2022-09-09, Sport
Ostatni pojedynek naszych żużlowców w Częstochowie, w tym kontrowersyjne decyzje sędziego z końcówki spotkania, udowodnił po raz kolejny jak duże emocje wzbudza sportowa rywalizacja, a są one jeszcze większe, gdy pojawiają się błędy arbitrów, zawodników, działaczy lub trenerów.
Jest to wówczas szeroko i długo komentowane przez prasę oraz oczywiście przez kibiców, dzięki wszechobecnym mediom społecznościowym, gdzie pojawiają się mniej lub bardziej wyważone komentarze. Nie inaczej było w Landsbergu, gdzie po I wojnie światowej sportowa rywalizacja wywoływała podobne przeżycia, choć wtedy kibice upust swoim emocjom mogli dać wyraz w trakcie meczu lub w ewentualnym liście do prasy. Dziwne i nierzadko zaskakujące zachowania w czasie spotkań nad Wartą, piłkarzy, sędziów, działaczy czy publiczności były niejednokrotnie opisywane przez prasę i miały często przesłanie wychowawcze.
Szczególnie pod obstrzałem byli sędziowie, którym wypominano, że podejmują złe decyzje, nie nadążają za akcją, powodują zdenerwowanie kibiców. Zdarzały się im pomyłki, które już wówczas dla publiczności były niewybaczalne, jak choćby podyktowanie rzutu karnego za to tylko, że bramkarz z piłką w rękach zrobił cztery kroki. Nie wytrzymywali też piłkarze, którzy nie mogli pogodzić się z usunięciem z boiska, wtedy to arbiter natychmiast przerywał mecz. Przykładowo w pojedynku drużyn robotniczych w listopadzie 1925 roku między Eintrachtem Landsberg a drużyną z Sulęcina padło aż 11 bramek, a wszystkie dla gospodarzy. Przed przerwą zawodnik gości został usunięty z boiska za niesportowe zachowanie, wtedy to dwóch jego kolegów bez żadnego powodu czy kontuzji zeszło z murawy. Sędzia kontynuował spotkanie, które miało już do końca jednostronny przebieg. W tym przypadku, jak to w rozgrywkach robotniczych bywało, obyło się bez podania nazwisk piłkarzy.
Prasa nie miała jednak litości dla zachowania dwójki zawodników LSV23 Landsberg w grudniu 1928 roku. Drużyna ta udała się w osłabionym składzie na mecz do Kostrzyna, który zakończył się jej pogromem aż 13:2. Po szóstej bramce dla gospodarzy z boiska zszedł jeden z zawodników gości, a po dziewiątej kolejny bez wyraźnej przyczyny. Mimo to pozostała dziewiątka czerwono-biało-zielonych dzielnie kontynuowała grę do ostatniego gwizdka arbitra. Dziennikarz obecny na meczu nie krył poirytowania dla zawodników, którzy opuścili plac gry, wymienił nawet ich nazwiska w relacji, a byli to Wriese i Dobrochowski.
Dostało się też ekipie najstarszego klubu w Landsbergu, który miał zagrać w niedzielę 24 lutego 1924 roku ligowy mecz w Myśliborzu. Odległość niewielka, dojazd szybki, lecz piłkarze zespołu 1.FC1912, jak pisała prasa „woleli siedzieć przy gorącym niedzielnym piecu”. Dziennikarz nie znalazł tu usprawiedliwienia minusową temperaturą, która panowała w tym miesiącu.
Upominano również na łamach gazet publiczność, której zachowanie powinno stać na wyższym poziomie, tym bardziej, że na meczach była młodzież. Niektórzy widzowie jednak nie panowali nad sobą, a zwłaszcza w stronę sędziego kierowano kwieciste epitety. Przy zapowiedziach spotkań zwłaszcza, gdy przyjeżdżał rywal z Berlina prasa oczekiwała dobrego meczu, a w pomeczowej relacji kwitowała krótko, że przeciwnik spełnił oczekiwania publiczności lub zawiódł, zwłaszcza jak zabrakło w składzie uznanych nazwisk. Zdarzali się oczywiście dziennikarze słabo przygotowani, mało obiektywni, którzy mieli problemy z rozpoznaniem zawodników czy strzelców bramek. Choć na ich usprawiedliwienie trzeba powiedzieć, że wówczas zawodnicy nie mieli początkowo nawet numerów na koszulkach.
Piszący relacje sportowe znad Warty dla berlińskiej gazety „Fussball Woche” Kurt Pfeiffer opisywał mecze Victorii Landsberg i nawet jak czerwono-biali przegrywali z innymi zespołami z naszego miasta, co im się często zdarzało, to potrafił opisać jedyną bramkę dla tej drużyny lub wskazać, że najlepszym na boisku był właśnie zawodnik Victorii. Mimo, iż ta drużyna była dopiero czwartą siłą w piłkarskim Landsbergu. Okazało się, dzięki zachowanym w gorzowskim archiwum, protokołom klubu, że Pfeiffer był jednym z działaczy Victorii.
Przemysław Dygas
Po zakończeniu sezonu działacze Cuprum Stilonu Gorzów ogłaszają zmiany kadrowe pod kątem nowego sezonu.