Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Sport »
Emila, Neleny, Romy , 22 maja 2025

Hitchcock by tego nie wymyślił…

2014-09-17, Sport

Już w niedzielę na stadionie im. Edwarda Jancarza odbędzie się rewanżowy pojedynek o awans do wielkiego finału pomiędzy zespołami Stali Gorzów i SPAR Falubaz Zielona Góra.

Bohaterowie lubuskich derbów w 1984 roku - Andrzej Huszcza i Jerzy Rembas - czasami jeździli też wspólnie dla reprezentacji Polski
Bohaterowie lubuskich derbów w 1984 roku - Andrzej Huszcza i Jerzy Rembas - czasami jeździli też wspólnie dla reprezentacji Polski

Zapowiadają się ogromne emocje a końcowy wynik zapewne będzie sprawą otwartą do końcowych wyścigów. Tak jak już wielokrotnie bywało w historii meczów lubuskich. Ot choćby w 1984 roku, kiedy to zarówno w Zielonej Górze, jak i w Gorzowie, kibice obejrzeli dwa fantastyczne i dramatyczne widowiska. W oczekiwaniu na niedzielne spotkanie cofnijmy się o 30 lat i przypomnijmy sobie te dwa mecze...

* * *

Każdy, kto był świadkiem gorzowsko-zielonogórskich pojedynków w 1984 roku zapewne jeszcze dzisiaj przyzna, że tak dramatycznych, trzymających w napięciu od pierwszego do ostatniego biegu dwóch spotkań w jednym sezonie nie było we wcześniejszych latach. I nie ma tu większego znaczenia, że oba zakończyły się minimalnymi zwycięstwami Stali. Największą siłą tych meczów był pokaz piękna speedwaya oraz sportowa postawa zawodników. Nie do końca doceniona przez część dziennikarzy i działaczy innych klubów.

W wyniku losowania terminarza już po raz trzynasty, z czego ósmy z rzędu, na pierwszy derbowy pojedynek żużlowcy zaprosili wszystkich do Zielonej Góry. Była to ostatnia kolejka pierwszej rundy.

Zaczęło się pomyślnie dla gospodarzy, a radość była tym większa, że Tomaszewski pozostawił za plecami mającego znakomity sezon Rembasa. Po chwili było już 9:3, lecz od trzeciego wyścigu powoli do głosu zaczęli dochodzić liderzy gości. Nowak od pierwszego swojego startu imponował świetnym przeglądem sytuacji na torze, Rembas po niepowodzeniu w inauguracyjnej odsłonie szybko dokonał korekt w ustawieniu motocykla i stał się nieosiągalny. Do tego solidnie punktował Jancarz. I zielonogórzanie stanęli przed dylematem, jak rozegrać ten pojedynek, w sytuacji kiedy z trudem przychodziło im wygrywanie wyścigów indywidualnie. Dodatkowo w piątym biegu upadek zanotował Krzystyniak i opuścił tor z grymasem bólu na twarzy. W 11 wyścigu po raz drugi w tym spotkaniu rewelacyjnie pojechał Grzelak i pilotowany przez Nowaka przywiózł z nim komplet punktów, a Stal wyszła na pierwsze prowadzenie. Rwący się do walki Krzystyniak został wypuszczony przez kierownictwo zespołu do 13 biegu i sprostał zadaniu, ale zawiódł jego partner i goście nadal prowadzili. Nic nie zmieniło się po przedostatnim wyścigu. Emocje sięgnęły zenitu. Po starcie do 15 biegu w pierwszym łuku doszło do kolizji. Na torze leżeli Huszcza i Grzelak. Sędzia Roman Cheładze wykluczył gorzowianina.

- Przecież ja nic nie zrobiłem. Nawet nie dotknąłem Huszczy – nie krył rozczarowania decyzją arbitra junior Stali. 

W powtórce po raz kolejny świetnym startem zaimponował Nowak. Przez blisko trzy okrążenia jechał szerszym łukiem, a twardo atakujący Huszcza próbował wyprzedzić go po wewnętrznej. Na każdym wirażu zawodnicy zrównywali się, lecz przy wyjściu motocykl Nowaka nabierał większej prędkości i na prostej gorzowianin każdorazowo był kilka metrów z przodu. Na trzecim kółku lider Falubazu postanowił przy wyjściu z drugiego łuku maksymalnie podjechać do rywala. Uczynił to tak niefortunnie, że centralnie wjechał w niego i doszło do groźnie wyglądającej wywrotki obu zawodników.

