2014-11-02, Sport
Gorzowskie koszykarki nie miały najmniejszych problemów z pokonaniem Basketu Gdynia 95:60 i jeśli czegoś kibice żałowali po meczu, to tylko słabszej czwartej kwarty, przez co nie udało się pokonać bariery stu punktów.
- Gdynianki to młody zespół, grający agresywnie, dlatego musiałyśmy wnieść w to spotkanie dużo energii. Jeżeli można się do czegoś przyczepić, to stanowczo za dużo popełniłyśmy strat, bo aż 21 – przyznała Katarzyna Dźwigalska.
To był mecz z gatunków tych, gdzie zwycięzca był znany jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziów. Wielokrotne mistrzynie Polski mają w tym sezonie inne plany niż akademiczki. Jest to drużyna na dorobku, która marzy o utrzymaniu się w ekstraklasie. Gorzowianki chcą powalczyć o miejsce w czołówce. I tą różnicę widać było praktycznie od samego początku, choć – jak powiedział już po spotkaniu trener Dariusz Maciejewski – w pierwszych minutach jego zawodniczki nie mogły znaleźć recepty na agresywnie grające rywalki i stanowczo za dużo przegrywały pojedynków ,,jeden na jeden’’. Może dlatego dosyć długo trwała wyrównana walka, wynik oscylował wokół niewielkiej przewagi miejscowych. Dopiero w drugiej kwarcie akademiczki ustabilizowały grę, nie pozwoliły przeciwniczkom na rozwinięcie skrzydeł, ani tym bardziej na łatwe oddawanie rzutów. I od razu uwidoczniła się przewaga gospodyń, które jeszcze przed przerwą przekroczyły barierę 50 punktów (51:29).
- Wiedziałem, że staniemy przed trudnym zadaniem podjęcia walki i o ile moje dziewczyny radziły sobie jeszcze na początku, to w drugiej i trzeciej kwarcie mogły tylko uczyć się, jak należy grać w ekstraklasie – nie krył komplementów w stronę gorzowianek opiekun Basketu Vadim Czeczuro.
Kolejny fantastyczny mecz rozegrała Sharnee Zoll. – Ona jest z kosmosu – nie krył uznania jeden z kibiców, który co rusz kręcił głową po udanych wejściach pod kosz naszej rozgrywającej. Ale Sharnee nie tylko rzucała, lecz asystowała. Czternaście asyst musi robić wrażenie, nawet jak rywalem była drużyna z dołu tabeli. Ponownie znakomitą skutecznością imponowała Alyssia Brewer. Na 17 rzutów z gry trafiła 12 razy, do tego dorzuciła cztery osobiste na sześć wykonywanych. Z młodszych w pierwszej fazie podobały się Klaudia Czarnodolska i Magdalena Szajtauer. Swoją drogą, jak nasze młode grają u boku doświadczonych widać, że robią postępy. Jak w czwartej kwarcie trener Maciejewski dał szansę, żeby pograły we własnym gronie, pomagać im miała w roli rozgrywającej Katarzyna Dźwigalska, szybko okazało się, że te progi nadal są dla wielu z nich wysokie. Martwi szczególnie słabsza na razie gra niż w poprzednim sezonie sióstr Katarzyny i Beaty Jaworskich, ale na wyciąganie jakichkolwiek wniosków jest jeszcze za wcześnie. Sezon tak naprawdę się rozkręca, miejmy nadzieję, że również nasze młodsze dziewczyny też dopiero nabierają rozpędu.
- Myślałem, że będzie ciężej, ale moje zawodniczki naprawdę mogły dzisiaj podobać się, a już ich gra w drugiej i trzeciej kwarcie to był koszykarski koncert na wysokim poziomie. Przyjemnie w takich chwilach prowadzi się drużynę. Powoli się rozkręcamy i czekamy na kolejnych rywali – krótko skomentował trener Maciejewski.
A już w sobotę 8 listopada gorzowianki zagrają ponownie przed własną publicznością, a ich rywalem będzie Widzew Łódź.
Robert Borowy
KSSSE AZS PWSZ Gorzów - Basket Gdynia 95:60 (23:18, 28:11, 32:11, 12:20)
AZS: Brewer 29 (1x3), Zoll 20 (2), Dźwigalska 10 (2), Czarnodolska 9 (3), Piekarska 5 (1) oraz Szajtauer 9, Ogorodnikova 6 (1), K. Jaworska 6, Stelmach 1, B. Jaworska 0, Trębicka 0.
Basket: Dorogobuzowa 10, Miłoszewska 9 (1x3), Stankiewicz 9, Jakubiuk 7 (1), Naczk 0 oraz Adamowicz 10 (2), Simon 9, Różyńska 5, Ostrowska 1.
Znakomicie zaprezentowali się młodzi lekkoatleci AZS AWF Gorzów podczas mistrzostw Polski U-23 w Krakowie.