2017-12-03, Sport
Gorzowskie koszykarki pokonały PGE MKK Siedlce 79:68 i obecnie plasują się na szóstej pozycji w Basket Lidze Kobiet.
Dla akademiczek miał to być spacerek i zapewne byłby, gdyby nie kiepskie otwarcie. Co prawda pierwsze punkty w meczu zdobyła Paulina Misiek, w trzeciej minucie nasze prowadziły jeszcze 7:5, lecz od tego momentu nastąpił zwrot. Skazywane na klęskę koszykarki z Siedlec zaczęły grać odważnie, dobrze broniły strefą i do tego szybko trzy razy z rzędu trafiły do kosza. Dzięki temu wyszły na prowadzenie 11:7, co dało im pewność w dalszej grze. Potem mieliśmy remisy 11:11, 13:13, ale końcówka inauguracyjnej kwarty ponownie należała do przyjezdnych. Podopieczne trenera Teodora Mołłowa wypracowały pięciopunktową przewagę, czym wyraźnie zmobilizowały… gorzowianki.
Zaraz po rozpoczęciu drugiej kwarty naszym wystarczyło 26 sekund, żeby zdobyć aż pięć punktów i ponownie wyjść na prowadzenie (23:22). Nie zniechęciło to wcale siedlczanek. Dalej stawiały twardy opór, przez niemal całą drugą kwartę wynik oscylował wokół remisu. Dopiero celne rzuty, najpierw za trzy punkty Julii Rytsikowej oraz chwilę później dwukrotnie Carolyn Swords, pozwoliły gospodyniom zwiększyć różnicę do pięciu punktów. Tuż przed przerwą Roksana Mołłowa zmniejszyła stratę do trzech oczek.
Każdy, kto myślał, że przerwa pozytywnie wpłynie na akademiczki mocno się pomylił. Po zmianie stron bardzo długo trwała zacięta walka o każdą piłkę, o każdy trafiony rzut i w trzeciej kwarcie prowadzenie kilka razy przechodziło z rak do rąk. Przyjezdne wyczuły swoją szansę, widząc, że gorzowianki grają na sporym zmęczeniu po czwartkowym pojedynku pucharowym z Besiktasem Stambuł i były naprawdę bliski sprawienia sporej niespodzianki.
- Widać było, że w pewnej chwili dziewczyny zaczęły oddychać rękawami. To efekt grania co trzy dni – przyznał trener akademiczek Dariusz Maciejewski.
Jak to czasami mówi się w języku sportowym, rywalki naszego zespołu ,,pękły’’ dopiero w czwartej kwarcie. Już na samym początku świetnie radziła sobie, rozgrywająca kapitalną partię, Carolyn Swords, która potrzebowała trzech akcji, żeby zdobyć kolejne sześć punktów. Rywalki odpowiedziały tylko jednym trafieniem Mołłowej. Pięć minut przed końcową syreną przewaga naszych przekroczyła dziesięć punktów (69:58), a kiedy trzy minuty przed zakończeniem pojedynku Aleksandra Pawlak trafiła za trzy punkty i na tablicy wyników pojawił się rezultat 76:61 stało się jasne, że mecz został rozstrzygnięty.
W końcówce siedlczanki trochę zmniejszyły różnicę, ale nie były w stanie bardziej się zbliżyć. Niemniej otrzymały sporo braw od obiektywnej gorzowskiej publiczności, ponieważ dzięki podjętej przez nich walce widzowie obejrzeli trochę emocjonującej gry z obu stron.
- Siłą gospodyń była świetnie grająca Swords. Mieć takiego centra to coś wspaniałego. Na odprawie przestrzegałem moje zawodniczki przed tą zawodniczką, ale nie były w stanie odciąć je od podań i w efekcie przegraliśmy – przyznał trener MKK Teodor Mołłow.
Dodajmy, że Carolyn Swords, która rzuciła 32 punkty, w czwartek miała ogromne problemy z meczu z Besiktasem. Narzekała na spory ból, chwilami w jej oczach można było dojrzeć łzy i trener Maciejewski słusznie ją wtedy oszczędzał. Amerykanka powróciła do pełni zdrowia i dzisiaj zagrała fenomenalnie.
Trener Maciejewski był zadowolony z końcowego rozstrzygnięcia. – Praktycznie od czwartku nie zrobiliśmy żadnego treningu i dziewczyny musiały wnieść się na wyżyny swoich umiejętności, żeby rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść. Siedlczanki zagrały niewygodną dla nas koszykówkę, ale na szczęście w ostatniej kwarcie zagraliśmy konsekwentnie, uniknęliśmy też nadmiaru strat - podkreślił.
InvestInTheWest AZS AJP Gorzów – PGE MKK Siedlce 79:68 (15:20, 23:15, 18:20, 23:13)
AZS AJP: Swords 32, Misiek 15, Prezelj 11, Spencer 5, Szajtauer 2 oraz Rytsikowa 11, Pawlak 3 i Stelmach.
MKK: Mołłowa 20, Parysek-Bochniak 14, Alikina 12 Trzeciak 7, Lapszynski 4 oraz Żukowska 6 i Gajw 5.
Znakomicie zaprezentowali się młodzi lekkoatleci AZS AWF Gorzów podczas mistrzostw Polski U-23 w Krakowie.