2016-11-23, Sport
Z Piotrem Czerniejewskim, menadżerem futbolistów Stali Gorzów, rozmawia Robert Borowy
- Historia futbolu amerykańskiego w Gorzowie jest bardzo krótka, ale warta zapewne przypomnienia. Kiedy i jak to się wszystko zaczęło?
- Kilka lat temu trzech pasjonatów tej dyscypliny - Marcin Wojtecki, Karol Franc i Emil Mikuła - postanowiło pograć sobie w futbol amerykański. Założyli klub o nazwie Guardians i zaczęli spotykać się na terenie SP nr 13. Bez względu na pogodę byli bardzo ambitnie nastawieni do uprawiania tego sportu, choć nie posiadali żadnego sprzętu, w tym ochraniaczy czy kasków. Po paru miesiącach budowania drużyny pojawił się pomysł, żeby od kolejnego sezonu przystąpić do rozgrywek ligowych.
- Tak się nie stało. Dlaczego?
- Prezes Wojtecki nie podołał zadaniu, a dodatkowo drużyna się podzieliła i powstał nowy twór o nazwie Red Wings, którym dowodził Emil Mikuła. Przez kilka miesięcy wrzało, nie brakowało sporów, ale tak czasami bywa, że jak chce się coś porządnego stworzyć dochodzi do różnicy zdań. Na szczęście szybko doszliśmy, jako środowisko, do wniosku, że jedyną szansą jest wspólne działania I połączyliśmy oba kluby. Tak powstał Gorzowski Klub Futbolu Amerykańskiego Grizzlies. To było trzy lata temu.
- I nagle pojawiła się Stal Gorzów. Jak doszło do porozumienia z jednym z najbardziej rozpoznawalnych gorzowskich klubów?
- Jako Grizzlies nie zdążyliśmy zagrać żadnego meczu, bo z chwilą kiedy chcieliśmy włączyć się do rozgrywek ligowych doszło do podpisania umowy ze Stalą. Z taką inicjatywą oczywiście wyszliśmy pierwsi. Prezes Ireneusz Maciej Zmora był bardzo otwarty na współpracę, aczkolwiek wyraźnie podkreślił, że celem klubu nie jest zbudowanie osobnej sekcji, lecz jedynie wspieranie grupy pasjonatów. W pierwszym sezonie ta współpraca polegała na tym, że klub wspomógł nas finansowo, a w zamian do nazwy Grizzlies dołączyliśmy człon Stal. Dalej byliśmy autonomicznym klubem i sami musieliśmy wszystko załatwić, o wszystko zadbać. Pamiętam, jak pewnego dnia skontaktowałem się z ówczesnym prezydentem Tadeuszem Jędrzejczakiem I podczas spotkania zapytałem się, czy możemy trenować na stadionie przy ul. Śląskiej. On się zdziwił i zapytał, dlaczego do tej pory nie graliśmy tam? ,,Czyżby stadion wam się nie podobał’’ – dodał. W każdym razie prezydent zapewnił nas o wszechstronnej pomocy, ale dodał, żebyśmy tylko nie chcieli od niego pieniędzy. Ściśle współpracowaliśmy w tym czasie z gminą Deszczno, trenowaliśmy w tamtejszej hali, a naszym prezesem przez cztery miesiące był wójt Jacek Wójcicki, obecny prezydent Gorzowa.
- I szybko pojawiły się pierwsze sukcesy, w tym medale.
- Tak, już w naszym debiucie wywalczyliśmy wicemistrzostwo Polski w PLFA8, czyli w lidze ósemek, która rozgrywana w Polsce jest od pięciu lat. Do tego sięgnęliśmy po brązowy medal w juniorach. Na kanwie tych sukcesów Stal bardziej się do nas przekonała i w 2015 roku ta współpraca się rozszerzyła. Praktycznie zostaliśmy wchłonięci w struktury kluby i od dwóch sezonów nie gramy jako Grizzlies, ale reprezentujemy już tylko Stal. Klub ponosi z tego tytuły większość kosztów, zajmuje się promocją, marketingiem, organizacją imprez oraz podpisywaniem umów ze sponsorami. Przy czym dalej jesteśmy w dużej mierze autonomiczną sekcją. We własnym zakresie staramy się darczyńców. Nie zawsze takich, co wykładają konkretne pieniądze, ale pomagają nam na rożnym poziomie. Czy to w organizacji spotkań, różnych wydarzeń czy zajęć treningowych na siłowni.
- Przed rokiem obroniliście wicemistrzostwo Polski w ósemkach, juniorzy zajęli czwarte miejsce. Pojawiła się myśl, żeby przystąpić do rozgrywek drugiej ligi PLFA, gdzie gra się już w 11-osobowych zespołach. Nie była to zbyt pochopna decyzja?
