2018-02-20, Sport
Piłka ręczna ma w Gorzowie bogate tradycje. Kilka lat temu zapadła decyzja, by żużlowa Stal przejęła szczypiorniak, który w ostatnich latach przeżywał trudne chwile.
O przyszłości tej dyscypliny i budowaniu mody na piłkę ręczną wśród kibiców rozmawiamy z prezesem Stali Ireneuszem Maciejem Zmorą.
- Czy projekt zaangażowania się Stali w piłkę ręczną, który trwa już cztery lata zmierza w dobrym kierunku?
- Generalizując myślę, że zmierza on w dobrym kierunku. Niestety co jakiś czas musimy nasze plany rozwoju piłki ręcznej weryfikować. Ostatnio musieliśmy zweryfikować plany o cele sportowe, gdyż brak hali widowiskowo- sportowej powoduje, że jakakolwiek próba awansu na tym etapie jest bezcelowa. Teraz naszym głównym zadaniem jest odtworzenie struktury szkolenia, które wcześniej odbywało się tylko w stowarzyszeniu „Miś”. Dziś mamy już drużynę rezerw, która gra w trzeciej lidze i występują tam bardzo młodzi chłopcy. To wszystko wymaga jeszcze uzupełnienia o kolejne kategorie młodzieżowe, ale nie chcemy tego robić na siłę. Naszym zamiarem jest to, aby te struktury były budowane przez naturalny wzrost tych młodych chłopaków, którzy z każdym rokiem będą starsi.
- Rozumiem więc, że jeśli ponownie przyjdzie zaproszenie od władz Superligi, aby tam zagrać, to decyzja Stali będzie odmowna?
- Rok temu odmówiliśmy i uważam, że to była słuszna decyzja. Absolutnie nie ma mowy byśmy bez obiektu awansowali i nie mówię tu o kwestii proceduralnej, bo można byłoby uzyskać licencję warunkową. My jednak tego nie chcemy, my nie jesteśmy już w stanie nic więcej wydusić organizacyjnie z tego obiektu - są takie mecze kolokwialnie mówiąc, że sala napakowana jest po sam sufit. Zresztą można się dokładnie przyjrzeć czy ta sala, zaplecze spełnia warunki przystające do standardów Superligi. Do tego dochodzi jeszcze podwojenie obecnego budżetu do minimum 1,5 mln na grę w Superlidze. Dlatego, aby ten czas nie był zmarnowany, chcemy się skupić na szkoleniu młodzieży, a jednocześnie jeszcze raz przemyśleć czy nie przemodelować kształtu drużyny.
- Jak to konkretnie rozumieć?
- Drużyna była szykowana, aby awansować w trzecim roku czyli to miało być w kolejnym sezonie, a wiemy już teraz, że to jest niemożliwe. Chodzi więc o weryfikację naszych planów co do kontraktowania zawodników i co do koncepcji drużyny.
- Czyli Superliga w Gorzowie to kwestia jeszcze kilku lat?
- Trzy sezony jeszcze grania, czyli ten, który trwa i dwa następne. Ten trzeci to będzie sezon w którym gramy o awans, bo jak zakładam hala już powstanie do tego momentu.
- W takim razie, skoro kwestia awansu jest zawieszona w czasie, to jakie zadania są teraz najważniejsze dla Stali, jeśli chodzi o piłkę ręczną?
- To jest czas dla nas, oprócz odtworzenia piramidy szkoleniowej, aby odzyskać kibiców, którzy byli wcześniej związani z piłką ręczna. Chcemy zachęcić też kibiców żużlowych Stali, do przychodzenia na szczypiorniaka. Będziemy budować na nowo modę na piłkę ręczną w naszym mieście, mamy na to przynajmniej trzy lata, więc czasu jest jednocześnie dużo i mało.
- To jak zachęcić tego kibica żużlowego do kibicowania szczypiornistom?
- My już to robimy i frekwencja na niektórych meczach pokazuje, że tu już nie bardzo jest gdzie się zmieścić, są komplety, a my jeszcze dobrze marketingowo nie zdążyliśmy się rozpędzić. Wracając do pana pytania, możliwości jest wiele, ale generalnie chodzi oto, aby kibic wychodząc ze stadionu żużlowego lub z hali, wychodził z takim przekonaniem - było super, chcę wrócić. Trzeba spowodować, aby kibic poczuł się częścią wydarzenia, by był on włączany choćby w doping. To co się dzieje na arenie sportowej ma być dodatkiem do tego, co się dzieje na trybunach, żeby było takie otoczenie, taka atmosfera, taka zabawa, aby on chciał wracać niezależnie od tego, co mu się serwuje na arenie sportowej. Kibic ma się cieszyć nie tylko ligą, awansami, medalami, ale cieszyć się z samego wydarzenia, z atmosfery na trybunach. Dobrym przykładem tu jest chociażby memoriał Edwarda Jancarza, który gromadzi liczną publiczność. Tak jak mówię możliwości jest wiele, tym bardziej, że te dwie dyscypliny niosą ze sobą duży ładunek emocji, na żużlu mamy prędkość, ryzyko, a piłka ręczna to jest bardzo kontaktowy i widowiskowy sport, to jest też sport dla twardzieli, dla facetów ze stali.
