2014-03-22, Kultura
Taki był kolejny piątkowy, repertuarowy koncert gorzowskiej Filharmonii Gorzowskiej. A to za sprawą samego afisza, solistów i maestro Tomasza Bugaja, który rzecz całą najpierw przygotował a potem w rewelacyjny sposób poprowadził.
Afisz ułożył się tak, że na początek zabrzmiała uwertura do „Łaskawości Tytusa”, opery napisanej przez Wolfganga Amadeusza Mozarta tuż pod koniec jego życia. Jak chcą biografowie wielkiego klasyka wiedeńskiego, ukończył ją zaledwie na dwa miesiące przed przedwczesną śmiercią. Pisana była na koronację Leopolda II Habsburga na króla Czech. Cesarz, zresztą jak i inni z tej dynastii, lubił mocne akcenty, więc dzieło zlecił Mozartowi. Ten zmagający się już z chorobą i innymi planami, operę napisał. I choć nie należy ona do żelaznego kanonu jego dzieł scenicznych i wykonywana jest niezbyt często, to jednak uwerturę można częściej usłyszeć. Maestro Tomasz Bugaj poprowadził w niej orkiestrę FG bardzo spokojnie, bardzo klarownie, więc muzyka Mozarta zabrzmiała bez udziwnień, bez nadmiernego przyspieszania tempa, co niekiedy bywa przy tym drobiażdżku, bo trwa zaledwie od ośmiu do dziesięciu minut, w zależności od wykonania.
Mistrzów dwóch
Ale uwertura, jak w każdej operze, tylko otworzyła piątkowy wieczór. I choć dalej zabrzmiały inne kompozycje, to było jak w dobrej operze seria. Eskalacja napięć, wzruszeń i zachwytów rosła. Tyle tylko, że kulminacja tych emocji nastąpiła niemal natychmiast. Bo drugim utworem na afiszu było „Gran Duo Concentrate na skrzypce, i kontrabas i orkiestrę” Giovanniego Bottesiniego, wielkiego wirtuoza kontrabasu, kompozytora i kolorowego człowieka. O genezie utworu przeczytać można w różnych tekstach. Jak chcą niektóre legendowe źródła do powstania tej kompozycji przysłużył się wielki polski skrzypek Henryk Wieniawski, który napisał partie skrzypcowe. Miało się to odbyć przy stoliku w wiedeńskiej kawiarni. Być może w każdej plotce jest ziarenko prawdy, bo ten utwór, trudny, wymagający fantastycznego warsztatu, rzeczywiście brzmi tak, jakby właśnie Wieniawski tam swoje nuty dołożył.
Bo dialog dwóch instrumentów jest po prawdzie mistrzowski, trudne, a nawet bardzo solowe partie są egzaminem dla tych, którzy je wykonują. I z tą trudną materią zmierzyli się muzycy FG, czyli na skrzypcach pan Maksym Dondalski, lider skrzypiec i po prawdzie koncertmistrz FG oraz pan Paweł Wasilewski, lider kontrabasów FG. I obaj muzycy pokazali się z najlepszej strony. Był dialog, były popisy wirtuozerii, mistrzostwa wręcz. No i była taka dawka emocji muzycznych, że po zakończeniu tego utworu poleciały do muzyków słowa najwyższego uznania. Za grę, za swadę, za to, co melomani lubią, czyli fantastyczne wykonanie, bez ukłonów i uśmieszków w stronę publiczności. Obaj panowie zagrali tak, że w każdej chwili nie tylko w FG, ale i każdej innej sali muzycznej, nawet największej, zagrać mogą i też dostaną huragan braw. I tu też trzeba zaznaczyć, że po mistrzowsku poprowadzona orkiestra, że tylko wspomnę, przez maestro Tomasza Bugaja, nie przykryła solistów. Nie było takich momentów, że gra liderów się gubiła w ścianie dźwięku orkiestry. Mistrzostwo to było. A końcowe partie tej kompozycji, grane na bardzo basowych, dolnych rejestrach, to prawdziwy kunszt i za to melomani podziękowali. Tak trochę we włoskim stylu, bo i okrzykami i huraganem braw.
A sama orkiestra też podziękowała kolegom. Bo oprócz zwyczajowego bukietu dostali upominki od kolegów, a to się ceni najbardziej.
No i Haydn na koniec
Afisz piątkowy zamknął Symfonia D-dur nr 101 zwana Zegarową Josepha Haydna, z cyklu londyńskiego, drugiego z trójki wielkich klasyków wiedeńskich. Najbardziej znana jest druga jej część, Andante, właśnie za wyraźne frazowanie tykającego zegara. Ale ten zegar jest dość dobrze słyszalny w każdej części. A dało się go słyszeć, bo tak orkiestrę FG poprowadził maestro Tomasz Bugaj, z wielkim taktem, wielką odpowiedzialnością za to, co kompozytor w nutach zapisał. Nie było własnej wariacji na temat, była muzyka. I to znakomicie zagrana.
Maestra ma rację
Nietaktem byłoby pominąć rolę pani Moniki Wolińskiej, głównej maestry gorzowskiej filharmonii. Bo to właśnie ona ułożyła całoroczny afisz, to ona zaprosiła i zaprasza nadal, bo sezon jeszcze trwa, gości, w tym solistów oraz dyrygentów. To ona wyznacza muzyków do solistycznych, liderskich zadań. I ona najlepiej wie, że coś się sprawdzi, coś dobrze lub nawet rewelacyjnie zabrzmi. I to właśnie pani maestrze Monice Wolińskiej należy dziękować, że swoim mistrzowskim uchem usłyszała i na światło dzienne, dziś FG, lada chwila gdzie indziej, wyciągnęła panów Maksyma Dondalskiego i Pawła Wasilewskiego. I to jej należy dziękować za to, że w Gorzowie kolejny raz zagościł pan Tomasz Bugaj.
Maestra ma rację i miejmy nadzieję, że to jeszcze długo potrwa. Bo takiej maestry to gorzowskiej FG zazdroszczą.
I z nadzieją na kolejne koncerty, jakżesz mistrzowskie i jakie świetne pozostańmy.
Dość tylko przypomnieć, że w kolejny piątek w FG, podobnie jak i na całym świecie, koncert. repertuarowy. Gwiazdą będzie Iwona Hossa, jeden z pierwszych sopranów w Polsce, ale i nie tylko. Szkoda pominąć. Bo głos, bo sopran, bo fraza, no cóż. Posłuchać trzeba i warto.
Ma rację maestra Monika Wolińska w takim ustawieniu repertuaru. Ma rację.
Renata Ochwat
- Województwo lubuskie to region, z którego jesteśmy dumni, w którym warto żyć. Chcemy pokazać, jak wiele nas łączy – mówił marszałek Marcin Jabłoński otwierając Święto Województwa Lubuskiego w Gorzowie.