Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Kultura »
Dominika, Imeldy, Pankracego , 12 maja 2025

Do zabawy i do pomyślenia

2013-10-14, Kultura

Gdy wchodzisz na salę teatralną przed „Życie jest snem”, widzisz przed sobą nie piękną, brokatową kurtynę, a szarą i ciężką, bo żelazną. 

medium_news_header_5231.jpg

W każdym teatrze musi być taka kurtyna, tyle że nie jest pokazywana publiczności, bo służy bezpieczeństwu, a zaciąga się ją wtedy, gdy nikogo nie ma w teatrze.

Dlaczego reżyserka przedstawienia, Justyna Celeda, pokazała ją publiczności? Taki zabieg czytam jako świadome podkreślenie, że to, co będzie na scenie, jest dalekie, obce nam, wymagające pewnego wysiłku w odbiorze, a przede wszystkim umowne.

Pedro Calderon de la Barca napisał „Życie jest snem” w 1635 roku, czyli blisko 400 lat temu w konwencji barokowej filozoficznej przypowiastki. Natomiast współczesny teatr znalazł – w moim odczuciu – dwie przyczyny, aby ją przypomnieć: autor postawił tu pytania, na które dziś także musimy sobie odpowiadać, a także dał realizatorom szansę do kapitalnej zabawy teatrem.     

Rosaura i Clarin atakują żelazną kurtynę. Ona w białej, ślubnej sukni, on w śmiesznych kolorowych spodniach i z lusterkami na kapeluszu i płaszczu wskakują na blaszaną zaporę, robią dużo ruchu i hałasu, awanturują się, bo nie mogą przekroczyć granicy kraju, do którego dążą. Za chwilę ona zrzuca białą suknię, a pod spodem ma spodnie, nakłada współczesną bluzę dresową z kapturem i od razu staje się chłopakiem. Takich umowności i przebieranek będzie w przedstawieniu dużo.

Akcja rozgrywa się w Polsce, gdzie królem jest Basilio. Przed laty przepowiednia ogłosiła, że syn, który mu się urodzi, zabije matkę, ojca i będzie okrutnikiem. Matka zmarła przy porodzie (dawnej to się często zdarzało), więc ojciec zamknął syna w wieży i zakazał wszelkich z nim kontaktów. Pierwsze współczesne pytania: czy można odrzucić dziecko, nawet gdy nie ma gwarancji, że będzie posłuszne albo gdy nie jest w pełni sprawne? Basilio twierdzi, że usuwając syna gwarantuje spokój swojemu państwu. Czy posiadanie władzy (nawet z gwarancją dla niego spokoju) jest ważniejsze niż własne dziecko?

Segismundo (syn) żyje w wieży, na scenie pokazanej jako przemyślna konstrukcja z lin, po której trudno się wspiąć, a on sam umieszczony jest na szczycie. Wylękniony, zastraszony, zachowujący się jak zwierzątko, nie bardzo pojętny. Tę wieżę odkrywają Rosaura i Clarin, a tym samym Segismundo widzi pierwszych (poza strażnikami) ludzi. Pełne zaskoczenie. Taka sytuacja we współczesnym świecie jest niemożliwa, ale rodzi pytania: jakim stanie się młody człowiek, gdy ma ograniczone kontakty z innymi, gdy zamyka się w wyimaginowanej komputerowej rzeczywistości?

Kolejna scena: królewski pałac. Zabawny król Basilio postanawia zrobić psikusa swojemu synowi: każe go uśpionego sprowadzić do pałacu, a gdy się obudzi, okaże się, jak się zachowa. Jeśli rzeczywiście będzie brutalny, znów zostanie zamknięty w wieży, a służba mu wmówi, że to co mu się zdarzyło, było tylko snem. Niezwykle teatralnie zrobiony jest pałac, bo tylko z kolorowych wstążek zwisających z sufitu i długiego ciągu stołów. Nawet tron nie jest tu ważny. Istotniejszy okazuje się ruch: pląsy króla oraz rytm ruchów i kroków dworu, z podziwu godną sportową sprawnością aktorów.

