2015-11-18, Sport
Piłkarska reprezentacja Polski zakończyła tegoroczne występy bardzo udanym meczem we Wrocławiu z Czechami.
Zwycięstwo 3:1 zrobiło wrażenie nie tylko na kibicach, ale także trenerze naszych południowych sąsiadów. - Polacy wygrali zasłużenie. To naprawdę silny zespół, a nie tylko indywidualności. Zresztą awans z tak silnej grupy, w jakiej znaleźli się biało-czerwoni pokazuje, że jest to drużyna o znaczącej jakości. Ważni są również kibice. Tu we Wrocławiu ponad 40 tysięcy widzów zrobiło świetną atmosferę i dodało swoim graczom skrzydeł – powiedział selekcjoner Czech Pavel Vrba.
A jeszcze trzy lata temu na tym samym stadionie w walce o wyjście z grupy podczas mistrzostw Europy polski zespół pod wodzą trenera Franciszka Smudy po bezbarwnej grze uległ Czechom 0:1. Wtedy nie mieliśmy niczego. Ani indywidualności, ani solidnych piłkarzy. Przez następny rok w polskim futbolu niewiele się zmieniło. Za czasów trenera Waldemara Fornalika nasi niby grali, ale tylko co najwyżej poprawnie, co nie przyniosło większego sukcesu. Dopiero przyjście przed dwoma laty Adama Nawałki zmieniło oblicze kadry. Nie od razu, bo w pierwszym roku pracy byłego 34-krotnego reprezentanta Polski nie było widać symptomów rewolucji. Dopiero słynny mecz i wygrana z Niemcami przed rokiem 2:0 spowodowała, że zaczęła rodzić się nowa jakość. W eliminacjach do przyszłorocznych mistrzostw Europy nasi piłkarze wygrali sześć spotkań, trzy zremisowali i tylko jedno przegrali. Zdobyli najwięcej bramek w eliminacjach z wszystkich drużyn (33), najlepszym zawodnikiem eliminacji został Robert Lewandowski, który jednocześnie zdobył tytuł króla strzelców z trzynastoma bramkami na koncie. Ale Adamowi Nawałce udało się dodatkowo odbudować modę na piłkę w naszym kraju. Kiedyś mecze towarzyskie przez wszystkich były traktowane po macoszemu. Teraz dla Nawałki i jego piłkarzy są to tak samo ważne pojedynki jak te o punkty.
– Musimy mieć mentalność zwycięzców – tłumaczył nasz selekcjoner przed ostatnimi tegorocznymi dwoma występami z Islandią i z Czechami.
Tak, Adam Nawałka doprowadził do sytuacji, że każdy z piłkarzy wychodzący na murawę musi walczyć jakby każdy występ to był mecz o wszystko. I są tego efekty. Było to widać szczególnie we Wrocławiu, kiedy to trener dał wolne Robertowi Lewandowskiemu, Grzegorzowi Krychowiakowi i Łukaszowi Fabiańskiemu. Z powodu kontuzji kadrę opuścił również Jakub Błaszczykowski, a na ławce cały mecz przesiedzieli Wojciech Szczęsny, Łukasz Piszczek czy Jakub Wawrzyniak. Wydawało się, że tak osłabiona drużyna niczego ciekawego nie zaprezentuje w spotkaniu z bardzo silną, choć też osłabioną ekipą Czech. Byli nawet kibice, którzy chcieli oddać wcześniej kupione bilety. Ci co tak uczynili, o ile rzeczywiście byli, zapewne potem mocno żałowali, bo nominalnie rezerwowi z orzełkami na piersi pokazali futbol wcale nie gorszy od tego, jaki oglądamy w ostatnim czasie z udziałem największych obecnie gwiazd polskiego futbolu.
- U mnie nie ma lepszych i gorszych, wszyscy mają ciągle szanse walki o miejsce w kadrze na mistrzostwa Europy – mówił zaraz po spotkaniu Adam Nawałka. I wcale nie wychwalał zawodników indywidualnie. Wspomniał tylko, że bardzo szanuje opinie ekspertów, dziennikarzy, kibiców. Dokładnie je śledzi, ale…
- I tak wszystkie decyzje podejmuję ja, bo za nie odpowiadam. Cieszę się, że wielu młodych zawodników, którym daję szansę tak dobrze wchodzi do tej drużyny. Uważam, że ciągle idziemy do przodu jakością gry, choć nadal czeka nas dużo pracy. Choćby w defensywie, choć widać również tu spory progres. Teraz mam sporo czasu na dokładną analizę ostatnich naszych występów i razem z moimi współpracownikami będę starał się wyciągnąć wnioski z popełnianych błędów, bo one jeszcze nam się przytrafiają – stwierdził na konferencji prasowej.
