2025-12-23, Sport
W kolejnym meczu Orlen Basket Ligi Kobiet gorzowskie koszykarki zagrały w Arenie Gorzów z beniaminkiem, Contimaxem MOSiR Bochnia.
Podopieczne trenera Dariusza Maciejewskiego były murowanymi faworytkami, pomimo że nadal nie mogły skorzystać z dwóch swoich bardzo silnych ogniw, czyli Ashley Owusu i Weroniki Telengi. Wszyscy jednak mieli w pamięci pierwszy mecz z udziałem tych zespołów i wtedy wicemistrzynie Polski grały w pełnym składzie a i tak przegrały w Bochni 76:81. Stąd nikt nie lekceważył rywalki i słusznie, bo chwilami pachniało sporą sensacją.
Początek spotkania był wyrównany, prowadzenie zmieniało się siedmiokrotnie. Dopiero od stanu 10:9 miejscowe wrzuciły wyższy bieg, popisały się kilkoma fajnymi akcjami i pierwszą kwartę wygrały pewnie 22:12.
Druga kwarta rozpoczęła się tak jak zakończyła pierwsza, czyli od dominacji gospodyń. Kiedy zdobyły one siedem punktów z rzędu i w 12 minucie na tablicy pojawił się wynik 29:12 praktycznie wszyscy zebrani w hali nie mieli wątpliwości, że ten mecz już do końca będzie toczył się pod wyraźne dyktando ,,sreberek’’.
- One są już chyba myślami przy wigilii – zaczęli w pewnym momencie rozmawiać ze sobą kibice, a z czasem niektórzy żartowali, że większość zawodniczek jest już po świątecznej kolacji. Dlaczego? Od 12 do 30 minuty oglądaliśmy bowiem jedną wielką nieporadność w wykonaniu tegorocznych zdobywczyń Superpucharu i Pucharu Polski.
Nasze koszykarki – powiedzmy to wprost - grały źle, czasami bardzo źle. Były toporne w swoich akcjach, bardzo przewidywalne i nieskuteczne. Nie miały żądnego pomysłu, a trener Dariusz Maciejewski w trakcie jednej z przerw tak się zdenerwował, że padło tam wiele ostrych słów, po których… niewiele się zmieniło na korzyść.
Tylko dzięki chwilowym zrywom oraz świetnej – podkreślamy to grubą linią - grze przez całe spotkanie naszej Amerykanki Courtney Hurt udało się utrzymywać prowadzenie, choć chwilami było ono minimalne. W trzeciej kwarcie w pewnej chwili wynosiło zaledwie jeden punkt (45:44), a było już na plusie 17 punktów.
Przed ostatnią odsłoną wynik był więc nadal sprawą otwartą. Gorzowianki prowadziły 55:50 i na szczęście dobrze weszły w czwartą kwartą. W krótkim czasie zza łuku trafiły Wiktoria Stasiak oraz Magdalena Szymkiewicz i mieliśmy 61:50. To dało oddech, choć jeszcze przez kolejnych kilka minut trzeba było pracować nad uzyskaniem bezpiecznej przewagi. Udało się to dopiero w 35 minucie, kiedy po dwóch trafieniach Rebeki Mikulasikovej oraz po jednym Hurt i Szymkiewicz nasze zdobyły kolejnych siedem punktów i prowadziły już 75:59, a do końcowej syreny pozostawały niespełna 4,5 minuty. W końcówce ambitne zawodniczki z Bochni odrobiły kilka punktów, ale nie były już w stanie zbliżyć się na choćby jednocyfrową stratę.
Za tydzień gorzowianki zagrają ponownie w Arenie Gorzów ze Ślęzą Wrocław. Miejmy nadzieję, że w mocniejszym składzie i bardziej skoncentrowane, bo z taką gra jak dzisiaj, to raczej wrocławianki nie zdołają pokonać. Na szczęście każdy mecz pisze swoją historię.
RB
Zdjęcia: Bogusław Sacharczuk
KSSSE ENEA AJP GORZÓW – CONTIMAX MOSiR BOCHNIA 87:73 (22:12, 18:21, 15:17, 32:23)
W kolejnym meczu Orlen Basket Ligi Kobiet gorzowskie koszykarki zagrały w Arenie Gorzów z beniaminkiem, Contimaxem MOSiR Bochnia.