2016-12-10, Sport
Jest ósme zwycięstwo koszykarek i gorzowianki na półmetku rundy zasadniczej plasują się na trzeciej pozycji w Basket Lidze Kobiet.
- Gdyby ktoś mi powiedział przed rozpoczęciem sezonu, że po pierwszej rundzie będziemy tak wysoko nigdy bym w to nie uwierzył. W najśmielszych snach nie przypuszczałem, że wygramy tyle spotkań – nie kryje zadowolenia trener InvestInTheWest AZS AJP Dariusz Maciejewski.
A mogło być jeszcze lepiej, gdyby nie przegrana w Ostrowie, a i w Sosnowcu była duża szansa na zwycięstwo. Nie narzekajmy jednak, tylko cieszmy się i trzymajmy kciuki, żeby nasze dziewczęta w rewanżach również grały tak skuteczniej. Łatwo nie będzie, bo i terminarz nie sprzyja gorzowiankom. Realne jest jednak odniesienie kilku zwycięstw, co może sprawić, że do fazy play off nasze przystąpią z dobrego miejsca i powalczą o awans do czwórki najlepszych.
Powróćmy jednak do dzisiejszego spotkania z Pszczółkami z Lublina. Rywalki zgodnie z przypuszczeniami zagrały dobrze, zespołowo i były trudnym przeciwnikiem. W pierwszych trzech minutach na parkiecie dominowały Stephanie Talbot i Dominika Owczarzak. I choć częściej do kosza trafiała Australijka, to jednak lublinianki szybko objęły kilkupunktowe prowadzenie. Owczarzak popisała się dwoma trafieniami za trzy i jednym za dwa. Talbot zaś najczęściej trafiała z osobistych i mieliśmy 8:5 dla przyjezdnych. Potem gorzowianki na krótko objęły minimalne prowadzenie, ale przytrafiła im się seria 0:8 i Pszczółki zaczęły powoli odlatywać. Wystarczyły dwie efektowne i skuteczne akcje Nicole Seekamp, potem jeszcze punkty rzuciła najlepsza koszykarki ligi w listopadzie Courtney Hurt i na krótką przerwę drużyny zeszły przy stanie 18:18. W drugiej kwarcie początkowo gra była wyrównana, ale po kilku minutach gospodynie wyraźnie przyśpieszyły tempo rozgrywania akcji, zaczęły seryjnie trafiać do kosza i przed przerwą wypracowały dziewięciopunktowe prowadzenie (39:30).
- Jeszcze kilka godzin przed meczem nie wiedziałem, czy zagrają Paulina Misiek i Nicole Seekamp. Dopadła je grypa jelitowa, były osłabione, ale zgłosiły chęć walki. Poprosiłem je, żeby pomogły na tyle, na ile mogą. Wiedziałem, że musimy przed ostatnią kwartą wypracować odpowiednią przewagę, bo kondycyjnie nie wytrzymamy spotkania – przyznał Dariusz Maciejewski.
To co zagrały gorzowianki w trzeciej kwarcie należy pokazywać w szkółkach koszykarskich. I nie chodzi o sam wynik, bo rzucenie 18 punktów na kolana nie powala, ale świetna gra w defensywie stała się kluczem do końcowego w sumie rozstrzygnięcia. Nasze potrafiły – na co zwróciła już po meczu uwagę jedna z liderek lublinianek Tess Madgen – świetnie wykorzystywać akcje po odzyskaniu piłki. Były również lepsze w szybkim ataku. Jedynie szwankowała zbiórka pod tablicą rywalek, ale one też nie zdobyły wielu punktów z drugiej szansy. Kiedy po 30 minutach na tablicy wyników widniał rezultat 57:40 wszyscy mogli być spokojni o końcowe rozstrzygnięcie, ale…
- Z przebiegu meczu gospodynie były lepsze i zasłużyły na wygraną, lecz moje zawodniczki miały naprawdę szansę podgonić w czwartej kwarcie – twierdził rozczarowany trener lublinianek Krzysztof Szewczyk, który nie miał jednak pretensji do dziewcząt. Miał rację, bo w krótkim czasie, ze względu na masę prostych błędów miejscowych, Pszczółki mogły zdobyć 8-10 punktów. Seryjnie marnowały w dogodnych okazjach i nie trafiały z osobistych.
- Gorzów jest najtrudniejszym terenem na jakim każdorazowo przychodzi nam grać i to się potwierdziło – dodał opiekun gości.
W końcowych minutach trener Maciejewski za bardzo nie wiedział, komu zaufać, bo chore Seekamp i Misiek nie dawały już rady. Australijka wręcz słaniała się na nogach, robiła masę prostych strat, ale chciała grać.
- Kasia Dźwigalska chwilami oddychała rękawami, a bałem się wstawić kogoś świeżego, nie rozgrzanego. Gdybyśmy przegrali całą winę wziąłbym na siebie – podkreślił nasz szkoleniowiec.
W ostatnich fragmentach kilkoma świetnymi akcjami popisała się na szczęście Dźwigalska. Sama stworzyła trzy dogodne okazje koleżankom, z których dwie zostały wykorzystane. Na zakończenie spotkania rzuciła jeszcze cztery punkty i końcowy wynik 68:54 jest bardzo okazały.
- Najciężej walczyło nam się pod tablicami, ale jakoś sobie poradziłyśmy. Potem dopadła nas dekoncentracja, lecz dałyśmy radę przetrwać najtrudniejsze momenty i super, że mamy kolejną wygraną – krótko podsumowała Courtney Hurt, zdobywczyni największej ilości punktów dla akademiczek. Inną naszą bohaterką została Stephanie Talbot (na zdjęciu), która popisała się triple-double. Zdobyła 12 punktów, miała 13 zbiórek i 10 asyst, co się wyjątkowo rzadko zdarza w kobiecym baskecie.
Robert Borowy
Fot. Bogusław Sacharczuk
InvestInTheWest: Hurt 22, Seekamp 14, Talbot 12, Dźwigalska 7, Szjtauer 7, Misiek 4, Jaworska 2.
Pszczółka Polski Cukier: Boyd 17, Madgen 12, Owczarzak 11, Ugoka 6, Dorogobuzowa 4, Mistygacz 2, Jujka 2.
W najbliższy weekend na stadionie przy ulicy Krasińskiego w Gorzowie odbędą się Mistrzostwa Polski Masters w lekkoatletyce - ogólnopolskie zawody dla doświadczonych sportowców, którzy ukończyli 35. rok życia. Wstęp bezpłatny.