Nie będę dalej opowiadać pełnej niespodzianek historyjki o polskim królu Basilio, o politycznych knowaniach Astolfa, księcia Moskwy i infantki Estrelli, o szukającej zemsty Rosaurze, o błaźnie Clarinie, na którego sypie się całe zło świata, a on jest tylko głodny, o poniżanym Clotaldzie, który całkiem niespodziewanie odnalazł syna, który okazał się córką i jeszcze innych wątkach wymyślonych przez Calderona de la Barkę a na scenie, mimo ich zawiłości, pokazanych bardzo czytelnie. Bo najważniejszy jest tu problem władzy. Gdy państwo ma się dostać w ręce księcia Moskwy, budzi się polski lud, wyprowadza prawowitego następcę tronu z wieży, pomaga mu w walce z dotychczasowym reżimem i osadza na tronie. Po takich doświadczeniach Segismundo wie, że nie może – jak ojciec – być tyranem, więc obiecuje, że będzie rządził sprawiedliwie. Ale gdy już wszyscy bohaterowie sztuki są szczęśliwi i ładnie, w rządku stoją w finale, młody król  w absolutnie współczesnym podkoszulku staje na podium przy mikrofonie i wygłasza… monolog Charlie’ego Chaplina z filmu „Dyktator” zaczynający się od słów: Nie będę imperatorem. I dalej o wyższości każdego szarego człowieka nad największym tyranem, o potędze ludzkiej osobowości i największym dla niej zagrożeniu, czyli władzy.

Najważniejsze dla tego przedstawienia pytanie: jaka powinna być władza, jak odnosić się do swoich obywateli, w tym także do własnego syna? Filozoficzna opowiastka z hiszpańskiego baroku nie uwzględnia naszych współczesnych priorytetów, nie wytrzymuje naszych racji. Ale właśnie w zestawieniu z tamtymi, dawnymi, nasze racje stają się dla nas najważniejsze.

Przedstawienie przygotowane na zamówienie naszego Urzędu Miasta prezentowane jest przede wszystkim młodzieży w ramach Miejskiej Kampanii Edukacyjno-Informacyjnej „Obudź się”. Zawsze ze wstępem dyrektora Jana Tomaszewicza, a także z dyskusją po przedstawieniu. Spoza baśniowej historyjki wyłaniają się pytania, na które młodzież musi szukać odpowiedzi. Teatr nie podaje ich wprost. Teatr je podpowiada. W tym zawiera się jego rola.

Bardzo mi się podobało to przedstawienie utrzymane w konwencji zabawy, z mnóstwem zaskakujących scenek, zagrań, przebieranek, cytatów, ze znakomitym rytmem, z każdą postacią zbudowaną świadomie i odmiennie od reszty. Rodem z gier komputerowych wywodzą się ruchy Segismunda i Astolfa podczas pojedynku. Całe przedstawienie aż kipi od pomysłów reżyserskich Justyny Celedy i choreograficznych nie tyle pląsów do kroków Filipa Szatarskiego. Szalenie teatralna jest scenografia Grzegorza Małeckiego, skonstruowana na dwóch symbolach: wieża to plątanina lin, pałac to kolorowe spływające z góry wstążki. Sugestywną kolorystykę narzuca kontrast czerni (syn) i bieli (ojciec) oraz czarno-białe kostiumy strażników służących zarówno ojcu jak i synowi. Tylko od czasu do czasu zagrają jaskrawe szpilki Estrelli lub zalśnią lusterka ze stroju Clarina. Aktorzy też bawią się swoimi postaciami, a najbardziej Krzysztof Tuchalski jak Basilio, którego dotąd chyba nie widziałam w tak komediowo postawionej roli. Witamy na gorzowskiej scenie Bartosza Bandurę, któremu tu przypadła najważniejsza rola syna, a którą poprowadził od szaleństwa po powagę.       

Tak się złożyło, że nie byłam na wrześniowej premierze, a przedstawienie zobaczyłam dopiero w miniona sobotę. Bardzo bym chciała je Państwu polecić, ale w październiku już go w repertuarze nie ma, w listopadzie będą królowały gwiazdy zaproszone na Gorzowskie Spotkania Teatralne, więc chyba dopiero w grudniu… Ale jeśli znów wejdzie na afisz, serdecznie je polecam. Do zabawy i do pomyślenia, nawet gdy ma się więcej lat niż młodzież, do której przede wszystkim było adresowane.

Krystyna Kamińska

Pedro Calderon de la Barca, „Życie jest snem”, reż. Justyna Celeda, scenografia Grzegorz Małecki, muzyka Wojciech Król, choreografia Filip Szatarski. Obsada: Jaonna Ginda – Rosuara, Edyta Milczarek – Estrella, Kamila Pietrzak-Polakiewicz – żołnierz, służący, Michał Anioł – Clotaldo, Bartosz Bandura – Segismundo, Jarosław Książek  - służący, żołnierz, Jan Mierzyński – Clarin, Artur Nełkowski – Astolfo, Krzysztof Tuchalski – Basilio.    

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x