- Powracając jeszcze do wydarzeń sprzed roku warto zaznaczyć, że tytuł mistrzów kraju przegraliśmy w dramatycznych okolicznościach, zaledwie dwoma punktami z zespołem Warsaw OldBoys, gdzie występowało wielu byłych reprezentantów Polski. A juniorzy nawalili, bo w meczu o medal z Kraków Kings prowadzili 20:0 i wydawało im się, że już jest po wszystkim. Sport nie wybacza nonszalancji i skończyło się przegraną 20:22. Po takich wynikach pomysł z przystąpieniem do normalnych rozgrywek uważam, że był słuszny. Tam gra się już ze znanymi firmami, w dużych miastach, a ponadto chcąc rozwijać się sportowo należy stawiać przed sobą ambitne cele. W sumie zagraliśmy sześć meczów, z czego jeden wygraliśmy z Kozłami Poznań, pozostałe przegraliśmy, większość wysoko. Niestety, głównym problemem było to, że w najważniejszym momencie sezonu posypał nam się zespół. Było sporo kontuzji, wielu zawodników nagle zaczęło wyjeżdżać do pracy do Niemiec, Francji lub Holandii i nie było kim grać. Futbol 11-osobowy to zupełnie inny wymiar niż ośmioosobowy. Szybko zdaliśmy sprawę, że będą czekać nas kłopoty, choć sięgnęliśmy po wzmocnienia. Żeby grać w tej lidze trzeba mieć 40 dobrze przygotowanych zawodników i muszą oni trochę ze sobą pograć, bo najważniejsze jest zgranie.
- A jak ocenia pan tegoroczne występy juniorów?
- Nie spełnili oni pokładanych w nich oczekiwać, ale nie było też dramatycznie. Zgłosiliśmy się do rozgrywek zarówno w PLFA J-11 jak i PLFA J-8. W tych pierwszych połączyliśmy siły z zespołem Bielawa Ols i zadebiutowaliśmy jako Stalowe Sowy. W grupie eliminacyjnej zajęliśmy trzecią pozycję, a awans do dalszej fazy rozgrywek przegraliśmy z późniejszym mistrzem Polski Pathers Wrocław zaledwie jednym punktem. Samodzielnie wystąpiliśmy też w ósemkach. Po czterech zwycięstwach w eliminacjach w turnieju półfinałowym minimalnie przegraliśmy dwoma punktami z Warsaw Eagles. Tym samym marzenia o drugim medalu w tych rozgrywkach prysły.
- W Gorzowie pojawił się nowy klub, który przyjął znaną już gorzowianom nazwę Grizzlies, choć nie jest on spadkobiercą wcześniejszych sukcesów. Czy oznacza to, że popularność futbolu amerykańskiego w naszym mieście stale rośnie?
- Doprowadziliśmy do tego, że ta dyscyplina jest znana w gorzowskich szkołach, młodzież interesuje się tym sportem, coraz więcej młodzieży garnie się do nas, kolega zabiera kolegę na treningi i wielu próbuje sił. Nie każdy daje sobie radę, bo futbol amerykański to twardy sport, dla ambitnych ludzi. Moim zdaniem jesteśmy jednak za małym ośrodkiem na dwa kluby zajmujące się prowadzeniem futbolu amerykańskiego. Uważam, że jako środowisko powinniśmy współpracować na rzecz rozwijania tej dyscypliny. Mogę podać wiele przykładów innych polskich miast i miasteczek, gdzie próbowano tworzyć więcej niż jeden klub i praktycznie wszędzie jest to skazane na porażkę. Futbol amerykański nie jest jeszcze na tyle popularną dyscypliną w kraju, żeby przyciągał kibiców i sponsorów.
- Co dalej?
- Najpierw musimy dokładnie zastanowić się, do jakich rozgrywek seniorskich zgłosić zespół? Czy powrócić do ósemek czy dalej próbować sił w drugiej lidze? Decyzja powinna zapaść w ciągu kilku najbliższych dni, natomiast od stycznia musimy zebrać się do treningów i jak najlepiej przygotować do sezonu. Jeżeli chodzi o seniorów, to tu żadnych ambitnych celów nie będziemy przed sobą stawiać. W każdym meczu chcemy jak najlepiej się zaprezentować i powoli wprowadzać do składu naszych juniorów, którzy grają od trzech lat. W rozgrywkach juniorskich zaś obojętnie, gdzie będziemy występować, zawsze naszym celem będzie gra o najwyższe miejsce, bo mamy naprawdę zdolnych chłopaków I wiemy jak ich prowadzić, żeby mieć silny zespół.
- Jeżeli nowe Grizzlies zgłosi się do rozgrywek PLFA8, to w przyszłym roku mogą czekać nas gorzowskie derby, o ile podejmiecie taką samą decyzję?
- Życzę im najlepiej, a czy się zgłoszą to zobaczymy pod koniec listopada, kiedy przyjdzie czas deklaracji. Sportowo obawiam się jednak, że nie są oni przygotowani na poważne granie, bo jest tam za mało zawodników prezentujących ligowy poziom.
- Dziękuję za rozmowę.
Fot. Patryk Stachowiak/Stal Gorzów
W najbliższy weekend na stadionie przy ulicy Krasińskiego w Gorzowie odbędą się Mistrzostwa Polski Masters w lekkoatletyce - ogólnopolskie zawody dla doświadczonych sportowców, którzy ukończyli 35. rok życia. Wstęp bezpłatny.