2019-10-09, Sport
W pierwszym meczu przed własną publicznością zespół Polskiej Strefy Inwestycji Enea Gorzów przegrał z Arką Gdynia 82:89.
To było bardzo ładne widowiska dla kibiców. Obejrzeli oni w akcji dwie silne drużyny, z których gdynianki są już w wysokiej dyspozycji, gorzowianki dopiero dochodzą do optymalnej formy. Pokazały to zresztą pierwsze minuty. Podopieczne trenera Dariusza Maciejewskiego zaczęły mecz bardzo żywiołowo, od kilku składnych akcji. Rywalki, które niedawno awansowały do grupowych rozgrywek Euroligi, nie pozostawiły jednak nawet na chwilę swobody naszym dziewczętom i bardzo szybko je kontrowały. Wyrównany początek trwał tak naprawdę niespełna trzy minuty. Od stanu 7:8 zaczęła uwidaczniać się przewaga Arki, ale przede wszystkim imponowały one znakomitą skutecznością rzutową. Wychodziło im dosłownie wszystko, w tym trzypunktowe trafienia. Trzeba przyznać, że pierwsza kwarta to był popis świetnej gry gdynianek.
Druga kwarta była już bardziej wyrównana, choć cały czas inicjatywę miały koszykarki Arki, w szeregach których dominowały Allen Rebecca i znana nam wszystkim Maria Papowa. W miejscowym zespole najaktywniejszą była Kahleah Copper. W sumie na przerwę zespoły zeszły już przy 15-punktowym prowadzeniu gdynianek, zaś po zmianie stron szybko wypracowały one kolejne punkty i w 25 minucie zapowiadało się na koszykarską katastrofę. Gorzowianki przegrywały już bowiem 38:61, nie mogąc poradzić sobie głównie z rzutami rywalek z obwodu. Jak pokazały pomeczowe statystyki, Arka aż trzynaście razy trafiła za trzy punkty i to był ich klucz do sukcesu.
Powróćmy jednak do tego co zaczęło dziać się od wspomnianej 25 minuty. Na parkiecie najpierw pojawiła się Katarzyna Dźwigalska, potem Wiktoria Keller. Te dwie zawodniczki dzieli kilka koszykarskich pokoleń, ale połączyło serce do walki. I one tak naprawdę pociągnęły nasz zespół do przodu i tuż przed końcem trzeciej kwarty było już tylko dziesięcioma punktami dla przyjezdnych (55:65). W samej końcówce przeciwniczki ponownie odskoczyły na wyraźną przewagę, ale kiedyś akademiczki potrafiły odrobić szesnaście punktów w ostatniej kwarcie z Wisłą Kraków, czemu miałoby się nie udać z Arką. Tak zapewne pomyśleli sobie kibice, którzy głośnym dopingiem zagrzewali ,,sreberka’’ do dalszej walki.
Czwarta kwarta miała wiele odsłon. Już po kilku minutach zrobiło się 69:73, a więc tylko cztery punkty dzieliły od odrobienia strat. Arka nie odpuszczała, zaś w końcówce ponownie było już blisko, nawet w pewnym momencie różnica wynosiła tylko trzy oczka (80:83). Gdynianki dysponują jednak dojrzałym zespołem i nie pozwoliły sobie na wyrwanie zwycięstwa, na które na pewno zasłużyły. Brawa jednak dla akademiczek za walkę do ostatniej syreny. Tak bowiem buduje się charakter zespołu, a sezon dopiero startuje.
- Arka była lepszym zespołem przez 30 minut i potrzeba sobie otwarcie to powiedzieć – mówił zaraz po ostatniej syrenie trener Dariusz Maciejewski. - Naszym problemem był brak zespołowości. Musimy to wypracować. Cieszę się natomiast, że przynajmniej niektóre dziewczyny, jak Wiktoria Keller czy Kasia Dźwigalska potrafiły zostawić na parkiecie serce. I wyprowadziły drużynę z zapaści, w końcówce mieliśmy nawet szansę wygrać. O porażce ostatecznie zadecydowały rzuty za trzy punkty, bo w innych statystykach byliśmy lepsi – dodał nasz szkoleniowiec.
Robert Borowy
Enea Gorzów: Copper 28, Green 14, Keller 12, Juskaite 11, Maiga 6, Prezelj 4, Dźwigalska 3, Kaczmarczyk 2, Jackson 2, Matkowska.
Arka Gdynia: Kastanek 21, Allen 19, Slamova 16, Greinacher 12, Balintova 11, Papova 10, Wińkowska 0, Rembiszewska 0
No to lecimy dalej z transferami! Gorzów to jej dom, więc nie może być inaczej.