2022-02-10, Sport
Rozmowa z Mateuszem Stupińskim, piłkarzem ręcznym Budneksu Stali Gorzów
- Czego zabrakło drużynie Stali w meczu z Grupą Azoty Unią Tarnów, żeby awansować do ćwierćfinału Pucharu Polski?
- Wszystkiego po trochu. Przede wszystkim umiejętności i zdrowia. Ja przykładowo mocno odczułem to spotkanie, choć jako skrzydłowy trochę mniej muszę się angażować w grę niż koledzy ze środka pola. Oni mają zdecydowanie więcej pracy do wykonania i naprawdę robili wszystko, żeby podtrzymać rywala. Tarnowianie potwierdzili, iż nieprzypadkowo przed rokiem grali w finale Pucharu Polski, nieźle sobie radzą też w Superlidze.
- Największe problemy pojawiły się pod koniec pierwszej połowy, kiedy to rywale w krótkim odstępie czasu rzucili cztery gole z rzędu i odskoczyli na wysokie prowadzenie. Co się stało?
- Będąc zespołem o mniejszych umiejętnościach sportowych i chcąc walczyć jak równy z równym z drużynami z Superligi praktycznie nie możemy popełniać własnych błędów. A to w meczu z Unią Tarnów było aż nadto widoczne. Mieliśmy przestój pod koniec pierwszej połowy i potem po kilku minutach od rozpoczęcia drugiej części. Naszą szansą walki o zwycięstwo w takim pojedynku jest trzymanie się rywala w okolicach remisu i podjęcie próby zaatakowania pod koniec meczu. Wcześniej z Wybrzeżem Gdańsk to nam wyszło, z Unią już nie daliśmy rady. Nie powiem, że te stracone szybko gole tuż przed przerwą podcięły nam skrzydła, bo chcieliśmy dalej walczyć, ale nie byliśmy w stanie. Plan był oczywiście, wiedzieliśmy co musimy skorygować, ale co innego teoria, co innego praktyka.
- Powróćmy jeszcze do wcześniejszej wygranej z Wybrzeżem Gdańsk, bo tamte zwycięstwo rozbudziło nasze apetyty na dalsze awanse. Czym różnili się ci rywale, choć w tabeli w Superlidze są sąsiadami?
- Gdańszczanie przyjechali do nas po ciężkich treningach, przygotowując się do wznowienia rozgrywek. My już w tym czasie graliśmy i nie chcę oczywiście umniejszać naszego zwycięstwa, ale potrafiliśmy wtedy wykorzystać ich słabość, ich ,,ciężkie’’ nogi. Dzisiaj było odwrotnie, to tarnowianie wykorzystali naszą słabszą grę.
- Spróbujemy jednak, na podstawie tego co obejrzeliśmy w meczach z tymi dwoma drużynami oraz aktualnej pozycji w Lidze Centralnej ocenić, czy Budnex Stal Gorzów jest dzisiaj zespołem mogącym już zaatakować bramy najwyższej klasy rozgrywek?
- Te dwa różne mecze nie dają w mojej ocenie jeszcze odpowiedniego obrazu, aczkolwiek coś tam dowiedzieliśmy się o poziomie Superligi. Dodając do tego naszą wysoką pozycję w Lidze Centralnej można powiedzieć, że fundamenty pod budowę zespołu mogącego grać w Superlidze mamy, ale nadal czeka nas jeszcze sporo pracy. Z obecnym składem i obecnie prezentowanym poziomem sportowym byłoby nam bardzo ciężko powalczyć. Owszem, w pojedynczych meczach zapewne byśmy powalczyli o wygrane, ale tutaj bardziej chodzi o przygotowanie się do ewentualnego awansu. Jeżeli będzie taka wola władz klubu.
- W jaki sposób należy się przygotować?
- Piłka ręczna jest dyscypliną, gdzie duże znaczenie ma odpowiednie zgranie zespołu. Na to potrzeba trochę czasu. Dlaczego ze sportowego punktu widzenia najlepiej byłoby najpierw zbudować zespół pod awans i ograć go w Lidze Centralnej, a dopiero potem awansować.
- Pucharu Polski w tym sezonie już nie zdobędziecie. Czy w obecnej sytuacji znajdziecie w sobie jeszcze motywację do skutecznej gry w Lidze Centralnej, skoro obecna pozycja w tabeli pokazuje, że nie powinniście mieć problemów z utrzymaniem, a o awansie nie ma co jeszcze marzyć?
- Przed meczem z Unią Tarnów powiedzieliśmy sobie, że lekcję z ligowego grania już odrobiliśmy i spróbujemy powalczyć o coś więcej. Niestety, nie udało się, powracamy do ligi i na pewno nie zabraknie nam motywacji, żeby do końca sezonu grać jak najlepiej. Przed nami jest prawie cała runda rewanżowa, a więc czeka nas sporo meczów. Najbliższy już w sobotę u siebie z silną Nielbą Wągrowiec o godzinie 17.00. Utrzymanie podium byłoby dla nas dużym sukcesem i spróbujemy o nie powalczyć.
- Martwi to, że co chwilę z waszego obozu docierają informacje o licznych kontuzjach i chorobach. Z czego to wynika?
- Taki mamy pechowy sezon. W zeszłym roku nie było z tym problemów, teraz jakoś to się nawarstwiło. Musimy sobie jakoś z tym radzić.
- To tym bardziej trzeba docenić waszą dotychczasową postawę?
- Wydaje mi się, że tak. Ja jestem dumny z naszej drużyny, z gry wszystkich chłopaków, bo naprawdę każdy daje z siebie wszystko co może. W każdym spotkaniu gramy na maksimum umiejętności bez względu na skład, w jakim wychodzimy na parkiet. Uważam, że do tej pory zrobiliśmy coś niemożliwego, bo przy takiej liczbie kontuzji powinniśmy być dużo niżej w tabeli. Wiem, że wielu ma jeszcze w pamięci nasz występ w Białej Podlaskiej, gdzie do przerwy prowadziliśmy 11 bramkami, a przegraliśmy jedną. Ale to wtedy właśnie, na parkiecie jednego z potentatów ligi, kompletnie byliśmy rozbici kadrowo i w drugiej połowie ci co grali nie wytrzymali siłowo i kondycyjnie. Gospodarze nas dogonili i w ostatniej chwili wygrali. Zabrakło nam jednej zdrowej osoby na zmianę i byśmy wtedy zainkasowali komplet punktów.
- Co jest waszym największym atutem w tym sezonie?
- Zaskoczę może trochę, ale potrafimy pomimo krótkiej ławki dopasować się do każdego rywala i grać z nim w ekonomiczny sposób. Konsekwentnie, spokojnie i skutecznie. Nie wyszło tylko w Białej Podlaskiej, ale to naprawdę świetna drużyna.
- Dziękuję za rozmowę.
Selekcjoner siatkarskiej kadry Brazylii, Bernardo Rezende, ogłosił właśnie skład piętnastu zawodników, którzy rozpoczną przygotowania do tegorocznej Ligi Narodów.