2016-11-26, Sport
Czterech sekund zabrakło szczypiornistom gorzowskiej Stali do pokonania lidera.
- Byliśmy bardzo dobrze przygotowani do meczu, choć w jego trakcie nie mogliśmy poradzić sobie w sytuacjach liczebnego osłabienia. Nie mam jednak żadnych pretensji do zawodników, nie mam pretensji do żadnej ich akcji, bo zagrali naprawdę dobrze – przyznał po ostatnim gwizdku sędziów trener Stal Dariusz Molski.
O losach spotkania ze Spójnią Gdynia zadecydowały ostatnie sekundy. Gorzowianie przy stanie 25:24 mieli piłkę, przygotowali świetną okazję do strzelenia gola Mateuszowi Stupińskiemu, ten wszedł ze skrzydła, rzucił i piłka trafiła w słupek.
- Rzut był dobry, ale zabrakło kilku milimetrów, może centymetra i ta piłka po odbiciu od słupka wpadłaby do bramki. W hali zmienili wentylację, może trochę za mocno zawiało i tak się stało – trochę w żartobliwy sposób skomentował tę akcję nasz kapitan Oskar Serpina, chcąc tym samym rozładować emocje, jakie towarzyszyły meczowi.
Cztery sekundy przed końcem goście doprowadzili do wyrównania i trzeba obiektywnie przyznać, że zasłużyli na ten punkt. Gdynianie zaprezentowali wszystkie walory lidera, grali szybko, szczelnie w obronie, większość ich zawodników zaprezentowała wysokie wyszkolenie techniczne. O ich potencjale świadczy fakt, że aż dziewięciu zawodników wpisywało się na listę strzelców.
Już pierwsze minuty pokazały widzom, że czeka ich wysokiej klasy spektakl. W pierwszych fragmentach lepsze wrażenie sprawiali gdynianie, co było widać też po rezultacie. Szybko objęli prowadzenie 2:0 i dyktowali warunki gry. Na szczęście gorzowianie nie potrzebowali wiele czasu, żeby wejść na właściwe dla siebie obroty i praktycznie cała pierwsza połowa była wyrównana. Stal pierwsze prowadzenie objęła w 13 minucie, a do przerwy wypracowała sobie trzy bramki różnicy.
Początek drugiej odsłony ponownie był lepszy dla przyjezdnych, którzy szybko odrobili dwie bramki. Od tej chwili do 45 minuty lepiej radzili sobie żółto-niebiescy. I tak, krok po kroczku powiększali przewagę, która na kwadrans przed końcem wynosiła cztery bramki (20:16). Liderzy I ligi wzięli się ostro do pracy, chwilami sprytnie szukali fauli u gorzowian w ataku i dzięki temu odzyskiwali piłkę. Na cztery minuty przed końcem doprowadzili do remisu 23:23. Stal rzuciła kolejne dwa gole, ale nie zdołała ostatecznie zwyciężyć.
- Mecz jako widowisko dla kibiców był fajny, a my powinniśmy cieszyć się, że nasza twierdza nadal jest niezdobyta – kontynuował Oskar Serpina. – W sporcie szczęście sprzyja lepszym, ale dzisiaj nie wiadomo, kto był lepszy. Goście, co trzeba przyznać obiektywnie, też mieli swoje okazje. W sumie powinniśmy cieszyć się z tego remisu – dodał.
W podobnym tonie wypowiadali się inni nasi gracze. Miłosz Bekisz uważa, że remis nie jest żadnym powodem do załamywania rąk w sytuacji, kiedy został osiągnięty z głównym faworytem do gry w Superlidze.
- Najważniejsze, że daliśmy z siebie maksimum. Fajnie wyglądała ta nasza gra, a sam pojedynek stał na wysokim poziomie sportowym. Walczyliśmy do samego końca. Zabrakło tego szczęścia przy rzucie Mateusza. Na trybunach było sporo widzów, co nas dodatkowo motywowało. Walczymy dalej – dodał.
Robert Borowy
Fot. Marcin Szarejko
Kancelaria Andrysiak Stal Gorzów - Spójnia Gdynia 25:25 (13:10)
Stal: Marciniak, Nowicki – Turkowski 6, Gębala 5, Starzyński 4, Bekisz 2, Droździk 2, Kryszeń 2, Marcin Smolarek 2, Serpina 1, Kłak 1, Stupiński, Gryszka, Mariusz Smolarek, Śramkiewicz, Gałat.
W najbliższy weekend na stadionie przy ulicy Krasińskiego w Gorzowie odbędą się Mistrzostwa Polski Masters w lekkoatletyce - ogólnopolskie zawody dla doświadczonych sportowców, którzy ukończyli 35. rok życia. Wstęp bezpłatny.