2018-07-23, Sport
Zdzisław Dudziec przez wiele lat było podporą Stilonu, z którym związał się na dobre i złe.
Mimo ukończenia 60 lat nadal jest czynnym zawodnikiem i występuje w rezerwach Stilonu w A- klasie.
Do Gorzowa trafił jako ukształtowany piłkarz i miał już na swoim koncie występy w drugiej lidze.
- Pochodzę z Dębna i już jako osiemnastolatek zadebiutowałem w miejscowym Dębie w drugiej lidze, a potem przez kilka lat występowałem w Celulozie Kostrzyn. Z tym klubem z czwartej ligi awansowaliśmy do mocnej wówczas drugiej ligi - wspomina Zdzisław Dudziec.
Po kilku latach gry w Kostrzynie Dudziec przeszedł do Stilonu, a ogromna w tym zasługa jego pierwszego trenera
- Mogę powiedzieć z przekonaniem, że spory wpływ na moją przygodę z piłką miał trener Roman Sługocki. To on mi dał szansę w Dębnie i ściągnął mnie potem do Kostrzyna. Gdy został trenerem w Gorzowie zaproponował mi natychmiast przeprowadzkę do Stilonu, a ja się zgodziłem. Dobre wspomnienia mam także z trenerem Eugeniuszem Ksolem i Mieczysławem Broniszewskim - odtwarza z pamięci Dudziec.
Stilon był wówczas solidnym zespołem drugoligowym i miał wielu zawodników, którzy z powodzeniem mogliby grać w wyższej klasie rozgrywkowej.
- W ataku szalał Zenek Burzawa, pod którego trenerzy Stilonu, a zwłaszcza trener Mieczysław Broniszewski, ustawiali wiele schematów gry i to przynosiło efekty. W obronie występowali Józef Ludniewski, Franciszek Filas i Arkadiusz Dragon, a bramki strzegł Jarosław Stróżyński. W naszej ofensywie świetnie grał Wiesław Osiecki oraz Ryszard Drożdż Było wtedy w Stilonie naprawdę wielu dobrych „grajków”, a w przeciwnych drużynach można było spotkać późniejsze gwiazdy reprezentacji jak Roman Kosecki czy Andrzej Buncol - dodaje Dudziec.
Był nawet taki sezon w historii niebiesko- białych, gdy wydawało się, że awans do pierwszej ligi musi stać się faktem. W sezonie 1990/91 Stilon spisywał się doskonale i przez wiele kolejek był liderem rozgrywek. Do historii przeszedł wtedy mecz stilonowców z Widzewem w Łodzi, gdzie sędzia wyraźnie sprzyjał gospodarzom, którzy walczyli o powrót do pierwszej ligi.
- Wiadomo, jakie to były czasy i w walce o awans liczył się ten, który miał za sobą sędziów. W Łodzi wygrywaliśmy długimi momentami z wielkim Widzewem, ale potem swoje zrobił sędzia. Pamiętam doskonale ten mecz i sytuację z karnym, którego nie było. Blokowałem piłkę, a zaatakował mnie zawodnik Widzewa, który wpadł mi na plecy. Razem upadliśmy na murawę, a sędzia zagwizdał karnego dla gospodarzy - wspomina z rozżaleniem piłkarz.
Jak wiadomo, Stilon nigdy nie awansował do pierwszej ligi, a po tym jak zakład opiekuńczy wycofał się z finansowania piłki nożnej, było już tylko, z każdym rokiem, coraz gorzej. Mimo to Zdzisław Dudziec cały czas był wierny Stilonowi. W jego barwach na boiskach drugoligowych zagrał 240 razy, a w trzeciej lidze zaliczył natomiast grubo ponad 100 spotkań.
- Do końca kariery grałem dla Stilonu, potem trenowałem przez kilka lat juniorów. Był także epizod w Starym Kurowie, gdzie, jako grający trener, walczyliśmy w czwartej lidze - przypomina Dudziec.
Trenerzy gorzowskiej drużyny zazwyczaj ustawiali go na obronie, a kibice zapamiętali go, jako zawodnika o niezwykłej wręcz kondycji. Jego świetne rajdy na prawym skrzydle i dośrodkowania stwarzały okazję do zdobycia bramek dla Burzawy czy Roberta Cieślewicza.
- Dudziec był przykładem zawodnika o świetnej kondycji, mówiliśmy o nim, że ma żelazne płuca. Przez tyle lat, co go znam, nie mogę nic złego o nim powiedzieć. Zawsze ciężko pracował, był wręcz tytanem pracy, zostawiał serce na boisku, nie narzekał. Co ważne omijały go także kontuzje, a mało, kto o tym pamięta, ale na początku grał w ataku. „Dziunek”, bo taki miał pseudonim Zdzisław Dudziec, był wzorem do naśladowania dla młodszych piłkarzy – przytacza z pamięci wieloletni kierownik gorzowskiej drużyny Liwiusz Sieradzki.
W podobnym tonie o legendzie Stilonu wypowiadają się koledzy z drużyny.
-Niesamowity walczak, nigdy nie odpuszczał, pracował za dwóch - wspomina były bramkarz Stilonu Jarosław Stróżyński.
W swojej karierze Zdzisław Dudziec miał także epizod na boiskach w Niemczech.
- Razem z Józkiem Ludniewskim graliśmy krótko w czwartej lidze w małym klubie w pobliżu Hamburga oraz później w Schwedt. Miło wspominam ten czas, spotkaliśmy tam fajnych ludzi, nie było też problemów z wypłatami - dodaje Dudziec.
Były obrońca Stilonu, po zakończeniu kariery był trenerem, prowadził m.in. Meprozet Stare Kurowo czy Dąb Dębno. Jednak nie była mu pisana kariera trenerska.
- Trudno było wówczas wyżyć z zawodu trenera. Wypłaty były niewielkie i jeszcze trzeba było się o nie prosić. Dlatego zdecydowałem, że czas skończyć z trenowaniem i zająć się czymś innym - stwierdził były obrońca niebiesko-białych.
Dudziec obecnie pracuje, jako kurier i z pracy jest zadowolony, a w wolnym czasie wciąż wspomaga młodszych kolegów w rozgrywkach A- klasy.
- Niedawno ukończyłem 60 lat, ale trudno rozstać się z futbolem i dopóki mi zdrowie dopisuje to będę bawił się dalej piłką w niższych klasach rozgrywkowych - podkreślił z przekonaniem Dudziec.
Jeśli ktoś z kibiców chciałby więc zobaczyć nadal w akcji jedną z legend gorzowskiej drużyny, to powinien śledzić rozgrywki rezerw Stilonu.
- Zdzichu jak tylko ma czas, to gra z nami i możemy się od niego wiele uczyć. Mimo swoich lat, nadal imponuje ambicją i kondycją oraz strzela piękne bramki - stwierdził trener rezerw Stilonu Paweł Cierach.
Dziś mało jest już takich zawodników jak Zdzisław Dudziec, który z bólem serca obserwuje to, co teraz się dzieje w Stilonie.
- Nie chce się nad tym dłużej rozwodzić, ale żal tego całego dorobku Stilonu. Stan obecny to konsekwencja tego, iż nieodpowiednie osoby znalazły się na nieodpowiednich stanowiskach w klubie – kończy z goryczą Dudziec.
Przemysław Dygas
Fot. Archiwum
Znakomicie zaprezentowali się młodzi lekkoatleci AZS AWF Gorzów podczas mistrzostw Polski U-23 w Krakowie.