Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Sport »
Floriana, Michała, Moniki , 4 maja 2025

Mundial 2014: Brazylia upokorzona

2014-07-09, Sport

To, co wydarzyło się wczoraj na brazylijskim mundialu, określić można jednym słowem: masakra! Nazwa miasta Belo Horizonte, w wolnym tłumaczeniu znaczy ,,piękny widok''. Dla brazylijskiego narodu, gra jedenastki Canarinhos w półfinałowym meczu z drużyną Niemiec, była widokiem koszmarnym, wręcz ciosem w kochające serce!

medium_news_header_8069.jpg

Już bezradna postawa brazylijskiej defensywy przy pierwszym golu, strzelonym przez Thomasa Muellera, sygnalizowała, że - parafrazując słowa ministra Bartłomieja Sienkiewicza - ,,brazylijska defensywa istnieje tylko teoretycznie''... A okres między 23 a 29 minutą meczu, gdy w ciągu sześciu minut Canarinhos stracili kolejne cztery gole, przejdzie do annałów mistrzostw świata!    

Bez kapitana zespoły Thiago Silvy, brazylijscy obrońcy funkcjonowali niczym przysłowiowe ,,dzieci we mgle''. Zastępujący go Dante raził powolnością i małą zwrotnością, a cały kwartet - brakiem zgrania i zrozumienia. A stąd już tylko krok do koszmarnych błędów i nieodpowiedzialności (nieudane pułapki ofsajdowe, straty piłki, brak asekuracji). Efekt był żałosny, by nie rzec - katastrofalny! Wynik 1:7, to najbardziej dotkliwa klęska w całej historii brazylijskich występów w finałach mistrzostw świata!

Gdy w 1966 roku, w trakcie finałów na boiskach Anglii, mający walczyć o swój trzeci tytuł Brazylijczycy odpadli już po fazie grupowej, jedna z zawiedzionych fanek Canarinhos, zaledwie siedemnastoletnia samobójczyni, rzuciła się z okrętu do morza ze słowami: - Nienawidzę Pelego!...

Po upokarzającej klęsce z Niemcami, zbiorowe harakiri powinna popełnić cała drużyna Canarinhos! O ile oczywiście ma honor.

Zgodnie z moimi wczorajszymi przypuszczeniami, trener Luiz Felipe Scolari nie miał drugiego asa w rękawie, zdolnego zastąpić Neymara. Widoczne więc było jak na dłoni, że całkowicie rozpadła mu się misternie budowana koncepcja gry zespołu. Nad oceną gry Hulka, Freda czy filigranowego Bernarda (tylko 168 cm wzrostu i zaledwie 63 kg wagi), spuśćmy zasłonę milczenia... Zastąpić Neymara próbował Oscar, strzelec honorowego gola już w doliczonym czasie gry, lecz i on daleki jest od swojej szczytowej formy. Czy w zaistniałej sytuacji istniała jakakolwiek szansa, by przedłużyć marzenia brazylijskiego narodu o szóstym tytule mistrza świata ich piłkarzy? Pytanie wydaje się czysto retoryczne...

O zwycięskiej drużynie Niemiec, szerzej napiszę przed wielkim finałem. A na razie, krótko o dzisiejszym, drugim półfinale, pomiędzy reprezentacjami Holandii i Argentyny.

Po wtorkowej masakrze Brazylijczyków, także akcje drugiego przedstawiciela Ameryki Łacińskiej, Argentyny, wyraźnie spadły. Dziś wydaje się bardzo prawdopodobne, że w nadchodzącą niedzielę, na słynnej Maracanie w Rio de Janeiro, w wielkim finale mistrzostw świata, rozegrany zostanie de facto finał mistrzostw Europy. Byłoby to kolejne upokorzenie dla Latynosów, którzy w dotychczasowych finałach mistrzostw świata, rozegranych na kontynencie południowoamerykańskim, zawsze kończyli w glorii zwycięzców.

Aby tę szczęśliwą przedłużyć, na wyżyny swoich możliwości muszą wznieść się dziś Lionel Messi i S-ka.  Dotychczasowe mecze Argentyńczyków na tegorocznym mundialu wskazują, że będzie o to raczej trudno. Mimo wielu komplementów pod adresem asa argentyńskiego zespołu, widać, że i jemu idzie jak po grudzie. Oczywiście, w każdej sekundzie stać go, by błysnąć geniuszem, ową przysłowiową iskrą bożą. Tyle, że już dawno nie zaprezentował swojego ,,firmowego'' rajdu, a i na pojedyncze zwody coraz trudniej mu nabrać obrońców rywali. Drugi as zespołu, Angel Di Maria, też jest zdolny do wielkich rzeczy. Brak mu jednak regularności w grze, miewa swoje chimery i dość często zawodzi pod bramką. Na dokładkę, doznał także bolesnej kontuzji uda, która praktycznie uniemożliwia mu walkę na śmierć i życie. 

Inni argentyńscy napastnicy wyraźnie zawodzą, choć ostatnio ocknął się na moment Gonzalo Higuain, zapewniając zespołowi awans do półfinału.

W sumie jednak, większe zaufanie wzbudzają dziś Holendrzy, których prowadzą do boju niezniszczalny Arjen Robben, rozgrywający Wesley Sneijder i zawsze groźny Robin van Persie, wspierani przez kilku młodych wilczków, na czele z 20-latkiem Memphisem Depayem z PSV Eindhoven. To może wystarczyć, by Oranjes po raz czwarty w swej historii awansowali do finału MŚ. A czy starczy na złoto, pokaże czas.   

Janusz Dobrzyński

         

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x