Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Sport »
Amandy, Jana, Juliana , 27 maja 2025

Od Padewskiego do Śwista, czyli spotkanie po latach Wielkiej Stali!

2013-12-16, Sport

- Jestem bardzo miło zaskoczony, że na nasze zaproszenie odpowiedziało tak dużo zawodników, działaczy i sponsorów – powiedział Marek Towalski po zlocie największych gorzowskich sław czarnego toru, który miał miejsce pod koniec minionego tygodnia.

medium_news_header_5909.jpg

Nasi emerytowani żużlowcy żyją bardzo aktywnie. Przed dwoma miesiącami wystąpili w teatrze, teraz zorganizowali zlot. Od lewej stoją: Stanisław Maciejewicz (mechanik), Roman Jóźwiak, Jerzy Rembas, Ryszard Dziatkowiak, Ryszard Fabiszewski, Bogusław Nowak, Jerzy Padewski, Andrzej Pogorzelski, Roman Bukartyk (wieloletni kierownik drużyny). Na dole klęczą Marek Towalski i Mieczysław Woźniak

 

A wszystko zaczęło się od propozycji Zenona Plecha. Któregoś dnia rzucił on hasło, żeby skrzyknąć się i przy złocistym napoju z pianką powspominać. Pomysł trafił na podatny grunt. Sprawami organizacyjnymi zajął się Marek Towalski.

- Myślałem, że jak uda się zebrać dziesięciu kolegów to wszystko. Na wszelki wypadek przygotowałem długą listę i jak zacząłem sondować każdy mówił: świetny pomysł. Przyjdę. W sumie pojawiło się ponad 40 osób, a kilka które nie dojechały, jak Mirek Ćwikła, to tylko dlatego, że miały bardzo poważne obowiązki rodzinne lub zawodowe. I nie kryły zawodu, że nie mogą być z nami – tłumaczy.

I tak w jednym miejscu, w jednym czasie pojawili się ludzie, którzy wspólnie sięgnęli po masę medali mistrzostw świata czy Polski, w tym komplet siedmiu tytułów drużynowych mistrzostw kraju. Z grupy pamiętających jeszcze starty w II lidze na przełomie lat 50 i 60. był Jerzy Padewski. Z tych co zdobywali pierwsze medale w lidze w latach 1964-66 na spotkanie dotarł Andrzej Pogorzelski, który przyjechał z Gniezna. Najsilniejszą grupę stanowili żużlowcy, którzy w latach 70. seryjnie sięgali po mistrzostwo Polski. Pojawili się więc Zenon Plech, Jerzy Rembas, Bogusław Nowak, Mieczysław Woźniak, Ryszard Dziatkowiak, Roman Jóźwiak, Ryszard Fabiszewski, Bolesław Rzewiński i oczywiście Marek Towalski. Z młodszych był Piotr Świst, jedyny w tym gronie któremu nigdy nie udało się sięgnąć ze Stalą po złoto w lidze.

- To było pierwsze takie spotkanie, mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja do skrzyknięcia kolegów i nie wykluczam, że rozszerzymy naszą grupę o kolejne pokolenie zawodników, których liderem był właśnie Piotrek Świst. Jestem zdania, że powinniśmy utrzymywać kontakty, bo wspólnie stworzyliśmy kawałek historii Gorzowa – podkreślił Marek Towalski.

Nie tylko byli zawodnicy przyszli do Pubu Stali na bulwarze, żeby powspominać dawne czasy. Wymienić wszystkich tu gości byłoby bardzo trudne, ale kilka nazwisk naprawdę warto wspomnieć. Chodzi o działaczy, Janusza Nasińskiego, Romana Bukartyka, Antoniego Galińskiego, Bogdana Sobeckiego, a przede wszystkim sędziwego już Zdzisława Palickiego, którzy przez kilkadziesiąt lat był spikerem na zawodach w Gorzowie i pałeczkę przekazał dopiero red. Krzysztofowi Hołyńskiemu. Był też wieloletni dyrektor Zakładów Mechanicznych Stanisław Stachowiak, czy Henryk Zguczyński, wieloletni mechanik, który rzemiosła uczył się od Edwarda Pilarczyka i Stanisława Maciejewicza. Pojawili się Adam PodsiadłoStanisław Szczuciński, Andrzej Dzierliński, Mirosław Wieczorkiewicz, dr Andrzej Wasilewski czy były wiceprezes Stali Geert Borett. Nie mogło zabraknąć obecnego  prezesa Ireneusza Macieja Zmory.

Niejednemu łza w oku się zakręciła, kiedy na dużym ekranie pojawiły się archiwalne relacje. Ot choćby z finału drużynowych mistrzostw świata na Wembley w 1973 roku. W roli komentatora wystąpił… Zenon Plech, który jeździł w tych zawodach i sporo ciekawych rzeczy o nich opowiedział, choć akurat nie był to najlepszy występ biało-czerwonych. Bo Polakom nigdy nie szło na Wembley. Andrzej Pogorzelski do dzisiaj nie może zrozumieć, dlaczego on i inni polscy zawodnicy nie dawali sobie radym na tym narodowym, nieistniejącym już stadionie.

- Ile razy nie pojechałem tam na mistrzostwa, czy to indywidualne czy drużynowe, zawsze miałem kłopoty. Te Wembley było dla nas przeklęte. Dlaczego? Chyba dlatego, że w tamtych czasach praktycznie wszystkie polskie tory miały typowo żużlową nawierzchnię, a na Wembley była położona taka granitowa, ale o dosyć dziwnej konstynstencji. I nigdy nie mogliśmy dopasować się do niej. Gdybyśmy mogli więcej potrenować niż tylko to co dawał oficjalny trening może byśmy ją rozgryźli – wspomina.

Do zlotu byłych żużlowców Stali doszło dzięki pomocy licznej grupy mniejszych i większych sponsorów, swój wkład wniosła też dzisiejsza Stal.

- Chciałbym podziękować prezesowi Zmorze nie tylko za obecność na spotkaniu, ale też wszechstronną pomoc. Zresztą zawsze możemy liczyć na dobrą współpracę z obecnymi władzami klubu. To jest ważne, bo my jako stara gwardia ciągle mocno przeżywamy występy naszych młodszych kolegów – powiedział na zakończenie Marek Towalski.

Robert Borowy

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x