Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Kultura »
Ady, Celii, Medarda , 8 czerwca 2025

Dwa i pół kilo historii, opowieści i książek

2021-09-29, Kultura

To już 75 lat minęło od chwili, gdy pierwsi czytelnicy, a było ich 12 oraz pierwsze książki zaczęły żyć jako biblioteka. Monografią książnica uczciła swoje urodziny.

medium_news_header_31549.jpg
Fot. Kazimierz Ligocki/WiMBP

- To była pionierska i mrówcza praca, stworzyć bibliotekę w Gorzowie po II wojnie – mówi Sławomir Szenwald, dyrektor Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zbigniewa Herberta. Książnica, jedna z najstarszych instytucji kultury w polskim Gorzowie właśnie obchodzi 75-lecie działalności. Uczciła ten jubileusz solidną monografią zatytułowaną „Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Zbigniewa Herberta w Gorzowie Wielkopolskim w latach 1946-2020”. W zespole redakcyjnym znaleźli się Edward Jaworski – były dyrektor WiMBP, który ją rozbudował, Sławomir Szenwald  - obecny dyrektor, który suchą nogą przeprowadził książnicę przez czas pandemii i wyznaczył trendy działalności w czasie zarazy oraz prof. Krzysztof Wasilewski, były pracownik książnicy, dziś prorektor Politechniki Koszalińskiej.

Zaczęło się od tuzina

Już do legendy miejskiej przeszło zdanie, że historia biblioteki w polskim mieście zaczęła się od 12 pierwszych czytelników, którzy zaczęli korzystać z zasobów książnicy w 1946  roku, kiedy to na potrzeby właśnie biblioteki władze miasta przeznaczyły pomieszczenia w Domu Społecznym przy ul. Łokietka 24. Dziś to zwykła kamienica. Na początku książek nie było zbyt dużo, bo coś ponad 200. Rolą najważniejszą w tamtym bardzo pionierskim czasie, bo biblioteka powiatowa zaczęła działać w 1946 roku, było dostarczenie dostępu do polskiej książki mieszkańcom powiatu, w którym polskich książek, poza tymi przywiezionymi przez przesiedleńców zwyczajnie nie było.

Biblioteka działała popołudniami, bo przecież przed południem wszyscy byli w pracy lub w szkole. I co ciekawe, dostęp do zasobu był płatny. Dorośli płacili 50 zł miesięcznie, młodzież 25 zł. I jak podają źródła, biblioteka szybko zaczęła stawać się popularna. Rosło czytelnictwo, tych pierwszych 12 czytelników szybko urosło, bo dziennie bywało nawet po 170 czytających. Zaczęło także przybywać książek, szybko trzeba było pomyśleć o innych siedzibach. Powstawały biblioteki w ościennych miastach oraz punkty biblioteczne zlokalizowane w szkołach, ale i w prywatnych mieszkaniach. Trwał ferment biblioteczny, który stabilizację zyskał dopiero w okolicach 1960 roku.

Najpierw bibliotekarz, potem sam czytelnik

Warto przypomnieć, że w pionierskich czasach biblioteki inaczej wyglądały oraz trochę inaczej funkcjonowały. Książki były opakowywane w jednolite okładki, najczęściej z szarego papieru po to, aby chronić przed zniszczeniem. Przecież to było dobro niezwykłe. No i książki podawał czytelnikom bibliotekarz. Nie było dostępu do półek. Też oczywiście z tej troski o książkę. Musiało minąć sporo czasu, bo aż dziewięć lat i powstać Filia nr 1 przy ul. Grobla 23 (dziś miejsce w prywatnych rękach), żeby czytelnicy zyskali wolny dostęp do półek. Wolny dostęp, czyli mogli się oddawać przyjemności grzebania w tych szarych okładkach i odnajdywania perełek takich jak choćby „Przeminęło z wiatrem” Margaret Mitchell, rzadkość absolutna na tamte czasy, skrzętnie przekazywana do czytania najbardziej zaufanym czytelnikom.

Znakomicie tę sytuację ilustrują zdjęcia pomieszczone w monografii. Aż trudno współczesnym czytelnikom uwierzyć, że kiedyś tak  mogły wyglądać biblioteki.

Ale z biegiem czasu zmieniała się sama biblioteka, zmieniali się czytelnicy, zmieniały się mody czytelnicze. Powstała sieć miejskich filii, książka stawała się coraz bardziej dostępna.

Zbiory książek uzupełniać zaczęły także zbiory płyt, kaset, płyt CD z muzyką, filmami i książką mówioną, bo w końcu przyszedł czas i na czytelników ociemniałych, którzy korzystają z literatury pisanej alfabetem Braille’a.

Bez książki trudno żyć

Skokowo sytuacja zmieniła się po oddaniu nowego gmachu, który był rozbudową starej willi Hansa Lehmanna. Czytelnicy i bibliotekarze zyskali nowoczesną przestrzeń do różnych działań związanych z książką i słowem.

W jednym nowoczesnym, przeszklonym budynku znalazły swoje siedziby specjalistyczne oddziały do tej pory rozsiane po centrum. No i biblioteka stała się centrum kultury.- Takie było wyzwanie czasów. Tak  po prostu trzeba – mówił wiele razy Edward Jaworski, były dyrektor, który podjął dzieło rozbudowy.

Dziś trudno jest zliczyć wszystkie działania, jakie prowadzi książnica. Poczynając od wypożyczenia książki, przez spotkania literackie, spotkania naukowe, działania wydawnicze, promocję czytelnictwa w różne, bardzo ciekawe sposoby, wystawy prezentujące zarówno książkę, jak i twórców książek, ale i wydarzenia odnoszące się do historii i kultury regionu, jak i Polski.

Właśnie o tym wszystkim jest monografia, dwa i pół kilo historii jednej z najważniejszych polskich instytucji kultury.

Renata Ochwat

Fot. Kazimierz Ligocki/WiMBP

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x