej kontuzji przed mistrzostwami świata i już w meczu z Anglią, dwiema wspaniałymi bramkami, zapewnił cenne zwycięstwo swej drużyny. A gdy wydawało się, że będzie jedną z głównych postaci Brasil 2014, chwilowe ,,zaćmienie umysłu'' w starciu z Włochem Giorgio Chiellinim (głośne już ugryzienie rywala w ramię), zniweczyło nie tylko wszystkie jego marzenia, ale także znacznie ograniczyło szanse całego zespołu Urusów. ,,Wampir'', ,,gryzoń'' bądź ,,psychopata'', to tylko niektóre epitety, jakimi ,,obdarowywano'' niesfornego piłkarza-recydywistę (taki zawstydzający incydent przydarzył mu się już trzeci raz w karierze!). Niektórzy sugerowali nawet, że zamiast czteromiesięcznej dyskwalifikacji, FIFA powinna nakazać Suarezowi grać przez ten okres w... kagańcu.

Janusz Dobrzyński 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x