2024-02-21, Kultura
Gorzowska Gioconda i dyskusja z nią oraz spojrzenie na asamblaże Hasiora rok temu stały się jednym ze znaków wystawy w Muzeum Narodowym w Lublinie.
Mianownikiem jest Grzegorz Piotrowski, znakomity malarz, który sporo czasu spędził w Gorzowie.
- Fakt, to już rok minął. To była ważna wystawa, ciekawa z wielu punktów. Powiem tak, jak mieszkałem w Gorzowie, to nie myślałem, że kiedyś moje obrazy będą wisiały w takim sąsiedztwie – mówi Grzegorz Piotrowski, malarz, artysta, który został zaproszony do udziału w prestiżowej wystawie „Wróblewski i po…”.
Piotrowski i to, co w Gorzowie
Oddajmy głos Grzegorzowi Piotrowskiemu. - Dwa obrazy mojego autorstwa zostały wybrane i wyeksponowane na tej właśnie wystawie. Namalowany przeze mnie portret Pawła zestawiony został z obrazem Andrzeja Wróblewskiego pt. „Głowa mężczyzny na czerwonym tle” pochodzącym ze zbiorów Muzeum Lubuskiego w kolekcji ,,Z kręgu Arsenału". To niesamowite uczucie. Bo przecież przez wiele lat mieszkałem w Gorzowie. Miałem wystawę w gorzowskim Spichlerzu. Widziałem ten obraz niejeden raz. I kiedy kilka lat temu, zupełnym przypadkiem, zobaczyłem ten obraz na wystawie w Warszawie, poczułem się dumny, że jestem z Gorzowa. Wtedy jeszcze nawet nie pomyślałbym, że mój obraz decyzją kuratora zawiśnie obok czerwonego portretu malarza Wróblewskiego.
A to jeszcze nie wszystko. Drugi mój obraz, który można oglądać na wystawie w Lublinie to obraz ,,Zapomniany", który został zestawiony z pracą Władysława Hasiora. Czyli przecinające się drogi po raz kolejny… Prace Hasiora poznałem, gdy miałem 17 lat. Zobaczyłem je w gorzowskim BWA. To było bardzo przejmujące i mocne doświadczenie.
A dziś piszę po wernisażu z zadumą nad tym, jakimi drogami chodzą nasze myśli.
Dlaczego teraz
Mija okrągły rok od tej wystawy. Znaki dziś – to notatki prasowe, ale i bardzo profesjonalny katalog znakomitej wystawy, który jest w posiadaniu gorzowskiego kolekcjonera sztuki Grzegorza Piotrowskiego. To pozostało.
Rzadko się zdarza, że artefakty z zasobów Muzeum Lubuskiego trafiają na wystawy o znaczeniu ogólnopolskim. Muzeum Lubskie im. Jana Dekerta rzadko wypożycza obraz Andrzeja Wróblewskiego „Portret mężczyzny na czerwonym tle”, o którym muzealnicy i fani mówią „Nasza Gioconda”. Zwykle można ten niezwykły obraz zobaczyć w Spichlerzu w Galerii Arsenału. Jest za szybą. Fani literatury czeskiej mogą go zobaczyć na okładce książki Ladislawa Fuksa Palacz zwłok.
Teraz znów mówi się o tej wystawie w Lublinie. Była mocno ciekawa. Wraca się do niej. Andrzej Wróblewski – intrygujący i ciekawy malarz, każdy sposób dyskusji, odniesienia się do jego jednak niepokojącej sztuki jest rzeczą ciekawą. Grzegorz Piotrowski wspaniale się wpisał w ten dialog. Rok miną. W pamięci pozostaje.
roch
W ramach Międzynarodowego Dnia Muzyki w Gorzowie odbyła się niezwykła akcja. Na torowisko wyjechał Muzyczny Tramwaj!