- Nic nie było, Nowak zahaczył o bandę hakiem – było słychać krzyki z części trybun. Innego zdania byli kibice sympatyzujący ze Stalą. W cichszych rozmowach klęli pod nosem i obarczali winą za wypadek Huszczę. Kilka dni po zawodach ,,Tomek’’ przyznał, że trochę za mocno go wyniosło i uderzył w Nowaka. Było mu z tego powodu przykro, zwłaszcza że obaj zawodnicy przyjaźnili się.

- Nigdy tego nie ukrywałem, że z wieloma żużlowcami z Gorzowa miałem bardzo dobre kontakty, u Jancarza mieszkałem przez pewien czas, kiedy jeździłem w lidze angielskiej. Przyjaźniłem się z Nowakiem czy z Rembasem – wiele razy potem to powtarzał, a w jednym z wywiadów prasowych pod koniec lat 80. na pytanie redaktora Jacka Portali, czy gdyby miał zmienić barwy klubowe, to do jakiego zespołu by przeszedł, odpowiedział, że do Stali Gorzów, ewentualnie Unii Leszno.

Dramaturgię tego karambolu podniósł red. Tadeusz Cegielski, który widząc po upadku na torze kask, zaczął krzyczeć na falach radia, które prowadziło bezpośrednią relację, że po torze toczy się głowa w żółtym pokrowcu.

- Kiedy moja mama usłyszała te zdanie, o mało nie dostała zawału – wspomina Nowak. – Słuchała relacji z meczu i doskonale wiedziała, że to ja jadę w tym biegu w żółtym kasku. Oczywiście nigdy nie miałem pretensji do pana Cegielskiego, bo jemu emocje też mogły się udzielić – dodał ,,Boguś’’.

Roman Cheładze, były toruński żużlowiec, potem arbiter mający uprawnienia międzynarodowe, nie miał wątpliwości, kto jest winny całego zdarzenia. Wyciągnął czarną oraz czerwoną flagę oznaczającą wykluczenie Huszczy. Zresztą obaj zawodnicy na sygnale pojechali karetkami do szpitala. Nowak doznał ogólnych potłuczeń, Huszcza miał kontuzjowany staw skokowy prawej nogi i trzeba było założyć gips. Widownia werdykt arbitra przyjęła gwizdami, choć nie miała racji. Mecz jednak nie był jeszcze zakończony. W miejsce Nowaka na tor wyjechał Woźniak, którego zadaniem było dowiezienie do mety dwóch punktów. Po puszczeniu przez sędziego taśmy startowej publiczność była świadkiem niecodziennej sytuacji, bo ani Żeromski ani Woźniak wcale nie ruszyli jak z katapulty. Otworzyli oni manetki gazu na pół gwizdka.

- Doskonale wiedziałem, że Żeromski będzie próbował prowokować mnie do jazdy kontaktowej, ale skupiłem się na spokojnym dowiezieniu dwóch punktów. Zresztą każdorazowo jak przejeżdżałem obok parkingu widziałem kolegów, którzy machali do mnie, bym jechał jak... najwolniej. Nie zapomnę tego obrazu do końca życia. Bałem się tylko jakiegoś defektu – przyznał Woźniak.

Żeromski widząc brak ochoty ze strony rywala do szybszej jazdy pomknął do mety, ale po uzyskanym czasie widać było, że nie spieszyło mu się do obejrzenia czarno-białej szachownicy. Gorzowianin za to jechał w bezpiecznej odległości, a po minięciu mety znalazł się w objęciach pozostałych kolegów, mechaników i szefostwa klubu. Wygrana Stali była niespodzianką, ale nie sensacją.

Było to jedno z najbardziej emocjonujących spotkań w dotychczasowej historii derbów lubuskich. W trakcie zawodów emocje sięgnęły takiego poziomu, że jeden z widzów, niestety, nie wytrzymał napięcia i z podejrzeniem ciężkiego zawału serca trafił do szpitala.

1 lipca 1984 r.

FALUBAZ ZIELONA GÓRA – STAL GORZÓW 44:45

Falubaz: Andrzej Huszcza 10 (3, 2, 3, 2, w), Piotr Tomaszewski 5 (2, 1, 1, 1, -), Maciej Jaworek 8 (3, 1, 2, 0, 2), Zbigniew Błażejczak 1 (1, 0, 0, -, -), Jan Krzystyniak 4 (1, w, -, -, 3), Wiesław Pawlak 8 (2, 3, 1, 1, 1), Stefan Żeromski 8 (2, 2, 1, w, 3), Grzegorz Malinowski ns.

