Szczypiorniści Stali wygrywają w karnych i przywożą dwa punkty

2018-01-13, Sport

Piłkarze ręczni pierwszej ligi powrócili na parkiety po pięciotygodniowej przerwie i szczypiorniści Stali od razu sprawili nam niezły horror.

Podopieczni trenera Dariusza Molskiego wybrali się do Malborka na spotkanie z tamtejszą Pomezanią. Gorzowianie przystępowali do pojedynku z dużym szacunkiem dla przeciwnika, w przedmeczowych wypowiedziach mówili wprost, że to gospodarze są faworytami potyczki, gdyż zagrają przed własną publicznością, w dobrze znanej sobie hali. Inna sprawa, że po pięciotygodniowej przerwie nikt nie był w stanie określić, w jakiej formie znajdują się obie drużyny.

Pierwsze akcje potwierdziły bardziej te opinie, które mówiły, iż trudno wskazać kandydata do zwycięstwa. Spotkanie od początku było wyrównane, choć to gospodarze musieli gonić wynik. W siódmej minucie Stal prowadziła 4:3 i po rozpoznaniu taktyki gry miejscowych zaczęła narzucać swój styl, co szybko zaprocentowało kilkoma kolejnymi golami. W 12 minucie mieliśmy już 8:3, a osiem minut później 12:7. To był efekt przede wszystkim dobrej gry defensywnej i szybkich kontrataków. Goście w tej fazie meczu grali naprawdę bardzo dobrze, mieli rywala pod pełną kontrolą i na przerwę zeszli przy prowadzeniu 17:12.

Po zmianie stron dosyć szybko trafił Bartosz Starzyński i stalowcy... stanęli. Może nie dosłownie, ale kolejne minuty należały już do gospodarzy, którzy szybko zbliżyli się na dwie bramki, zaś niespełna 20 minut przed końcową syreną mieliśmy już remis. Od tego momentu gra ponownie się wyrównała, choć częściej na prowadzeniu byli gorzowianie. Na pięć minut przed końcem prowadzili oni 26:24. Jeszcze 15 sekund przed końcem było 28:27, ale naszym ostatecznie nie udało się wygrać w regulaminowym czasie i trzeba było wykonywać rzuty karne. Stalowcy rzucali świetnie i po trafieniach Aleksandra Kryszenia, Mateusza Stupińskiego, Bartosza Starzyńskiego oraz Marcina Smolarka wygrali 4:2 i zainkasowali dwa punkty meczowe.