2013-03-02, Prosto z miasta
Czeka nas rewolucja śmieciowa, zapowiadał rząd i parlament. W samej rzeczy, mamy rewolucję, między radnymi a prezydentem i jego urzędnikami. Poszło o śmieci. Prezydent proponuje swoje, bo tak wynika z jego wyliczeń i symulacji. Radni zaś uchwalają swoje, bo uważają, że wiedzą lepiej i bardziej troszczą się o kieszeń mieszkańców. Kto ma rację? Czas pokaże.
Tak jakoś dziwnie mam, że jakoś nie wierzę i nie ufam urzędnikom, bo ze swej polskiej natury zachowują się sposób zachowawczy, asekuracyjny, są nastawieni represyjnie i widzą jedynie literę prawa nie dostrzegając jej ducha. Jeszcze mniej jednak wierzę i ufam politykom, których postrzeganie świata wyznacza realizacja partyjnych i partykularnych celów.
Dlatego z duża ostrożnością podchodzę do śmieciowych wyliczeń i symulacji ludzi prezydenta. Z pewnością było to liczenie z zapasem. Może nawet jakieś błędy w nim były, bo przecież nie wszystkie parametry dało się precyzyjnie ustalić. Nie podejrzewam jednak prezydenta i jego służby o złą wolę, bo miasto przecież z mocy prawa nie może na śmieciach zarabiać, nie może także do nich dokładać. Inna sprawa, że i nie ma z czego.
Wiceprezydent Stefan Sejwa mówił na sesji, ale i w naszym portalu, że rocznie na wszystkie zadania związane ze śmieciami potrzeba około 15 milionów polskich złotych. Być może. Decyzją radnych, którzy z proponowane stawki od osoby zdjęli za śmieci segregowane 1 zł (proponowano 9 zł, uchwalono 8 zł) i 2 zł za śmieci niesegregowane (proponowano 14 zł, uchwalono 12 zł), sprawi, że od tych 15 milionów trzeba będzie odjąć – według moich mocno pobieżnych i szacunkowych obliczeń – grubo ponad 1,5, może 2 miliony. Być może to jeszcze byłoby do zbilansowania na zero, bo i nie znamy przecież stawek, jakie zaproponują przewoźnicy, którzy dopiero zostaną wyłonieni w przetargu. A wszyscy przecież chcemy płacić mniej i jest nam miło...
Jednakże radni postanowili pójść za ciosem. Otóż z woli i za porozumieniem klubów PO, PiS i SLD na 7 marca br. zapowiadana jest nadzwyczajna sesja rady miasta, na której ma być przegłosowana uchwała o ulgach na dzieci. Według niej wszystkie osoby do lat 14 obowiązywać ma stawka 1 zł. I tu już odzywa się u mnie dzwonek alarmowy, i rodzi się wątpliwość, czy ktoś tu czasem nie chce ze śmieciami zwyczajnie przefajnować, jak mawiają młodzi. I to z kilku powodów.
Dla jasności, swoje zastrzeżenia i wątpliwości, sformułuję w formie kilku pytań:
Po pierwsze, dlaczego w imię polityki prorodzinnej z ulgi korzystać mają w równej mierze i biedni, i bogaci, skoro już słynne becikowe dowiodło, że jest to działanie nazbyt drogie i niezbyt uczciwe wobec ogółu?
Po drugie, czy nieuzasadnione są obawy, że za ulgi jednych będą musieli wcześniej później zapłacić inni w formie jeszcze wyższych stawek?
Po trzecie, dlaczego za biedne, ale i bogate dzieci płacić mają często jeszcze biedniejsi bezrobotni, renciści i emeryci, którzy na dodatek produkują znaczniej mniej śmieci?
Po czwarte, co się stanie, kiedy po odjęciu kolejnego miliona (szacunkowo rzecz biorąc) z owych 15 milionów rzeczywiście zabraknie pieniędzy na wywóz i utylizację śmieci?
Wtedy dopiero może być śmieciowa rewolucja!
Osobna sprawą jest podział miasta na strefy, na obsługę których maja być ogłoszone oddzielne przetargi, by zwiększyć konkurencyjność i zapewnić lepszą jakość obsługi. Prezydent proponuje podzielić miasta na trzy strefy, radni chcą zaproponować i przegłosować pięć stref, które dziwnym trafem mają się pokrywać z okręgami wyborczymi. Przepraszam, ale w zbieg okoliczności tutaj nie uwierzę.
Kto więc tu sprząta, kto bałagani? Bo na razie śmieci mamy między urzędnikami a politykami. I nadal nie wiadomo czyje to będą śmieci, kto na nich zarobi, a kto zapłaci.
Czy aby na pewno o śmieci w tym wszystkim chodzi?
Leszek Zadrojć
P.S. A do prowadzenia polityki prorodzinnej i pomocy socjalnej lepiej nadają się inne narzędzia, które są w dyspozycji miasta.
Za nami jedenasta edycja bardzo popularnej w Gorzowie akcji ekologicznej ,,Wymień Odpady na Kulturalne Wypady’’.