Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Kultura »
Dominika, Imeldy, Pankracego , 12 maja 2025

To może „Tommorow”

2014-02-14, Kultura

Delikatne dźwięki fortepianu, wiolonczeli werbla pokazują, że trzech chłopaków umie grać. I może jeszcze nie do końca perfekcyjnie się ze sobą rozumieją, to już słychać, że za chwilę niedługą coś z nich może być.

medium_news_header_6471.jpg

Nowe, intrygujące trio, na razie bez nazwy, pogrywało sobie gdzieś tam po różnych miejscach, aż nagle jeden z nich wpadł na pomysł i przyszedł poprosić dyrektora Jazz Clubu Pod Filarami, Bogusława Dziekańskiego (nota bene jeden z pięciu pierwszych laureatów nagrody „Gorzowianie roku” naszego portalu oraz Telewizji TeleTop i gazety „Strywald. Blisko Ciebie” – red.) o możliwość popróbowania w tym miejscu. I Dziekański się zgodził, bo jak mawia, wszystko, co pasuje do tego miejsca, znanej gorzowskiej piwnicy, ma tu swoje miejsce. – No może havy metalu nie zagramy, bo…, choć kto wie, może kiedyś akustycznie – zaznacza za każdym razem. I tak w środowe popołudnie i wczesny wieczór scena klubowa była ich, czyli Pawła Araszczuka na fortepianie, Marcela Kowalewskiego na wiolonczeli i Jacka Szmytkowskiego na werblu, czyli ograniczonej do maksimum perkusji. Czynel wspomożony był o talerz i malutkiego przeszkadzaja, jakim był tamburyn pod nogą muzyka.

Muzyka cicho sobie płynęła. Grający uzgadniali różne wersje. Dobrze było patrzeć, jak porozumiewają się między sobą skinieniem głowy, drobnym gestem, jak zawodowcy z pierwszych scen świata. Każdy z nich ma za sobą przygotowanie teoretyczne, bo i szkoły muzyczne kończyli lub kończą, bo jak Jacek Szmytkowski mają za sobą doświadczenie ze sceną rockową, choćby przypomnieć kultowy „Kawałek kulki” czy „AnTeny” Bartosza Nidźwiedzia Matuszewskiego (która to grupa za chwilę promuje swoją najnowszą płytę  - red.).

- Rok temu spotkaliśmy się właśnie tu, w Filarach, na koncercie „Forbidden Souls” i tak się zaczęło. No i tak ze sobą gramy – mówi Paweł Araszczuk. A Jacek Szmytkowski dodaje, że chcieliby przygotować materiał na cały koncert, a być może kiedyś i na płytę. Ale młodzi muzycy przyznają, że są dopiero na początku.

I choć być może są to dopiero początki, to jednak Bogusław Dziekański usłyszał w grze pianisty wyśmienite wzorce, bo inspirację lub też bardziej podobieństwo do gry gościa klubu, Ludovico Einaudiego, fantastycznego włoskiego pianisty, który zresztą był gościem nieustającego festiwalu „Gorzów Jazz Celebrations”. A Paweł Araszczuk przyznaje, że kiedy czasami grywa w „Bella Toscana” na Bulwarze Wschodnim, bo jak sam mówi – Pianinko tam jest, to mu słuchacze od czasu do czasu o tym podobieństwie mówią. I opowiada, że jakiś rok temu ściągnął sobie muzykę Włocha i posłuchał, i sam jakby troszeczkę swojej muzyki usłyszał. Bo z Włochem łączy go elegancki, spokojny, nie na forte styl.

Także Marek Piechocki, który też zagościł w jazzowej piwnicy potakuje, że chłopak wie, co robi, bo nie wali w klawisze, jak szalony i nawiedzony, tylko moduluje dźwięk w ciekawy i jednocześnie ładny sposób, który może się podobać i właśnie już teraz, choć to początki. Także Jacek Szmytkowski, grający na werblu przy użyciu miotełek, tworzy ciekawą przestrzeń dla instrumentu, o którym zwykło się mówić – głośny, albo nawet bardzo głośny.

I kiedy podczas prób padło hasło – No to co panowie, zagramy „Tomorrow” –  utwór zabrzmiał bardzo intrygująco, lekko, ciekawie. Był dobrze zarysowany temat, ale i już próba dialogu, pierwszej improwizacji.

Muzyka bardzo młodych muzyków spodobała się na tyle, że usłyszeli deklarację – Panowie, możecie próbować.

A potem dyrektor Dziekański tłumaczył, dlaczego im to powiedział. – Bo w sztuce nic się nie robi na siłę, nic się za bardzo nie projektuje. To musi wyrastać z człowieka i tylko ten człowiek musi mieć miejsce, gdzie doszlifuje lub też nie, to, co chce grać. A skoro oni chcą, to moim obowiązkiem jest im w jakiś sposób pomóc, ot choćby i przez to, że będą mogli sobie próbować – wyjaśniał. I dodał, że tak naprawdę po to są instytucje kultury, aby ci młodzi, jeszcze nieopierzeni, wiedzieli, że mogą tam swego miejsca poszukać. A także dobrej rady i wzorców.

A młodzi jeszcze, być może, nie raz do piwnicy przy Jagiełły zajrzą i zanim się zorientują, to pewnych życzliwych słuchaczy mieć będą. Bo z tego, co pokazali podczas pierwszej próby, wynika bardzo jasno, że raczej nie zawiodą.

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x