2024-05-02, Kultura
Niedawno obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Tańca. Skoro jest taniec i teatr, to musi być Bartosz Bandura i jego grupa Strefa 2B, tym razem ze spektaklem NIGDY ZAWSZE TERAZ, jaki miał miejsce w gorzowskim teatrze.
Zwykle nie podejmuje się jakichkolwiek recenzji sztuk teatralnych, bo pomimo pracy w teatrze, nie uważam się za osobę na tyle obeznaną z tą dziedziną, żeby mieć jakiekolwiek kompetencje do czegoś więcej niż wyrażenie opinii w gronie znajomych. Ten tekst oczywiście nie jest żadną recenzją, a jedynie subiektywną opinią, choć tym razem wyrażoną publicznie.
O ile Bartka cenię jako kolegę oraz artystę, o tyle nie czułem jakiejś szczególnej ekscytacji na myśl o spektaklu NIGDY ZAWSZE TERAZ. Zwłaszcza że powstał on na okazję Międzynarodowego Dnia Tańca, a mi z tańcami wszelakimi nie jest wcale po drodze. Ot, kolejny dzień jak co dzień w pracy - „przyjdź, zrób zdjęcia”.
Moje podejście zmieniło się już podczas pierwszych dziesięciu minut próby, gdy sobie uświadomiłem, że siedząc na pustej widowni, właśnie odbywam podróż do lat 90., do mojego dzieciństwa. Pomimo że spektakl jest bardzo krótki, bo trwa zaledwie 40 minut, to była to podróż niezwykle długa i obfitująca w ogromny ładunek wspomnień, których istnienia do tamtej pory nie byłem świadomy. Obrazy które mi się przez te 40 minut pojawiały w głowie były bardzo różne: dobre, złe, przyjemne, neutralne - zaserwowano mi cały wachlarz emocji. Nie mniej jednak bilans tego wszystkiego jest jak najbardziej pozytywny i z lekką nutką nostalgii wspominałem nawet swoje traumy z dzieciństwa.
No ale zaraz… przecież ten spektakl nie był o dzieciństwie Pawła Kamrada, więc o co tu chodzi?!
Chodzi o to, że NIGDY WŁAŚNIE TERAZ to teatr ruchu, który nie ma za bardzo jakiejś ściśle określonej treści oraz fabuły. Podana „na tacy” treść ogranicza się tylko do wiersza Petera Handke „Oda do dzieciństwa” w interpretacji aktora Marka Walczaka i utworu Natalii Przybysz „Dzieci malarzy” w wykonaniu aktorki gorzowskiego teatru Magdaleny Kasperowicz. Cała reszta to tylko i aż ruch sceniczny, a cały ten „brak treści i fabuły” każdy widz wypełnia sobie sam i to wcale się przy tym nie wysilając. Wszystko „pisze się” samo na bieżąco i dla wszystkich ten spektakl będzie absolutnie wyjątkowy, bo opowiada historię każdego widza z osobna.
Wracając jeszcze do wspomnianego utworu w wykonaniu Magdy Kasperowicz. Jest to niezwykle pyszna wisienka na tym torcie, bo wykonanie było tak dobre, że cały weekend nuciłem sobie pod nosem „Dzieci malarzy”. Widzę tylko w tym jeden problem, bo oryginał już mi się wcale nie podoba, ale Magda przez trzy lata już zdążyła mnie do takich sytuacji trochę przyzwyczaić.
Czy jest w ogóle możliwe stworzyć sztukę, w której brak jasnej treści i fabuły, a jednocześnie wypełnioną po brzegi treścią i fabułą? No pewnie! Wybierzcie się kiedyś do teatru na cokolwiek, co wyreżyserował Bartosz Bandura, to sami się przekonacie.
Zapraszam do galerii zdjęć (powyżej) mojego autorstwa z obchodów Międzynarodowego Dnia Tańca w Teatrze im. Juliusza Osterwy.
Tekst i zdjęcia: Paweł Kamrad
Wystarczy przyjść do biblioteki, poprosić o specjalną papeterię, przepisać wiersz i już. W taki sposób Książnica Wojewódzka włącza się w obchody stulecia urodzin patrona.