2015-11-21, Sport
W ostatnim tegorocznym występie przed własną publicznością piłkarze Stilonu pokonali Budowlanych Lubsko 7:0, a cztery bramki strzelił Michał Chyrek.
- Nie ma czym się podniecać, zrobiliśmy to co do nas należało – mówi trener gorzowian Dariusz Borowy. – Powiem więcej, po takim meczu tym bardziej jest mi żal wcześniejszych wpadek w Karninie, Kątach Wrocławskich czy w Brzegu Dolnym, bo powinniśmy tam zainkasować komplety punktów i dzisiaj bylibyśmy współliderem trzeciej ligi. Mówi się trudno, teraz szykujemy się do ostatniego w tym roku meczu we Wrocławiu ze Ślęzą, choć prognozy pogody nie są optymistyczne i nie wiadomo czy dojdzie do tego pojedynku – dodał nasz szkoleniowiec.
Piłkarze Stilonu od pierwszego gwizdka sędziego zaatakowali bramkę rywali i już w pierwszej minucie wynik otworzył Michał Chyrek, a po kolejnych niespełna dziesięciu minutach mieliśmy 2:0 po indywidualnej akcji Pawła Posmyka. Gospodarze w tym okresie co chwilę stwarzali czyste okazje do strzelania goli, lecz brakowało albo precyzji albo siły uderzenia. Po pół godzinie goście postanowili zaryzykować i w ciągu dwóch minut stworzyli dwie dogodne okazje do zdobycia kontaktowej bramki. W pierwszym przypadku piłka trafiła w słupek, w drugim znakomitą interwencją popisał się Maciej Wolarek. Gorzowianie nie zlekceważyli tych sygnałów i zaraz uporządkowali grę a bramkę ,,do szatni’’ zdobył Łukasz Maliszewski.
Po zmianie stron oglądaliśmy jednostronne widowiska, którego bohaterem był Michał Chyrek. Piłkarz przybyły do nas z Zawiszy Bydgoszcz w ciągu 22 minut ustrzelił hat-tricka. W międzyczasie drugą swoją bramkę zdobył z rzutu karnego Paweł Posmyk.
- Grając jeszcze w Zawiszy zdobyłem w lidze trzy gole w jednym meczu, ale czterech nigdy, chyba że w rozgrywkach juniorskich. Mogliśmy zdobyć więcej bramek, lecz najważniejsze jest efektowne zwycięstwo, a dla mnie indywidualnie to, że dzisiaj się odblokowałem i wierzę, że teraz łatwiej będzie mi się grało – powiedział zdobywca czterech bramek.
Kilka szans na zdobycie debiutanckiego gola w trzeciej lidze miał Mateusz Sadłowski, który w 65 minucie zmienił Posmyka. Nie wykorzystał on przynajmniej dwóch świetnych okazji, a kiedy już znalazł drogę do bramki arbitrzy dopatrzyli się pozycji spalonej, choć w tym przypadku sędzia boczny zdecydowanie spóźnił się za akcją miejscowych i zbyt pochopnie podniósł chorągiewkę.
- Szkoda, że Mateusz nie zakończył meczu golem, podobnie jak Krystian Malinowski czy Cezary Dzięcielewski, bo mieli swoje szanse a taka bramka pozytywnie wpłynęłaby na ich dalsze granie – dodał trener Borowy.
Wygrana z Budowlanymi ani przez moment nie była zagrożona, różnica poziomów obu zespołów była widoczna na każdym kroku. Zgodził się z tym także szkoleniowiec gości Robert Ściłba.
- Mogę podziękować moim piłkarzom, że pomimo wyraźnej różnicy poziomów starali się grać do przodu, choć ze względu na liczne kłopoty kadrowe nie mieliśmy w ofensywie praktycznie żadnego gracza, który mógł postraszyć Stilon. Powiem uczciwie, że grę w trzeciej lidze traktujemy jako fajną przygodę oraz dobre pole do rozpoczęcia budowy zespołu pod kątem przyszłorocznych rozgrywek w czwartej lidze, która będzie dużo silniejsza niż ta, z której w tym roku awansowaliśmy – stwierdził.
Robert Borowy
Stilon Gorzów – Budowlani Lubsko 7:0 (3:0)
Bramki: Chyrek 4 (1, 50, 62, 72), Posmyk 2 (10, 52 z karnego) i Maliszewski (45)
Stilon: Wolarek - Gołdyn, Gruszecki, Bil (77. Malinowski), Szwiec - Timoszyk, Wiśniewski (72. Dzięcielewski), Maliszewski (56. Somrani), Rafał Świtaj - Chyrek, Posmyk (65. Sadłowski).
Cuprum Stilon Gorzów kontynuuje budowę składu na nadchodzący sezon 2025/2026.