Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Kultura »
Agnieszki, Magdaleny, Serwacego , 13 maja 2025

Rodzinne mistrzostwo na skrzypcach

2014-06-14, Kultura

Tak się ten jeden z ostatnich wieczorów w Filharmonii Gorzowskiej tego sezonu ułożył, że można powiedzieć tylko jedno, mistrzostwo. Kolejny zresztą raz tego sezonu.

medium_news_header_7797.jpg

Aż do piątkowego koncertu w FG nie było wiadomo, co panowie Krzysztof i Jakub Jakowiczowe zagrają. Prywatnie ojciec i syn tylko zajawili nazwiska kompozytorów, których kompozycje zagrają. A jak już melomani dostali do ręki afisz, to na sam wykaz mogli poczuć dreszcze. I jak się podczas całego wieczoru okazało, były one i to całkiem spore.

Od Telemanna do Tansmana

Wieczór otworzyła piękna sonata Georga Filippa Telemanna w kanonie G-dur, czyli jednym z najpiękniejszych strojów. Trzyczęściowa kompozycja z pięknym lirycznym Adagio tylko była przedsmakiem tego, co za chwilę się wydarzy. Bo po Telemannie muzycy zagrali dwie równie interesujące sonaty na dwoje skrzypiec Antonia Vivaldiego. Kompozycje „tego rudego księdza” mają ten sam styl i ten sam język, co jego najsłynniejsze dzieło, czyli „Cztery pory roku”. Niepodrabialny styl, jedyny, bo osobisty sposób myślenia o kompozycji, powodował, że od razu, nawet bez patrzenia w repertuar, wiadomym było, spod czyjej te kompozycje wyszły ręki.

A na zakończenie pierwszej części wieczoru zabrzmiała „Sonata na dwoje skrzypiec” Aleksandra Tansmana, wybitnie ciekawego kompozytora. Generalnie Polak, z wyboru mieszkający we Francji, ale i świata obywatel, który na czas zawieruchy II wojny światowej schronił się w USA. I właśnie jego kompozycja, wieloczęściowa, spowodowała, że melomanom serca zabiły. Bo to trudny utwór jest. Muzycy raz po raz zamieniają się rolami. Raz jeden jest liderem, po chwili pozycję przewodzącego przyjmuje ten drugi. To balans na  cieniutkiej linii, gdzie wymogi partytury są tak wielkie, że maestrii prawdziwej wymaga im sprostanie. No i ojciec wraz z synem pokazali, że można. Szczególnie pięknie to zabrzmiało w Scherzo, a już finał w Vivo był artyzmem wielkim.

Małe kawałeczki i cudo na bis

W drugiej części zabrzmiała najpierw „Suita na dwoje skrzypiec opus 56” Sergiusza Prokofiewa, którego wszyscy znają z „Pietruszki” czy „Miłości do trzech pomarańczy” lub też „Piotrusia i wilka”. A tu nagle melomani posłuchali niebywale interesującej, szalenie intrygującej kompozycji na dwoje skrzypiec. A potem przyszedł czas na Belę Bartoka, na jego miniaturki muzyczne zwane duetami. Było ich dziewięć. Profesor Krzysztof Jakowicz nagle porzucił sztywny rytm koncertowy i wszedł w rolę wykładowcy, bo objaśniał, że każda z tych miniaturek ma tytuł i za co zresztą odebrał zasłużone oklaski. I tak popłynęło dziewięć fantastycznie pięknych drobiażdżków, każdy z własną temperaturą, własną historią.

Ale kompozycje Beli Bartoka, zresztą jak i każdy wcześniej zagrany utwór, był tylko wstępem do tego, co się wydarzyło na koniec wieczoru. Bo na koniec zabrzmiały kaprysy Henryka Wieniawskiego. Jak wytłumaczył prof. Krzysztof Jakowicz, Wieniawski akurat tę muzykę napisał, jak miał tylko 28 lat i został profesorem Konserwatorium w Sankt Petersburgu. I te kaprysy generalnie były po to, aby studenci mieli nie lada zadanie, aby się z muzyczną maestria zmierzyć. I jak sam przyznał, do dziś akurat te kompozycje sprawiają, że on sam, już dziś na emeryturze, musi ćwiczyć.

I jak rodzinny, ojcowsko-synowski duet te śliczne, ale piekielnie trudne drobiażdżki zagrał, to stało się jasnym, dlaczego nawet profesorowie muszą ćwiczyć, aby to zagrać i dlaczego też Kaprysów Henryka Wieniawskiego na żywo rzadko można usłyszeć. Nagromadzenie i spiętrzenie trudności technicznych wymaga bowiem nie lada precyzji, znakomitej, akademickiej wręcz techniki, niewiarygodnego wsłuchania w tę drugą osobę. To był absolutnie profesorski popis tego, jak te kaprysy, napisane zresztą przez profesora dla studentów wprawki, mogą zabrzmieć i jak zabrzmiały. Bo tu już trzeba maestrii absolutnej, mistrzostwa w operowaniu na instrumencie, trudnym, jakim są skrzypce. No dość powiedzieć, rewelacja wykonania.

A potem był bis, a właściwie trzy bisy zblokowane w jednym, bo jak powiedział prof. Krzysztof Jakowicz, po co się po tej  scenie bez sensu przechadzać, muzycy zagrali trzy maleńkie kompozycje Grażyny Bacewicz. I to też była absolutna niespodzianka i zachwyt. Bo kompozycje właśnie pani Grażyny Bacewicz rzadko można usłyszeć na żywo. A to właśnie za sprawą panów Jakowiczów się stało.

Strój do koncertu i inne imponderabilia

Zwykle tak bywa, że jak jest koncert w filharmonii, jakiejkolwiek, to muzycy wychodzą na scenę we frakach albo w smokingach. Tym razem było inaczej. Obaj, ojciec i syn zagrali tę cudną muzykę w haftowanych ukraińskich czarnych koszulach, w jakich w święto największe chadzają na Ukrainie, na Zachodniej Ukrainie, ci, dla których właśnie Ukraina jest dobrem najwyższym. Podobnie jak dla nas Polaków, Polska jest dobrem najwyższym. I rzeczywiście okazało się, że strój koncertowy, zresztą świetnie współgrający z całością wieczoru, nie był przypadkowy. Bo wspieramy wolną Ukrainę.

A te inne imponderabilia są takie: pan prof. Krzysztof Jakowicz zrobił wszystko, aby wszyscy czuli się dobrze. Opowiadał o muzyce, tłumaczył parę rzeczy, a w antrakcie wraz z synem podpisywał płyty. Ale też obaj panowie rozmawiali z melomanami i to też była jakość ich wizyty w Gorzowie.

Obaj panowie udowodnili kolejny raz, że jak się jest artystą, to nawet w młodziutkiej FG z szacunkiem traktuje się melomanów. I się z nim rozmawia, słucha ich zachwytów, bo tym razem tak było, ale i komplementuje miejsce, gdzie się gra. Bo sala FG muzykom się spodobała.

To jest kolejny koncert, który FG może i wręcz powinna złotymi zgłoskami w swej historii zapisać. To kolejne wydarzenie muzyczne tego sezonu, trzeciego zaledwie, a tak ważne i doniosłe. Zresztą cały tegoroczny sezon FG należy zapisać złotymi zgłoskami. Sezon, że przypomnieć warto i zaakcentować, jest autorskim projektem maestry Moniki Wolińskiej, którą wspiera dyrektor generalna instytucji Małgorzata Pera.

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x