Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Balladyny, Lilli, Mariana , 30 kwietnia 2025

To upośledzona dzielnica

2013-06-12, Prosto z miasta

Tak o niej, czyli o Zawarciu, mówią sami mieszkańcy. Ci z centrum i innych dzielnic Twierdzą, że jest tam zbyt niebezpiecznie, aby się wybierać. Ale jednak pomaleńku zaczyna się i tam zmieniać.

medium_news_header_4010.jpg

- Magistrat zapomniał o nas. Prezydent tylko stadion żużlowy postawił na miarę XXI wieku i tyle – mówią starzy mieszkańcy dzielnicy na lewym brzegu Warty. Robotnicza część miasta nadal wygląda niemal tak, jak w czasach Maksa Bahra, który dla swoich pracowników wybudował kompleks kamienic czynszowych.

Zaczęło się od fabrykantów

Zawarcie przez długi czas w dziejach miasta było miejscem słabo zaludnionym. Zmieniać się to zaczęło od połowy XIX wieku, kiedy zaczęły tu powstawać firmy lansberskich fabrykantów. Swoje tu mieli Gustaw Schroeder i Maks Bahr, który na początku XX wieku wybudował kompleks kamienic ciągnących się wzdłuż ul. Fabrycznej, a z drugiej strony wzdłuż Towarowej i Śląskiej aż do jego zakładu tzw. Juty, czyli po II wojnie światowej Silwany, dziś niszczejącego i opustoszałego niemalże kompleksu pofabrycznego.

Domu, jaki postawił dla swoich ludzi ten wybitny fabrykant z ludzką twarzą, kapitalista-filantrop, jak nazywają go historycy, były jak na owe czasy wręcz komfortowe, składały się z dwóch lub trzech pokojów, kuchni i ubikacji. Miały wodę. Były wygodne i robotnicy chętnie tam mieszkali. Dopiero potem zaczęły powstawać tu inne domy – też kamienice czynszowe. Dzielnica w niezłym stanie przetrwała II wojnę światową, a po niej zamieszkali tu także robotnicy.

Czarna legenda nadal straszy

 - To była zamknięta enklawa. Swoich się znało, a z obcymi, no cóż, różnie było – mówi Andrzej Zawadzki, który mieszka tu od dziecka, a o historii dzielnicy słuchał najpierw od dziadka, potem od ojca. Opowiada, że obcym, czyli tym ze śródmieścia czy innych części miasta mogły się przytrafić różne nieprzyjemne historie. – No szczegółów nie będę zdradzał, ale wiadomo było, że dziewczyna z Zawarcia nie mogła mieć chłopaka z innej dzielnicy, jak ktoś podpadał, to i mógł zarobić lanie – mówi i dodaje jednym tchem, że teraz to już przeszłość.

Ale coś musiało być na rzeczy, bo kilka lat temu, kiedy do nowego kompleksu osiedla Budowlanych, postawionego w samym sercu dzielnicy Bahra wprowadził się jeden z gorzowskich dziennikarzy, to okradziono mu samochód. – Poszedłem pogadać ze starymi i po nocy wszystko do mnie wróciło. Powiedzieli mi, że swoich się nie tyka, czyli zostałem pasowany na swojaka. Ale tamte wydarzenie było już dość dawno temu. Tu jest naprawdę spokojnie i bezpiecznie – mówi i zastrzega nazwisko.

Ale czarna legenda czarnej, zakapiorskiej dzielnic nadal pokutuje. W szybkiej sondzie w centrum można usłyszeć – niebezpiecznie, pijacka dzielnica, brzydki kawałek miasta, tylko żużel i żulerka. Tylko jedna osobna mówi, że to ładny kawałek miasta, tylko straszliwie zaniedbany.