Stal: Jerzy Rembas 13 (1, 3, 3, 3, 3), Krzysztof Grzelak 5 (0, 2, 0, 3, w), Edward Jancarz 10 (2, 2, 2, 3, 1), Mirosław Daniszewski 0 (0, -, -, -, -), Bogusław Nowak 11 (3, 3, 3, 2, u/-), Ryszard Franczyszyn 1 (0, 0, 1, 0, -), Mieczysław Woźniak 5 (1, 0, 2, 0, 2), Cezary Owiżyc 0 (0).

* * * 

Przed rewanżem w ostatniej kolejce sytuacja w tabeli była mocno zagmatwana. Wiadome było tylko to, że medalami podzielą się Unia, Stal i Falubaz. Pewne było również, że z tego tercetu mistrzem nie będą już zielonogórzanie. Oni w przypadku wygranej zgarnęliby srebrny medal, spychając obrońców mistrzowskiego tytułu na trzecią pozycję. Stal musiała zwyciężyć i liczyć na porażkę Unii w Rzeszowie z tamtejszą Stalą, która z kolei walczyła o uniknięcie baraży. Remisy w żużlu zdarzają się rzadko, ale w przypadku tych obu pojedynków można było spodziewać się takich rozstrzygnięć. W gorzowskim meczu remis nie był na rękę żadnej z drużyn. Stal w takim przypadku straciłaby nawet teoretyczne szanse na złoto, Falubaz pozostałby i tak na trzecim miejscu. W Rzeszowie remis był idealnym wynikiem dla jeżdżących tam drużyn.

No i zaczęło się. W obecności nadkompletu widzów w Gorzowie rozgorzała walka na całego. Już w wyścigu otwarcia Jasinowski tak pechowo upadł na drugim wirażu, że znalazł się w parkingu traktorów. Ktoś nie domknął dobrze bramy, ale na szczęście junior Falubazu wstał cały i zdrowy i był zdolny do dalszej jazdy. W czwartym biegu zdecydowanie prowadzący Jaworek tuż przed metą miał defekt motocykla i gospodarze, którzy od dwóch miesięcy jeździli bez kontuzjowanego w meczu towarzyskim z Włochami Jancarza, uciekli na sześć punktów. Wystarczyła rezerwa taktyczna i Jaworek do spółki z Krzystyniakiem odrobili cztery oczka. Potem Stal mozolnie zaczęła budować przewagę, korzystając na zbyt nerwowej jeździe młodzieżowców i rezerwowych Falubazu, którzy zaliczyli kilka upadków. Kiedy po 11 wyścigu było już 37:29 wydawało się, że jest po ,,herbatce’’. Ci, którzy nie docenili w tym momencie zadziornych zielonogórzan, prowadzonych przez trenera Langnera, musieli być potem mocno zaskoczeni. Wystarczyły dwie podwójne wygrane i przed ostatnim biegiem był remis 42:42.

W czasach, kiedy nie było jeszcze Internetu, telefonów komórkowych i wielu stacji telewizyjno-radiowych, istniały duże trudności z bieżącą kontrolą wydarzeń na innych arenach. Pomimo wielu prób łączenia się telefonicznego z Rzeszowem, jakie wykonywał dyrektor Stali Antoni Galiński, wynik tego drugiego spotkania nadal nie był znany. Ani też jego przebieg.

- Wiedziałem, że musimy ten ostatni wyścig wygrać, bo to była jedyna nasza szansa na zdobycie mistrzostwa, choć obiektywnie rzecz biorąc jakoś nie wierzyłem, że w Rzeszowie może dojść do niespodzianki – opowiada Jerzy Rembas.

I ruszyli. Rembas, Huszcza, Żeromski, Franczyszyn. Przez blisko cztery okrążenia trwała zacięta walka Rembasa z Huszczą o pierwszą pozycję. Z tyłu początkowo młodzieżowiec Stali jechał przed weteranem z Falubazu, lecz w tym przypadku zaowocowało doświadczenie Żeromskiego, który wyszedł na trzecią pozycję. Na wejściu w ostatni łuk był remis w biegu i remis w meczu. Nie dający nikomu nic. Nagle na szczycie łuku atakujący Rembasa lider gości wyprostował motocykl i gwałtownie zwolnił. Defekt! Zdziwiony Żeromski przejechał obok kolegi klubowego, zaraz potem minął go Franczyszyn. Stal wygrała 46:44, a kilka minut potem dotarła długo oczekiwana wiadomość z Rzeszowa. Tam mecz zakończył się rezultatem 45:45, choć cztery wyścigi przed końcem leszczynianie prowadzili 41:25. Końcowa kolejność: 1. Unia, 2. Stal, 3. Falubaz.

