2013-11-15, Sport
Rozmowa z Krzysztofem Kocikiem, nowym trenerem siatkarzy Rajbudu Meprozet GTPS Gorzów
* Sezon rozpoczęliście od czterech zwycięstw z zespołami, z których większość znajduje się obecnie w dolnym rejonie tabeli. Potem przyszły dwie porażki z Morzem Szczecin oraz Olimpią Sulęcin, a więc z drużynami, które przewodzą w lidze. Czy oznacza to, że jesteście zespołem jedynie środka tabeli?
- Zdecydowanie za wcześnie na taką ocenę. Przypomnę, że od początku rozgrywek borykamy się problemami kadrowymi. Dopiero co na parkiet powrócił Paweł Maciejewicz, a to przecież on miał być naszą siłą napędową w grze ofensywnej. Przykładów mógłby podać więcej, ale to w tej chwili jest nieistotne. Pamiętajmy za to, że sprawa awansu do I ligi rozstrzygnie się dopiero w drugiej fazie rozgrywek, kiedy będziemy mieli play offy. Oczywiście, nie możemy teraz pozwolić sobie na dalsze tracenie punktów, bo w pierwszej kolejności musimy awansować do czwórki najlepszych. Zresztą tegoroczny system rozgrywek jest dosyć mocno rozbudowany i wiele w tym czasie może się wydarzyć. Najważniejsze to, że przegrywając teraz u siebie z Morzem czy Olimpią nie pogrzebaliśmy szans i musimy ,,zresetować’’ swoje głowy i wziąć się do jeszcze cięższej pracy.
* Ale gdzie tkwi główna przyczyną waszej słabej gry? I to od początku sezonu…
- W tym, że praktycznie wszyscy nasi gracze nie prezentują odpowiednio wysokiej formy. Gramy na 50, może 60 procent możliwości. Rezerwy są więc bardzo duże i trzeba zrobić wszystko, żeby w jak najkrótszym czasie je uruchomić. Wierzę w chłopaków, wierzę w siebie i spodziewam się, że w najważniejszych spotkaniach sezonu będziemy grali na więcej niż 100 procent. Pamiętam jak występowałem jeszcze w Bydgoszczy. Tam jednego sezonu przyszło wielu nowych chłopaków i w pierwszej fazie rozgrywek nic nam nie wychodziło. Kiedy jednak wszystko się zazębiło staliśmy się postrachem ligi. U nas teraz też jest wielu nowych, często jeszcze nie doświadczonych siatkarzy, którzy potrzebują czasu.
* Mam wrażenie, że problemem jest też ,,nijaka’’ postawa zespołu na parkiecie. Brakuje dynamiki, żywiołowości, radości.
- Zgadza się. Musimy dodatkowo popracować w sferze mentalnej. Może to wynikać ze wspomnianych wcześniej kontuzji. Bywało, że zawodnicy rezerwowi, którzy mieli czasami wchodzić z ławki na parkiet i nabierać doświadczenia, nagle musieli wziąć na swoje barki odpowiedzialność za wynik. Nie każdy wytrzymał tę próbę. Brakowało tego sportowego luzu, odpowiedniego rozprężenia i jednoczesnego skupienia się na grze, a nie myśleniu, co będzie jak popsuję jedną czy drugą piłkę. Niektórzy zawodnicy momentami grają, jakby mieli przy skroni postawioną lufę pistoletu i obawiali się strzału, w chwili kiedy popełnią błąd. Brakuje im spokoju i rozwagi. Teraz wszyscy jesteśmy zdrowi, niektórzy muszą jeszcze odbudować formę. Myślę, że jeżeli to nastąpi wtedy drużyna odzyska pewność siebie.
* Dziękuję za rozmowę.
Robert Borowy
Sezon ligowy dla piłkarzy ręcznych Stali Gorzów powoli się kończy i dobrze.