2013-09-10, Prosto z miasta
- Nie odpuścimy, za dużo nas to wszystko kosztowało - mówią właściciele popadającego coraz bardziej w ruinę zabytkowego byłego browaru.
Urzędnicy także nie zamierzają odpuszczać i mówią, że tego wymaga interes miasta. Radni natomiast są podzieleni i dlatego nic tu się nie dzieje.
A miało być tak pięknie. W czerwcu, po latach uzgadniania, szarpaniny i zmieniania w końcu miał powstać plan zagospodarowania przestrzennego dla ul. Strzeleckiej. Niestety, kolejny raz się nie udało. Następna runda w tej trwającej już siedem lat sprawie miała odbyć się 28 sierpnia na pierwszej powakacyjnej sesji rady miasta, ale w ostatniej chwili została odwołana. Na wniosek prezydenta.
Rudery i chaszcze
- Przecież to wstyd, żeby centrum miasta wyglądało akurat w taki sposób - mówi pani Mirosława, która niepiękny widok podziwia z własnego okna codziennie od wielu lat. A wygląda to tak: straszy popadający w coraz większą ruinę stary browar, dziś własność prywatna. obok niego na miejskim gruncie chaszcze i zielsko. - Wstyd to mało. Co to za gospodarze, którzy tak dbają o swoje. Tak być nie powinno - oburza się Józef Romanowski, który mieszka tu niedaleko i często przechodzi zdewastowaną Strzelecką. Okoliczni mieszkańcy wspominają, jak jeszcze w miejsce chaszczy stały niewielkie domki i jak złomiarze je systematycznie okradali. - A potem domki rozebrano i jest, co jest. Ugór w ścisłym centrum - opowiadają.
Historia ma 15 lat
Dokładnie 15 lat temu część gruntów w tym miejscu trafiło w ręce prywatnych właścicieli. Były to dziwnie wykreślone działki na których stał były browar i stara centrala rybna. Problemem wówczas niezauważonym był fakt, że do prywatnych gruntów nie było precyzyjnie wytyczonej drogi dojazdowej, a od ul. Wybickiego oddzielają je miejskie działki. Ponadto wnętrza byłego browaru są wpisane do rejestru zabytków, czyli niezbyt wiele tam można wewnątrz zmienić. Ale wówczas faktem tym nie przejmował się nikt.
Schody zaczęły się, siedem lat temu, kiedy prywatni właściciele wystąpili do Urzędu Miasta o ustalenie warunków zabudowy dla tego miejsca.
Kompromisu jakoś nie widać
- Miasto cały czas coś nowego wymyśla. Najpierw było tak, że po naszym terenie pójdzie ścieżka wzdłuż Kłodawki a przed naszym budynkiem nie można nic postawić, po potrzebna jest rezerwa pod poszerzenie skrzyżowania. Kiedy się z takim planem nie zgodziliśmy, to usłyszeliśmy kolejną propozycję, czyli wykupujemy grunty pod kantorem, a miasto przed naszym budynkiem postawi garaż piętrowy. I nagle okazuje się, że grunty nie są potrzebne pod rezerwę komunikacyjną - opowiada jeden z właścicieli. Nie chce nazwiska w publikacji, bo sprawa już mu przyniosła wiele problemów.
I opowiada, jak to miasto opracowało następny plan zagospodarowania przestrzennego, w którym zapisano wiele obostrzeń, między innymi co do kolorystyki i zagospodarowania przestrzeni. Na to też się właściciele nie zgodzili, bo nie chcą, aby urzędnicy za bardzo im nie dyktowali, jak mają prowadzić biznes. Urzędnicy wówczas tłumaczyli, że takie obostrzenia są konieczne, bo stary browar leży w strefie bezpośredniej ochrony konserwatorskiej, którą objęte jest Nowe Miasto, czyli dzielnica leżąca po drugiej stronie ul. Wybickiego i idąca aż do ul. Mickiewicza. Dodawali też, że miastu zależy, aby w nowych obiektach nie powstawały tylko banki albo inne podobne instytucje.
Tylko garaże, tylko banki
Najnowszy projekt zagospodarowania nie spodobał się także radnym, bo przewiduje między innymi postawienie dwóch parkingów piętrowych - jednego przed starym browarem, który zgodnie z normami budowlanymi i wyliczeniami architektów zaangażowanych przez prywatnych właścicieli może mieć przestrzeń 42 m kw. Drugi miałby stanąć przy Parku 111. Przeciwko między innymi temu rozwiązaniu zaoponowali radni PO i PiS, którzy zgodnie mówili, że takie rozwiązanie nie jest dobre dla miasta. I zdecydowali, że plan należy odesłać trzeba do komisji gospodarki i rozpatrzeć na późniejszej sesji.