No i zaczęło się... Już wieczorne wiadomości sportowe w ogólnopolskiej telewizji pokazały fragment meczu znad Wisłoka, w którym najbardziej spektakularne ujęcia to widok kibiców machających... banknotami. Nikt nie miał wątpliwości, że w końcówce doszło do przedziwnej niemocy ,,Byków’’. W konsekwencji władze żużlowe zaliczyły rezultat tego pojedynku po 11 biegu (41:25) i odebrały mistrzowski tytuł Unii. W Gorzowie zaczęto przebąkiwać coś o złotym medalu, ale GKSŻ przyznała Stali jedynie organizację finału IMP w następnym roku. Pojawiły się jednak komentarze, jakoby finisz gorzowskiego meczu również nie był do końca czysty. Oburzony takimi opiniami był Huszcza i nic dziwnego, bo kto był na tym spotkaniu i siedział przy wejściu lub wyjściu z drugiego łuku, doskonale widział, jak na tych ostatnich metrach w motocyklu ,,Tomka’’ strzelił łańcuch. Czy był to efekt wady, złej zapinki czy zbyt ostrego wejścia w łuk, to już w tej chwili nie ma żadnego znaczenia.

- Gdybym wyprzedził Jurka mielibyśmy srebrny medal, a czułem że w każdej chwili mogę go minąć, dlatego na tym ostatnim łuku poszedłem na całość. Może za ostro, stąd nie wytrzymał ten łańcuch – wielokrotnie potem opowiadał Huszcza, ale nie wszyscy dziennikarze czy komentatorzy są przekonani co do tej wersji. W jednym z wydań ,,Sportowca’’ z 1984 roku możemy znaleźć wypowiedź ówczesnego wiceprezesa leszczyńskiej Unii Kazimierza Jaworskiego, który w rozmowie z red. Bartłomiejem Czekańskim mecz Stali z Falubazem nazwał ,,dziwnym’’.

- Myśmy nikogo jednak za rękę nie złapali i nikomu nic nie zarzucamy… - ostrożnie dodał.

O tym, że w gorzowskim parkingu doszło do sąsiedzkiego porozumienia, zwłaszcza w obliczu wydarzeń rzeszowskich, słychać było w środowisku przez wiele lat. Z całą świadomością można powiedzieć, że jest to totalna bzdura, rozsiewana przez tych, którzy wtedy nawet nie byli na tym meczu i nie widzieli jego przebiegu, a zwłaszcza fruwającego po torze łańcucha Huszczy.

Jerzy Rembas doskonale pamięta ostatni bieg i przyznaje, że przez cały dystans czuł oddech rywala na plecach.

- Andrzej miał tak dynamiczny styl jazdy, że każdorazowo, kiedy był za mną świetnie wiedziałem, że przez cztery kółka nie będę miał spokoju. I zawsze kombinowałem co by tu zrobić, żeby nie dać się objechać. Raz się udawało, innym razem nie. W tym słynnym biegu nieźle się napociłem. Myślę, że gdyby nie defekt sprzętu Andrzeja to i tak dowiózłbym zwycięstwo do mety – uważa popularny ,,George’’.

7 października 1984 r.

STAL GORZÓW – FALUBAZ ZIELONA GÓRA 46:44

Stal: Jerzy Rembas 14 (3, 2, 3, 3, 3), Mirosław Daniszewski 3 (1, 1, 1, 0, 0), Mieczysław Woźniak 8 (2, 2, 2, 1, 1), Ryszard Franczyszyn 7 (1, 3, 1, 1, 1), Bogusław Nowak 12 (2, 1, 3, 3, 3), Stanisław Racięda 2 (1, 0, 1, -, 0), Cezary Owiżyc 0 (0), Jarosław Gała ns.

Falubaz: Maciej Jaworek 10 (2, 1, 3, d, 2, 2), Ryszard Jasinowski 2 (u, 0, 2, -, -), Jan Krzystyniak 13 (3, 2, 2, 2, 2, 2), Wiesław Pawlak 4 (0, -, -, 1, 3), Andrzej Huszcza 12 (3, 3, 3, 3, d), Piotr Tomaszewski 0 (u, u, -, ns, -), Stefan Żeromski 3 (w, 1, 2), Jarosław Glinka 0 (u).

Robert Borowy

Fot. Mirosław Wieczorkiewicz

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x