- W kilku wywiadach wspominał pan o tym, że chciałb, żeby kibice aktywnie brali udział w zarządzaniu klubem. Podawał pan przykłady z ligi hiszpańskiej, gdzie socios mają nawet wpływ na wybór prezesa klubu. Nie uważa pan, że w polskich warunkach wydaje się to wręcz niemożliwe?
- A ja lubię rzeczy niemożliwe, jesteśmy w trakcie realizacji tego projektu.
- To proszę przybliżyć ten projekt. Jak kibice mieliby przykładowo wybierać pana na prezesa klubu?
- Kibice mają wybierać prezesa, a on sam sobie dobiera współpracowników. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to kibice będą wybierać prezesa i to nie będę ja, bo planuje najpóźniej definitywnie za pięć lat z funkcją prezesa się pożegnać, co oczywiście nie musi oznaczać odejścia z klubu.
- Czyli jakaś funkcja dyrektora sportowego dla pana?
- Nie wiem, to już zależy od nowego prezesa (ze śmiechem). Wrócę tylko do tego o czym zacząłem mówić. Chciałbym, aby za tych kilka lat kibice mieli możliwość wyboru prezesa będąc członkami klubu. Funkcjonuje to w Europie Zachodniej, gdzie kibice wnoszą stałą roczną opłatę by mieć określone przywileje. Chcemy u nas się z tym zmierzyć, chcemy by w przyszłości członkowie klubu mieli bierne i czynne prawo wyborcze , by mentalnie mówili to jest mój klub. Mówię teraz oczywiście hasłowo, bo to szersze zagadnienie, ale jeśli mi to się za pięć lat uda, to będę szczęśliwy.
- Wśród wielu kibiców żużlowych panuje opinia, że Stal powinna się skupić tylko na żużlu, aby nie rozpraszać energii, pieniędzy na inne sekcje. Czy mają oni rację?
- Oczywiście, że mają rację, że łatwiej się skupić na jednym punkcie, na jednym celu.
- To w takim razie skąd ten pomysł na piłkę ręczną pod skrzydłami Stali?
- Uważam, że dwie mocne dyscypliny w jednym klubie to jest trudne, ale nie jest to niemożliwe. My chcemy dostarczyć kibicom rozrywki, emocji przez cały rok, a nie jedynie żużel, który trwa tylko pół roku, a drugie pół nic się nie dzieje. Przez pół roku mamy okres martwy, dzieją się różne rzeczy marketingowe, ale nie jest to żużel, nie ma emocji sportowych dla kibiców. Dlatego zapadła decyzja, aby poszukać drugiej dyscypliny i tak się złożyło, że dla piłki ręcznej w naszym mieście nastały trudne czasy. Sekcja została zlikwidowana, w ogóle przez dwa lata nie było piłki ręcznej w Gorzowie. Wtedy zdecydowaliśmy się w klubie reaktywować piłkę ręczną, by emocje były cały rok pod marką Stali.
- Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Stal to świetnie prosperujący klub z wieloma kibicami, z piękną tradycją, ale sa jakieś zagrożenia organizacyjno-finansowe dla funkcjonowania Stali?
- Oczywiście, zagrożenia finansowe są nieustanne. Sytuacja finansowa klubu jest trudna i związana jest z gigantycznym kredytem 3,5 mln złoty, który zaciągnęliśmy i może to na zewnątrz wygląda kolorowo, ale w środku w klubie, jest codzienna walka o to, by przyciągać sponsorów, pozyskiwać środki finansowe. Chodzi o to, by z jednej strony łączyć spłatę kredytu z jak najlepszym wynikiem sportowym i zapięciem budżetu. Powiem tak, to jest dla nas bardzo trudne. Pewnie niektórzy się zapytają o kwotę zadłużenia, a jak nie powiem to pan zapyta. W tej chwili pozostało nam do spłaty 1,5 mln z 3,5. Cierpimy więc, krwawimy, ale z uporem maniaka realizujemy najważniejszy cel, czyli łączenie spłaty kredytu z wysokim wynikiem sportowym.
Przemysław Dygas
Znakomicie zaprezentowali się młodzi lekkoatleci AZS AWF Gorzów podczas mistrzostw Polski U-23 w Krakowie.