2018-03-08, Sport
W ostatnim domowym pojedynku naszych koszykarek z Artego Bydgoszcz w składzie przyjezdnych wystąpiły Agnieszka Szott-Hejmej oraz Justyna Żurowska-Cegielska, które przez wiele lat reprezentowały barwy gorzowskiego klubu.
Po meczu rozmawialiśmy z Justyną Żurowską-Cegielską.
- Przyjazd do Gorzowa to zawsze okazja do wspomnień i spotkań ze znajomymi?
- Zgadza się, zawsze z sentymentem tu wracam, mam wielu znajomych, jest także rodzina męża i chętnie tu wracam. Uświadomiłam sobie właśnie, że to już sporo lat, jak stąd wyjechałam.
- Nie masz wrażenia, że po waszych sukcesach sprzed kilku lat, gorzowska koszykówka nie rozwija się tak, jak można się było wówczas spodziewać?
- Powiem tak, wtedy osiągnęliśmy naprawdę bardzo wiele, doszliśmy do finałów mistrzostw Polski, zagraliśmy w eurolidze. To były naprawdę ogromne sukcesy i ciężko było coś jeszcze na tamtym poziomie organizacyjnym zdobyć. Trudno to będzie jeszcze w Gorzowie powtórzyć, z pewnością brak hali przyczynił się do tego, że ta gorzowska koszykówka została przyblokowana i nie rozwija się tak jakbyśmy do końca chcieli. Klub jednak cały czas istnieje, jest tu świetne szkolenie młodzieży i to nadal funkcjonuje. Moim marzeniem jest właśnie, aby na koniec kariery zagrać o złoty medal w zespole gorzowskim w nowej hali, razem z Kasią Dźwigalską oraz trenerami Maciejewskim i Pieczyrakiem. Byłoby naprawdę wyśmienicie.
- To piękne marzenie zwłaszcza dla kibiców gorzowskich, ale o końcu kariery chyba jeszcze nie myślisz i nadal jesteś powoływana do kadry Polski?
- Na razie nie planuję końca kariery, mam nadzieję, że jeszcze parę lat grania przede mną. Dopóki mnie trenerzy widzą w kadrze to będę się tam pojawiała chociaż nasza reprezentacja w koszykarskim świecie nic nie znaczy, gdyż nie ma nas na żadnych ważnych imprezach.
- Próbowałaś swoich sił we Francji, gdzie spędziłaś sezon. Jak oceniasz ten wyjazd z perspektywy czasu?
- Bardzo dobre wspomnienia mam z ligi francuskiej i gdyby nie to, że bardzo chciałam mieć w swojej kolekcji mistrzostwo Polski, a we Francji tego nie mogłam zdobyć ( z uśmiechem) to zostałabym tam dłużej.
- Która z zawodniczek gorzowskich podobała Ci się najbardziej w meczu z Twoją drużyną?
- Zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie Daria Stelmach, rozpoczęła z przytupem, świetnie rzucała, walczyła na całym boisku, potrafiła wyrwać piłkę. W naszej lidze mamy tyle zawodniczek z zagranicy, że takim młodym dziewczynom ciężko się przebić i fajnie, że ona próbuje.
- Na co stać akademiczki z Gorzowa w dalszej części sezonu?
- Różnie może być, liga jest bardzo wyrównana, tabela spłaszczona, więc trzeba grać cały czas na wysokich obrotach. Gorzów w tej lidze może wygrać z każdym i z pewnością będzie groźny.
- Mija już kilka lat od twego wyjazdu z Gorzowa, czy w kadrze gorzowianek są jeszcze zawodniczki, z którymi grałaś?
- Z tego co widzę to jest tylko Beata Jaworska i Magda Szajtauer, które były wtedy bardzo młodymi zawodniczkami. Nastąpiła wymiana pokoleniowa, ale trenerzy są nadal ci sami. Dodam, że przykro mi było gdy zobaczyłam z numerem cztery zagraniczną zawodniczkę. Uważam, że ten numer powinien być zastrzeżony i zachowany dla Kasi Dźwigalskiej, która tyle lat tu grała, jest wierna klubowi i tyle zrobiła przez te wszystkie lata dla Gorzowa. Liczę, że jeszcze wróci do grania, ale zobaczenie innej zawodniczki w koszulce Gorzowa z numerem cztery, a nie Kasi, to było dla mnie niemiłe zaskoczenie.
- Nie mogę Cię nie zapytać o żużel, lubisz ten sport?
- Zdecydowanie polubiłam żużel, jak tylko jest okazja to oglądam na żywo lub w telewizji. Zresztą jesteśmy z mężem kibicami i razem oglądamy czy to skoki narciarskie, czy piłkę nożną.
Znakomicie zaprezentowali się młodzi lekkoatleci AZS AWF Gorzów podczas mistrzostw Polski U-23 w Krakowie.