2015-02-02, Sport
Przegrana naszych dziewcząt w Gdyni z tamtejszym Basketem 66:74 zasmuciła kibiców nadwarciańskiej koszykówki.
Trzeba od razu jednak przyznać, że gospodynie zagrały bardzo ambitnie i agresywnie, a że sędziowie pozwolili na twardą walkę podopieczne Wadima Czeczurowa w pełni to wykorzystały. Tuż po spotkaniu w gorzowskim obozie panowało uzasadnione przygnębienie, ale udało nam się chwilę porozmawiać z kapitanem KSSSE AZS PWSZ, Katarzyną Dźwigalską.
- Czy dla was ta porażka też jest niespodzianką?
- Wiedziałyśmy, że nie będzie to żaden spacerek tylko mordercza walka. Od pierwszych gwizdków sędziów gdynianki narzuciły swój twardy styl gry, z którym nie mogłyśmy sobie poradzić. Zły początek meczu spowodował, że potem nie mogłyśmy powrócić do własnej gry.
- Tuż przed przerwą doprowadziłyście do remisu i wydawało się, że po zmianie stron przejmiecie kontrolę nad meczem. Tak się nie stało. Dlaczego?
- Tak było w teorii. Rzeczywiście dogoniłyśmy je, ale to rywalki cały czas kontrolowały wydarzenia na parkiecie. My się szarpałyśmy, próbowałyśmy zmieniać taktykę, ale niewiele z tego wynikało. Szkoda straconych punktów.
- Ale gdzie tkwiła przyczyna tego, że nie mogłyście w pewnym momencie przejąć tej inicjatywy?
- W fatalnej skuteczności. Gra poniżej 30 procent musi odbić negatywnie się na obrazie tego co widać na parkiecie. Naszym założeniem była dominacja w zbiórkach i tu statystycznie wszystko wyglądało dobrze, ale cóż z tego skoro miałyśmy wyjątkowo dużo strat. Praca pod tablicami została tym samym zmarnowana. Musimy wziąć to niepowodzenie na popularną klatę i zacząć myśleć o następnych meczach. Ważne, żeby wyciągnąć wnioski, na spokojnie raz jeszcze przeanalizować pojedynek w Gdyni i zastanowić się nad przyczynami popełnionych błędów. A potem wziąć się w garść i walczyć dalej.
- Czym najbardziej zaskoczyły was gdynianki?
- Raczej niczym. Musimy pamiętać, że jest to w tej chwili inny zespół niż ten, którego wysoko pokonałyśmy w pierwszej rundzie w Gorzowie. Doszła przede wszystkim świetna Tiffany Brown czy Ewelina Gala. Zawodniczki Basketu wcześniej przegrały kilka spotkań na styku, teraz to szczęście im dopisało i wygrały w końcówce. Jest to młody zespół grający szybko i – jak wspomniałam – agresywnie. Byłyśmy na to przygotowane, ale nie mogłyśmy poradzić sobie z taką grą. Do tego sędziowie puścili wiele akcji, które w naszej ocenie powinny zostać przerwane z powodu fauli i to też wytrąciło nas z równowagi.
- Czasami zdarzają się porażki po słabszej grze. Pytanie tylko, na ile ta przegrana może wpłynąć na końcową rywalizację w rundzie zasadniczej o miejsce w czołowej czwórce, skoro przed wami kolejne trudne wyjazdy do Krakowa czy Rybnika?
- Przyznam się, że nie wybiegamy w przyszłość i nie analizujemy co będzie dalej. Nas interesuje zawsze najbliższy mecz. Tylko o nim myślimy, wszystkie przygotowania są prowadzone pod konkretne spotkanie. Nie zakładamy, że ten pojedynek przegramy, a tamte dwa musimy wygrać. Tego rodzaju matematyka nie jest sprzymierzeńcem nikogo, bo co zrobić, jeżeli przychodzi porażka, a zakładane było zwycięstwo? Teraz mamy trochę dłuższą przerwę. Będzie sporo czasu na poprawę szwankujących elementów gry. A potem jedziemy do Krakowa, gdzie faworytem zapewne nie będziemy, ale liczymy na walkę z naszej strony.
- Dziękuję za rozmowę.
Robert Borowy
Znakomicie zaprezentowali się młodzi lekkoatleci AZS AWF Gorzów podczas mistrzostw Polski U-23 w Krakowie.