2021-02-11, Kultura
Jeszcze tylko dwa dni potrwa wystawa, której miłośnicy literatury nie mogą ominąć. Na wystawie bowiem pokazano rękopisy Papuszy.
O tym, że najwybitniejsza romska poeta Bronisława Wajs-Papusza umiała pisać i pisała po polsku przekonać się można na skromnej, ale jakże ważnej wystawie w foyer Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zbigniewa Herberta.
Z rąk prywatnych do instytucji
Listy, zapiski, pamiętnik i inne notatki Papuszy jeszcze do soboty do 15.00 można oglądać w foyer Książnicy, która stała się właścicielką jednego z najważniejszych zbiorów rękopisów dla powojennej kultury polskiej. Archiwum Papuszy, w którym znajdują się jej listy do Jerzego Ficowskiego – Braciszka, do Juliana Tuwima i jeszcze innych osób, dzięki staraniom różnych urzędników znalazło się w instytucji państwowej, instytucji, która zadba, a co ważniejsze opracuje naukowo i bibliofilsko ten fascynujący zbiór.
Listy pisane są na jakichś przypadkowych kartkach, pamiętnik to zwyczajny zeszyt w niebieskiej okładce, z jakich korzystali wszyscy uczniowie w tamtych czasach. Kopery to też te najtańsze, groszowe, które można było kupić w każdy kiosku Ruchu czy na każdej poczcie.
Do Braciszka i w gródniu
Pismo Papuszy – nieporadne, takie mocno niewyrobione, jakby pazurem kura pisała, ale jest. Słownictwo – też mocno ograniczona, ale jest po polsku. Błędy ortograficzne – są, jak choćby w tytule listu do Braciszka, co to go poetka w owym gródniu napisała. Tym bardziej wzrusza ten zbiór, tym bardziej pokazuje, ile musiała poświęcić Papusza, aby pisać. Bo przecież w jej czasach Romki w taborach miały inne, o wiele bardziej prozaiczne zadania – dbać o dom, dbać o dzieci, wróżyć, czasem kurę ukraść.
I jak na ironię – Papusza miała męża, którego nie kochała, więc jej trudno było dom stworzyć. Własnych dzieci nie miała, a adoptowany syn zwany przez nią pieszczotliwie Tarzaniem, okazał się trudnym i nieprzewidywalnym człowiekiem, na pewno nie dzieckiem, jakiego pragnęła. Wróżyć – no cóż, tego nie lubiła i wykręcała się jak tylko mogła. A w Gorzowie to już zupełnie tego nie robiła. Kurę ukraść – być może jak chce legenda, ukradła, aby polska pani nauczyła ją literek.
To wszystko, te informacje i jeszcze więcej znajdują się w jej zapiskach, w jej archiwum, w jej listach i pamiętniku, w końcu w jej wierszach, których oryginalny zapis można obejrzeć.
Wystawa trwa tylko tydzień, ponieważ światło dzienne szkodzi papierom kiepskiej jakości, na jakich Papusza utrwaliła swoje wiersze i swoje myśli.
Tekst i zdjęcia: Renata Ochwat
Biblioteki coraz częściej pełnią rolę lokalnego centrum kulturalnego i edukacyjnego, gdzie mieszkańcy mogą nie tylko wypożyczyć książki, ale przede wszystkim mają szansę omawiać ważne dla nich kwestie społeczne czy środowiskowe.