2015-01-13, Sport
Po raz kolejny polscy kartingowcy wzięli udział w prestiżowych zawodach w Danii.
Wśród zawodników znalazła się po raz kolejny młoda gorzowianka Kasia Brem. Tym razem do domu wróciła z pucharem.
Impreza w Racehall uważana za otwarte mistrzostwa Danii w kartingu halowym jest w zasadzie nieoficjalnymi mistrzostwami Skandynawii i nie tylko. Na torze dominują Duńczycy, ale również znaczące miejsca zajmują rokrocznie Niemcy, Holendrzy, Belgowie i Włosi. Od kilku lat pojawiają się Polacy i radzą sobie coraz lepiej.
Kasia startowała na duńskim obiekcie po raz trzeci. Za pierwszym razem ukończyła zawody w środku stawki. Przed rokiem było bardzo dobrze, ale zabrakło wyścigowego doświadczenia i dała się wypchnąć z toru podczas finałowego wyścigu. Tym razem polska ekipa udała się do Danii dwa dni przed zawodami, aby mieć czas na treningi na torze. Dotąd bowiem odczuwano przewagę miejscowych zawodników, której przyczyną była doskonała znajomość toru. Treningi przyniosły efekty i Kasia bez trudu utrzymywała tempo nadawane przez mistrza świata juniorów Giovanniego Baccellieri. W każdym z trzech kwalifikacyjnych wyścigów klasyfikowaną ją w pierwszej trójce. W efekcie wywalczyła czwarte miejsce startowe w wyścigu finałowym. Wyścig rozpoczął się bardzo dobrze. Gorzowska zawodniczka szybko wysunęła się na drugą pozycje, tuż za plecami mistrza świata. Niestety, powtórzyła się sytuacja z przed roku i na jednym z ostatnich okrążeń została uderzona przez innego zawodnika i spadła na piątą pozycję. Przed nią znaleźli się starsi i bardziej doświadczeni zawodnicy i zdawać by się mogło, że o wyprzedzeniu któregoś z nich nie ma co marzyć. Walka toczyła się o wysoką stawkę i okazało się, że ogromne napięcie nie jest wyłączną domeną młodej gorzowianki. Na ostatnim zakręcie doszło do zderzenia dwóch poprzedzających ją zawodników. Kasia wykorzystała bezbłędnie zmieszanie, znalazła lukę na torze i przekroczyła linię mety na czwartym miejscu. Po chwili dowiedziała się, że jest trzecia ponieważ jednego z czołowych zawodników zdyskwalifikowano za spowodowanie wypadku. Zwyciężył włoski mistrz. Na drugim miejscu sklasyfikowano znacznie bardziej od Kasi doświadczonego kolegę z polskiego zespołu Mateusza Szulińskiego. Tym samym po raz pierwszy w historii tej wielkiej imprezy na podium stanęli Polacy.
Karting halowy uważany jest za sport amatorski. W przeciwieństwie do kartingu profesjonalnego zawodnicy nie używają własnych pojazdów. Zaletą takiego rozwiązania są znacznie niższe koszty udziału w zawodach. Zawodnicy jeżdżą na wózkach, które losują i nie mogą liczyć na jakąkolwiek przewagę techniczną. Dzięki temu zawody są niezwykle ciekawe dla kibiców i łowców wyścigowych talentów. Można podziwiać kunszt zawodnika, który po wylosowaniu wolniejszego pojazdu potrafi dostosować do niego technikę jazdy i zakończyć wyścig na wysokiej pozycji. Być może to przyciąga do tej dyscypliny profesjonalnych kierowców z wyścigów samochodowych. W hali można poznać znanych zawodników wyścigowych, również z F-1, a nawet z nimi powalczyć i wygrać. Często startują profesjonalni kartingowcy i okazuje się, że na ogół wcale nie są szybsi od kolegów z hali.
- Regularnie na torze Racehall można spotkać zawodników z zespołu Aston – Martina i Maserati. Szkoda, że nie udało się wyjechać do Dubaju, bo startował tam Fernando Alonso. Zajął chyba 11 miejsce i wcale nie było mu z tego powodu wstyd. Mielibyśmy okazję poznać i pościgać się z mistrzem F – 1. Może jeszcze kiedyś trafi się taka okazja – opowiada ojciec Kasi - Roman Brem.
Nie kryje również, że chciałby w końcu spotkać Roberta Kubice na jego rodzinnym, krakowskim torze. Kasia bywała tam już nieraz, niestety, na razie nie udało się spotkać naszego wybitnego kierowcy, który jak wielu mistrzów zaczynał karierę od kartingu.
Już niebawem Kasia Brem weźmie udział w niezwykle trudnych mistrzostwach Wielkiej Brytanii.
Ryszard Romanowski
Znakomicie zaprezentowali się młodzi lekkoatleci AZS AWF Gorzów podczas mistrzostw Polski U-23 w Krakowie.