Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Kultura »
Igi, Mamerta, Miry , 11 maja 2025

Weekendowy zawrót głowy

2013-07-23, Kultura

Na koniec lipca zakręci się karuzela imprez. Będzie sporo dobrej muzyki i bardzo dobry monodram na Scenie Letniej. I znów przyjdzie fanom wybierać.

medium_news_header_4400.jpg

Kończy się niezmiernie wypełniony imprezami lipiec. I warto skorzystać, bo sierpień, to już tylko ogórki i muzyka dawna, którą Marcjanna Wiśniewska od lat promuje, a fani jej za to są wdzięczni.

Piątek

Tradycyjnie już weekend zaczną najmłodsi. W ostatniej odsłonie Sceny Letniej milusińscy poznają przygody Calineczki według Hansa Christiana Andersena. Obejrzą przygody maleńkiej dziewczynki, którą za żonę zechciał pojąć straszny Ropuch. Jedną z najpiękniejszych i najbardziej znanych baśni świata przygotował Teatr MER z Łodzi.

Także w piątek o 19.00 w Amfiteatrze pierwsza odsłona Reggae nad Wartą. Na afiszu koncert Root Wise, czyli ciekawego zespołu z Trójmiasta, który miesza ze sobą reggae roots – znaczy bardzo tradycyjne jamajskie rytmy podbite pulsem dub. A jak do tego dołączyć głos charyzmatycznej wokalistki, to zabawa murowana. Potem pojawi się Foliba i Buba Kuyateh. Foliba to już bardzo dobrze znany zespół, występował zresztą w Gorzowie. Foliba nie gra tradycyjnego reggae. Zespół zafascynowany jest kulturą muzyczną Afryki Zachodniej. Sięga po tradycyjne instrumenty, miesza ze sobą różne tradycje a efekt jest naprawdę ciekawy. Tym bardziej, że w skład grupy wchodzi intrygująca tancerka. Gościem ich będzie Buba Kuyateh, muzyk pochodzący z Gambii i grający na korze – tradycyjnym instrumencie tego kraju.

Po nich na scenę wejdzie Kamil Bednarek, objawienie sceny reggae w Polsce. Zaczynał z StarGuard Muffin, zajął II miejsce w „Mam Talent!” w 2010 r. Teraz występuje solo z własnym zespołem. I właśnie jego sukcesy przyczyniły się do odnowienia zainteresowań reggae młodego pokolenia melomanów. Kamil Bednarek kultywuje odmianę root, ale też miesza ją z innymi stylami muzycznymi. Jest niezwykle ciepło i żywiołowo przyjmowany na wszelkich scenach, na których przychodzi mu śpiewać. I też jest całkiem dobrze znany w Gorzowie, bo już gościł w naszym mieście.

Wieczór zamknie Bakshish – prawdziwa legenda polskiej sceny reggae, na której jest obecny od 30 lat. Na początku nazywał się po prostu Bakszysz. Zespół nagrał kilka świetnie przyjętych płyt. Oczywiście miał na swojej drodze kilka zakrętów, ale w 2010 r. udało się je pokonać i pod wodzą Jarexa, czyli Jarka Kowalczyka znów jest na fali wznoszącej. To typowe reggae, takie Marleyowskie w duchu.

Także w piątek ostatni jazzowy koncert tego lata, czyli Dave Herrero. To gratka dla miłośników tradycyjnego bluesa, czyli czytelnego rytmu, powtarzających się fraz i zaangażowanych tekstów, bo blues to muzyka wyrosła na mieszance czarnych pulsów Afryki zmieszanych z amerykańską tradycją. Bo blues to pieśń i muzyka buntu, pieśń i muzyka żalu, pieśń i muzyka tęsknoty za utraconą ojczyzną. Potem, zaadoptowana przez Białych, cały czas była jednak muzyką buntu. Koncert w Jazz Clubie Pod Filarami o 19.30.

Sobota

O 19.00 w restauracji Łubu Dubu swoje zdjęcia pokaże Łukasz Trzosek. Będzie to przygoda z camera obscura, prototypem aparatów fotograficznych, urządzeniem wykorzystywanym choćby przez Johannesa Vermeera do malowania. A sam autor, to gorzowianin, który zaliczył przygodę z fotografią reporterską, ale cały czas zajmujący się badaniem różnych technik fotograficznych, jak choćby fotografia otworkowa czy inne. Na wystawę zaprasza twórca Galerii Szeroki Kąt Widzenia – Tomek Hołyński.

Także w sobotę druga i ostatnia odsłona Reggae nad Wartą. Na scenie Amfiteatru pokaże się Freakin Rudeboys. To całkiem młoda kapelka, bo powstała w 2011 roku, ale już z niezłym dorobkiem. Muzycy mają już kilka liczących się sukcesów na przeglądach reggae, zagrali choćby z Vavamuffin, Dubska, Strachy na Lachy i Kamilem Bednarkiem. Ich styl to reggae roots, ale też ragga czy ska. Czyli szykuje się żywiołowa feeria różnych brzmień i całkiem radosna zabawa. Po nich na scenę wejdzie Mixtura, czyli całkiem nowa formacja muzyków z różnych składów. Efekt jest taki, że mieszają ze sobą elektronikę, hip-hop, dubstep, rock i tradycyjne jamajskie reggae roots. Znaczy, jest kolorowo, kołysząco, zaskakująco. Znaczy tak, jak fani kociej muzyki, bo tak reggae jest określane, lubią najbardziej.

Potem sceną zawładnie TaLLib. To muzyczna ksywka Tomasza Słoty. Zaczął od górnego C, bo jego pierwsza płyta, krótki krążek zatytułowany „Demo-LLition” przyniósł mu niebywałe powodzenie. Muzyk miesza różne style i gatunki. Można bowiem usłyszeć liryczną balladkę, ale i typowe imprezowe granie. I co warte podkreślenia, TaLLib śpiewa tylko po polsku.