Mecz z naszymi południowymi sąsiadami miał kilka elementów, o których kibice długo będą pamiętali. Pierwszym z nich to 118 występ w kadrze świetnego bramkarza Petra Čecha, który w reprezentacji gra od 2002 roku. Piłkarz londyńskiego Arsenalu tym samym wyrównał krajowy rekord Karela Poborsky’ego. A że ma dopiero 33 lata i przed sobą zapewne jeszcze kilka lat grania na wysokim poziomie ten rekord może mocno wyśrubować. Po spotkaniu Čech, grający od ośmiu lat w specjalnym ,,hełmofonie’’ (to efekt ciężkiej kontuzji głowy, jaką przeszedł w 2006 roku) bardzo komplementował polską drużynę i przyznał, że czasami zespół pozbawiony gwiazd potrafi zagrać znakomicie.
- Polacy walczyli na całego, do tego znakomicie weszli w mecz, strzelając szybko nam dwa gole. Byli też dokładniejsi, choć uważam, że spotkanie było wyrównane. Nam brakowało tego ostatniego podania pod bramką Artura Boruca – ocenił trzykrotny uczestnik finałów mistrzostw Europy, w tym brązowy medalista z 2004 roku oraz triumfator Ligi Mistrzów z 2012 roku z zespołem Chelsea.
Przed rozpoczęciem pojedynku na wrocławskim stadionie zapanował podniosły i jednocześnie smutny nastrój, kiedy to w solidarności z ofiarami paryskich zamachów i ich rodzinami mieliśmy minutę ciszy. Po zdobyciu trzeciego gola dla Polaków jego zdobywca Kamil Grosicki już indywidualnie oddał hołd paryżanom, ściągając reprezentacyjną koszulkę, pod którą miał drugą, a niej flagę Francji z wieżą Eiffla oraz podpisem ,,Pray For Paris’’ (modlę się za Paryż). Za ten gest zobaczył żółtą kartkę, ale symbol ten został zauważony we Francji
- Bardzo dziękuję Arkowi Milikowi za podanie, po którym mogłem strzelić gola i wyrazić swoją jedność z Francuzami. To był świetny moment na ściągnięcie koszulki – powiedział popularny ,,Groszek’’, który od blisko dwóch lat występuję w lidze francuskiej, w zespole Stade Resnais.
Niestety, nerwowa sytuacja, jaka panuje od tygodnia w Europie była też widoczna w stolicy Dolnego Śląska, gdzie w zabezpieczeniu meczu uczestniczyły wzmożone siły różnych służb. Stadion został dokładnie zbadany pod kątem pirotechnicznym, wszyscy wchodzący na obiekt zostali dokładnie sprawdzeni za pomocą urządzeń wykrywających metal. Bardzo starannie sprawdzano także bagaże, torebki. Szkoda, że nasze codzienne życie zaczyna zmierzać w tak niebezpiecznym kierunku, ale miejmy nadzieję, że jest to tylko chwilowe i kolejne mecze będą już odbywały się bez obaw na zagrożenie płynące od różnych fanatyków. I mowa tu o całej Europie, bo przecież już za pół roku chcemy być świadkami wielkiego widowiska z udziałem m.in. Polaków, jakim to będą francuskie mistrzostwa Starego Kontynentu.
- Jestem przekonany, że do tego momentu wszystko się unormuje, bo nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli żyć w ciągłym strachu – przyznał trener Adam Nawałka, który nie krył, że mocno przeżył akty terrorystyczne, które uderzyły również w europejski futbol.
Robert Borowy
POLSKA – CZECHY 3:1 (2:1)
Bramki: Arkadiusz Milik (3), Tomasz Jodłowiec (12) i Kamil Grosiki (70) dla Polski oraz Ladislav Krejčí (41) dla Czech.
Polska: Artur Boruc - Artur Jędrzejczyk, Kamil Glik (46. Thiago Cionek), Michał Pazdan (87. Paweł Dawidowicz), Maciej Rybus - Kamil Grosicki (73. Sławomir Peszko), Tomasz Jodłowiec (78. Ariel Borysiuk), Krzysztof Mączyński, Karol Linetty (77. Sebastian Mila), Bartosz Kapustka (83. Artur Sobiech) - Arkadiusz Milik.
Czechy: Petr Čech - Tomáš Kalas (76. Daniel Pudil), Marek Suchý, Václav Procházka, Lukáš Bartošák (76. Pavel Kadeřábek) - Ondřej Zahustel (58. Jiří Skalák), Kamil Vacek, Jaroslav Plašil, Martin Pospíšil (84. Vladimír Darida), Ladislav Krejčí (58. Josef Šural) - Milan Škoda (67. Tomáš Necid).
Cuprum Stilon Gorzów kontynuuje budowę składu na nadchodzący sezon 2025/2026.