Dwie twarze Zawarcia

Dziś dzielnica rozpada się jakby na dwie części. Dzieli ją znakomicie wyremontowana ul. Grobla. Na zachód od niej stoi Galeria NovaPark, wyremontowany Biały Spichlerz – jedna z siedzib Muzeum Lubuskiego, jest prześliczny rotundowy kościół Chrystusa Króla i parafia przy ul. Brackiej, stoją stale jeszcze w niezłym stanie kamienica Bahra, jest Gorzowski Rynek Hurtowy, Stadion im. Edwarda Jancarza, od kilku dni jest czynne pole golfowe. Przy ul. Fabrycznej jest nowiutka przystań kajakowo-wioślarska. Także i w tej części mieści się Miejskie Centrum Kultury Zawarcie. Tu swoje domu ma też Spółdzielnia Mieszkaniowa Budowlani. Można przysiąść na ławce w parczku Wawrzyniaka.

Natomiast twarz tej drugiej części najlepiej oddaje sprzedany jakiś czas temu w prywatne ręce – niszczejący Czerwony Spichlerz. A dalej jest już tylko gorzej. Straszą wyludnione kamienice, które są przeznaczone do rozbiórki pod nowy magistrat. Te, w których jeszcze mieszkają ludzie, też wyglądają nie najlepiej. – O nas nikt nie myśli. Może miasto czeka, aż się to samo wszystko zawali – mówi pani Czesława spotkana przy Wale Okrężnym. Na końcu tej ulicy tkwi jak wyrzut sumienia niszczejące cacko – willa Pauckscha, kiedyś jeden z najbardziej paradnych budynków miasta, dziś jeszcze siedziba Grodzkiego Domu Kultury. W budynku zieje wilgocią i, ogólnie ujmując, nie jest zbyt przyjemnie. A kiedyś w otaczającym go parku urządzano ekskluzywne przyjęcia i rauty.

Będzie lepiej

Ale jak można usłyszeć w Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej, nikt o dzielnicy nie zapomniał. Już remontowane są fasady kilku domów. Są także i dalsze plany. – Wszystko zależy od pieniędzy. Tych nigdy w kasie miasta za dużo nie ma. Nie mają ich też mieszkańcy, którzy wykupili swoje lokale na własność i też ich nie stać, aby włożyć w remont należną część. A bez tego ruszyć się nie da. I tak się to wszystko zapętla – tłumaczą urzędnicy. I dodają, że ZGM stara się w miarę sprawiedliwie dzielić pieniądze na wszelkie potrzeby wszystkich mieszkańców komunalnych domów.

Pozytywnym przykładem zmian na Zawarciu jest też kamienica przy ul. Wawrzyniaka. Tam mieszkańcy wzięli sprawy we własne ręce i efekty są. Odnowiony dach, taka fasada, wyremontowana klatka schodowa, zadbany tył kamienicy z maleńkim ogródeczkiem. – Jak się samemu nie zrobi, to się nie uda. Mieliśmy dość czekania i po maleńku remontujemy – mówi pani Elżbieta. I dodaje, że sąsiedzi już im pozazdrościli i też zabierają się do roboty.

Na Zwarciu mieszka też gorzowska aktorka Teresa Lisowska i ona stanowczym głosem mówi, że gdyby jej się nie podobało, to by się już dawno wyprowadziła, a skoro tego nie robi, to znaczy, że w dzielnicy jest potencjał i kiedyś zrobi się tu lepiej.

- Przecież gdyby rzeczywiście tu było tak, jak sądzą o nas inni gorzowiacy, że tylko żużel i żulerka, to nie mieszkaliby tu młodzi, a tych jest coraz więcej – mówi Andrzej Zawadzki i prowadzi na ładny skwerek przy ul. Fabrycznej. Na oddanym kilka lat temu placu zabaw kręci się mnóstwo dzieci. – I jakimś szczęśliwym zrządzeniem losu to miejsce nie padło ofiarą owej żulerki. Tu już po prostu takich typowych żuli nie ma – kończy rozmowę.

Maciej Zieliński

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x