Na zakończenie wieczoru Daab. To absolutna gwiazda. Podobnie jak Bakszysz, obchodzi swoje 30 urodziny. Fanom ich przedstawiać nie trzeba, a nie fanom warto podpowiedzieć, że to właśnie Daab był jednym z tych kilku zespołów, które swego czasu nakręciły modę na reggae. To właśnie ta grupa wylansowała megaprzebój „W moim ogrodzie”. W podstawowym składzie był swego czasu wokalista Andrzej Krzywy – dziś De Mono - i to właśnie jego głos czarował i nadal czaruje w dawnych nagraniach grupy. Dość powiedzieć, że kiedy Daab grał ostatnio na Reggae nad Wartą fanom przyszło długo czekać na ten właśnie kawałek. Ale jak rozległy się niedające się pomylić z żadnym innym utworem dźwięki, to nawet wiekowi fani reggae ruszyli pod scenę. Daab jest taką kapelą, która wierna jest tradycyjnemu reggae roots z czytelnym rytmem, z mieszanką instrumentów dętych i sekcją rytmiczną. Tak to brzmi http://www.youtube.com/watch?v=fYhp-mYV2qk. Początek drugiego koncertu i ostatniego koncertu o 19.00. Wyboru muzycznych propozycji dokonał tradycyjnie już Rafał Stećków.

Ale to nie koniec sobotniego plakatu. Bo o 20.30 Teatr Osterwy zaprasza na Scenę Letnią na „Najpiękniejsze melodie filmowe świata” z udziałem Piotra Rutkowskiego i Józefa Sobolewskiego. I to będzie propozycja dla tych, co lubią evergreeny, czyli melodie znane, lubiane i słuchane. Choć być może czasami trudno ustawić je we właściwym kontekście, czyli nadać tytuł, określić, z jakiego filmu, musicalu pochodzą, to jednak są znane. Muzycy gwarantują, że będzie przednia zabawa.

Niedziela

A niedzielę można zacząć od wycieczki z klubem „Nasza Chata”, który tym razem wyprawi się do Myśliborza i zaprosi na spacer wokół jezior Myśliborskiego i Lubie. Prowadzi Stanisław Żytkowski, więc raczej turyści nie pobłądzą, co najwyżej połażą po chaszczach. Wyjazd o 9.00 spod pomnika Adama Mickiewicza. Problem jest tylko jeden. Trzeba się zapisać na wycieczkę, bo liczba miejsc jest ograniczona (autokar). Zgłaszać się trzeba do Małgorzaty Szymczak, adres na stronie klubu. Wystarczy wpisać w google nazwę i już się znajdzie.

Także w niedzielę wielkie emocje sportowe. Bo o 16.00 na Stadionie im. Edwarda Jancarza ważny mecz. Stal gościć będzie Unibaks Toruń, czyli lidera tabeli. No niestety, Unibaks ma nad nami olbrzymią przewagę i wysoką, bo blisko 20-punktową przewagę. I raczej chyba Staleczka tego nie potrafi odrobić, choć jakby popatrzeć na to, co zrobiła z Jaskółkami z Tarnowa, to może być różnie.

No i na koniec ostatnia odsłona kurtyny tegorocznej Sceny Letniej w Teatrze Osterwy. Na afiszu „Zapiski oficera Armii Czerwonej” na motywach prozy Sergiusza Piaseckiego w wykonaniu Piotra Cyrwusa, w reżyserii Tomasza Obary. Leitmotiv jest taki. Starszy lejtnant Michał Zubow 14 września wkracza do Polski. Widzi dziwny kraj, nijak nie przystający do tego, który zna, czyli do Sowietów. No i mamy Polskę widzianą w groteskowy sposób, ale ta groteska nagle zaczyna się zmieniać. Piotra Cyrwusa raczej przedstawiać nie trzeba. Natomiast słówko się należy Piaseckiemu, bo tak po prawdzie, to w literaturze polskiej ewenement. Urodził się w rodzinie zruszczonego szlachcica, był z nieprawego łoża, opiekował się nim kolejna metresa ojca. Był szpiegiem, złodziejem, przemytnikiem, narkomanem, bojownikiem o wolną Polskę, tak, tak, walczył w AK. Siedział w ciężkim więzieniu w Świętym Krzyżu, tam przede wszystkim nauczył się literackiej polszczyzny – bo czytywał Biblię i „Wiadomości Literackie”, i tam właśnie napisał ważną powieść „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy”. Po prośbach i interwencjach literatów – między innymi Melchiora Wańkowicza - został ułaskawiony przez prezydenta Ignacego Mościckiego. Przyjaźnił się z Witkacym.

Po wojnie mieszkał w Wielkiej Brytanii, do której też trafił w ciekawy sposób, i tam zmarł. Do 1951 roku jego książki objęte były cenzurą. I choćby tylko dlatego warto zobaczyć ten monodram, bo i aktor, bo reżysera, bo i przede wszystkim autor warci są tego.

Inne możliwości

Jak ktoś nie chce prażyć się w słońcu i woli spędzać czas w budynkach, to też ma wybór. W Miejskim Ośrodku Sztuki do obejrzenia są wystawy Urszuli Wilk i Stanisława Mazusia. To ciekawa zbitka sztuki nowej i tradycyjnego malarstwa. Zachwycają obie propozycje.

No i jeszcze można się wybrać do kina Helios. Tam „Jeździec znikąd”, czyli kolejne demoniczne wcielenie Johna Deppa, tym razem w roli Indianina z krukiem na głowie.

Jak widać, jest w czym wybierać.

roch

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x