2013-04-02, Kultura
„Traktat o łuskaniu fasoli” Wiesława Myśliwskiego aż prosi się o wystawienie na scenie, tymczasem jego teatralne realizacje są zaskakująco nieliczne. Autor sam poddał formę: monodram.
W książce do starego człowieka łuskającego fasolę przychodzi nieznajomy, aby kupić trochę fasoli. I wtedy ten pierwszy rozpoczyna opowiadanie mu historyjek o własnym życiu. Nic prostszego: przekazać ze sceny te historyjki. Tyle że na pewno nie wszystkie, bo czas czytania tej książki na płycie MP3 wynosi 16 godzin i 45 minut, tymczasem monodram na scenie powinien zamknąć się w godzinie. Co wybrać? Przed takim pytaniem staje każdy, kto zdecyduje się przełożyć tekst Myśliwskiego na scenę. W Gorzowie za opracowanie scenariusza zabrali się: Michał Anioł - aktor występujący w monodramie i Sławomir Batyra – reżyser.
Łuskanie fasoli było jednym z tradycyjnych zwyczajów na polskiej wsi. W jesienne wieczory przy stole zbierali się starzy i młodzi, kobiety i mężczyźni, by wspólnie ze strąków wyłuskać wysuszoną fasolę. Ta monotonna czynność aż prosiła się o opowieści o przeszłości i współczesności, o znajomych i nieznajomych, o życiowym szczęściu i nieszczęściu. Bohater „Traktatu” opowiada nieznajomemu o losie swojej chłopskiej rodziny jak tylko sięga pamięcią, opowiada o tragicznym losie w okresie wojny, potem o własnym życiu sieroty stale zmagającego się z trudami życia, o przemianach na ziemi i o przemianach w człowieku. Najprostsza forma – opowieść – o najtrudniejszych problemach ludzkiej egzystencji. Ale jak „słowo” przełożyć na „teatr”, gdzie obok słowa równie ważne w widowisku są: ruch, scenografia, sztuka aktorska, mimika, gest, muzyka itd.?
Na pustej scenie tylko proste krzesełko i czworokątny stolik. Wchodzi aktor ubrany w ręcznie zrobiony sweter, zwyczajny. Opowiada o łuskaniu fasoli, choć na stoliku nie ma żadnych strąków. Bo tu nie strąki są najważniejsze. Opowiada komuś, kogo on widzi, ale pewnie ten słuchacz musi być gdzieś daleko za ostatnim rzędem widzów, bo odbiorca nie wie, do kogo aktor kieruje swoje opowieści. A gdyby tak opowiadał do nas? Do widzów? Albo jeszcze lepiej do konkretnego widza wybranego na każdym przedstawieniu? Wtedy związek opowiadacza z odbiorcą na pewno byłby bliższy. Widz wiedziałby, że to jest opowiadanie do niego, także do jego sąsiada i sąsiada sąsiada także. Różne są te opowieści: jedna o walkach w czasie pierwszej wojny światowej, inna o dziecku, które ocalało, bo akurat poszło do piwnicy po kartofle, a w tym czasie hitlerowcy zabili wszystkich mieszkańców wsi i spalili zabudowania, jeszcze inna o współczesnych mieszkańców letniska nad jeziorem, które urządzono na polu rodziny bohatera. I jeszcze o dziecięcych marzeniach, i jeszcze… Tematy tu nie są najważniejsze. Istotna jest filozofia życia, stosunek tego prostego człowieka do innych ludzi, do ziemi, do przemian.
Przedstawienie „O łuskaniu fasoli” jest współfinansowane z Wojewódzkiego Programu Profilaktycznego Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, co oznacza pokrycie części kosztów biletów dla młodzieży gimnazjalnej na kilkanaście przedstawień. Po takich spektaklach mają się odbywać dyskusje o tym, co młodzi zobaczyli z udziałem pedagogów i psychologów. Na pewno potrzebna jest taka forma kontaktu teatru z młodzieżą, tyle że określony adresat ma znaczący wpływ na formę przedstawienia. Dorosłemu widzowi nie jest potrzebna projekcja zdjęć z pierwszej wojny, bo umie zlokalizować w czasie opowiadane losy rodziny. Dopowiadanie obrazkami w moim odczuciu zbyt konkretyzuje tę opowieść i wszystkie następne. Albo żeby przedstawić życie letniska, gdzie nasz narrator jest stróżem, nie trzeba konstruować przedziwnej budowli z resztek obrotowego krzesła i jakichś rurek ani malować sztucznego planu ośrodka wypoczynkowego. A już zupełnie nie wiem, czemu miał służyć kiczowaty pół-Mikołaj, bo nawet w przedstawieniu jego potężna figura nie jest stosownie wygrana. Niestety, reżyserowi zabrakło pomysłów na ożywienie sceny podczas bardzo ładnego opowiadania Michała Anioła. Bo Michał Anioł jest świetnym aktorem, ma duże doświadczenie sceniczne i filmowe, ciekawie opowiada, świetnie utrzymuje koncentrację widza, wprost wzrusza słuchacza. Tyle że pewnie kiepsko się czuje w tej przedziwnej scenerii wymyślonej – mniemam – przez reżysera, bo na afiszu nie ma nazwiska scenografa. Natomiast aktorowi świetnie pomaga muzyka Marka Zalewskiego i Pawła Czyrki. Już po raz któryś młodzi gorzowscy muzycy skomponowali muzykę, która znakomicie wzbogaca przedstawienie, buduje nastrój, omawiane tematy jakby przenosi do wszechświata.
Tak, tak. Bo to jest przedstawienie nie o banalnym łuskaniu fasoli, a o ludzkiej egzystencji, o tym, co ważne dla człowieka, co trwałe, co człowiek, nawet taki zwyczajnie łuskający fasolę, może z siebie dać następnym pokoleniom. Szkoda, że te wielkie prawdy, bardzo obecne w prozie Myśliwskiego, w gorzowskiej realizacji jakoś się spłaszczyły.
Krystyna Kamińska
Monodram na podstawie prozy Wiesława Myśliwskiego „Traktat o łuskaniu fasoli”. Adaptacja Michał Anioł i Sławomir Batyra, reżyseria Sławomir Batyra, muzyka Marek Zalewski i Paweł Czyrka, wykonanie Michał Anioł.
Teatr im. Juliusza Osterwy, premiera 27 marca 2013 r.
Marszałek lubuski Marcin Jabłoński i prezydent miasta Jacek Wójcicki zaprosili Lubuszan do udziału w Święcie Województwa Lubuskiego, które odbędzie się w najbliższą sobotę, 10 maja w Gorzowie.