Nie zamienimy się i już
- Magistrat jakiś czas temu proponował nam zamianę gruntów, ale to nie były poważne propozycje. Najpierw jakaś działka gdzieś na Zawarciu, potem były sklep rybny na Wodnej. To niepoważne traktowanie partnera. A niech się nawet ten browar zawali, a szkoda by było, bo wnętrza są piękne i jeszcze do uratowania - mówią prywatni właściciele. Dodają, że nie wymienią się też gruntami z miastem, bo nagle okaże się, że ich ziemia jest potrzebna pod rozbudowę skrzyżowania. - Wtedy magistrat nas wywłaszczy i będzie po herbacie – mówią.
Inaczej widzą i przedstawiają rzecz całą urzędnicy magistratu. Według nich prywatni właściciele nie zgodzili się ani na zamianę działek, kiedy miasto za działkę tuż przy Kłodawce proponowało swoja parcelę przy skrzyżowaniu z ul. Chrobrego, gdzie stał kiedyś budynek, ani też nie zgadzają się na zabudowę miejskiego terenu tuż przy Wybickiego, co przesłoniłoby prywatne obiekty od strony ulicy.
Interes miasta ważniejszy
Urzędnicy podkreślają na wstępie względy i zasady urbanistyczne. Starają się patrzeć na ten rejon miasta, jak mówią, szerzej i dalej. Dlatego maja na uwadze także ul Chrobrego i obie strony ul. Wybickiego, gdzie w przyszłości mają pojawić się również plomby.
- Zależy nam na tym, aby zgodnie z założeniami dla tego rejonu miasta – mówi wiceprezydent Ewa Piekarz – wykształcić kwartał zabudowy pierzejowej wzdłuż ul. Wybickiego, która w tej chwili jest mocno szczerbata. A jest to przecież ścisłe centrum miasta. Musi więc być tam zabudowa najwyższej jakości, z elementami i detalami architektonicznymi podkreślającymi rangę tego miejsca. Zależy nam również na maksymalnym dostępie do rzeki Kłodawki w rejonie parku, aby stworzyć tam ciąg pieszy do ul. Wybickiego, żeby mieszkańcy mogli w pełni korzystać z walorów i uroków tego miejsca. I nasz projekt planu konsumuje te wszystkie założenia, i mam nadzieje, że w końcu zyska akceptację.
Wiceprezydent E. Piekarz podkreśla przy tym, że mimo różnych prób znalezienia kompromisowego rozwiązania nie udało się takiego wypracować. I dodaje, że interes prywatnych właścicieli jest ważny, ale nie może przesłonić interesu miasta.
- Kiedyś była tam zabudowa – stwierdza z kolei Małgorzata Stróżewska, dyrektor Wydziału Urbanistyki UM. – Były tam budynki narożne, które zamykały ten kwartał, a teraz mamy skwerki z dziką zielenią. Prywatni właściciele sąsiednich działek nie akceptują jednak tych naszych planów. Oni po prostu chcą, żeby ich obiekt był wyeksponowany i bezpośrednio dostępny z ulicy.
I tutaj zdaje się tak tkwi sedno problemu. Wiceprezydent E. Piekarz podkreśla przy tym, że mimo różnych prób znalezienia kompromisowego rozwiązania nie udało się takiego wypracować. Stanowczo też dodaje, że interes prywatnych właścicieli jest ważny, ale nie może przesłonić interesu miasta.
No i co parkingiem?
Zupełnie inna sprawą jest pomysł budowy wielopoziomowego parkingu w pobliżu Kłodawki przy Parku 111. Można odnieść wrażenie, graniczące niemal z pewnością, ze pomysł jest po prosty źle a nawet fatalnie przedstawiany. Niemal każdy z nas na słowa „parking wielopoziomowy” wyobraża sobie natychmiast okropna bryłę betonu i żelastwa, która przesłoni widok na park i Kłodawkę. A przecież równie dobrze, a nawet lepiej będzie, kiedy zaproponuje się np. parking - jeśli już być musi - z dwoma poziomami, spasowany konstrukcją i elewacją z otoczeniem oraz klimatyczną knajpką i tarasem widokowym na górze.
Są jakieś przeciwskazania dla takiego wyobrażenia? Wydaje się, że nawet przeciwnie – taki pomysł może być zaletą i zachęta do realizacji tego przedsięwzięcia w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego.
Renata Ochwat
Jan Delijewski
Za nami jedenasta edycja bardzo popularnej w Gorzowie akcji ekologicznej ,,Wymień Odpady na Kulturalne Wypady’’.