Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Balladyny, Lilli, Mariana , 30 kwietnia 2025

Wielkie tajemnice małego Parzeńska

2013-11-10, Prosto z miasta

Wioska na pograniczu województw i powiatów, bez asfaltowej drogi i zatopiona w puszczy stała się inspiracją dla  grupy przybyszy z Gorzowa. 

medium_news_header_5528.jpg

Wszystko zaczęło się gdzieś na początku lat dziewięćdziesiątych. Teraz Parzeńsko, należące do 1998 roku do woj. gorzowskiego bardziej jest znane w USA  i w Niemczech, niż w stolicy województwa.

Może i dobrze, bo życie tutaj nadal toczy się tam jakby po staremu, tyle że w zupełnie innym otoczeniu. Może i wolniej, ale za to jak ciekawie.

Gdy podczas zmian ustrojowych kawałki gruntu z zaniedbanymi wiejskimi chałupami można było kupić za grosze, emerytowany pułkownik Jerzy Zygmunt wraz z pamiętającą magiczne stoliki gorzowskiego Empiku żoną postanowili spełnić marzenie i zamieszkać wśród puszczańskiej przyrody. Szybko okazało się, że na podobny pomysł wpadli również inni. Przymierzał się do tego również znany fotografik Jerzy Szalbierz. Niestety los chciał inaczej, ale z jego pomysłu skorzystali przyjaciele.  Gorzowianie szybko zaczęli nadawać ton we wsi. Nie efektowne chałupy zaczęły zmieniać się w stylowe wiejskie domy. Sprzęty pamiętające jeszcze przedwojenne czasy przywracano do dawnej świetności. Powstawała grupa ludzi, którzy dala własnej satysfakcji przywracali pamięć o historii tego miejsca. W domach i ich otoczeniu powstały swoiste skanseny. W pobliskich chaszczach odnaleziono fragmenty starych grobów. Okazało się, że był tam poniemiecki cmentarz, o którym wszyscy już dawno zapomnieli.   Dzisiaj śledząc historię  mieszkańców wsi na podstawie nagrobnych napisów, wśród szumiących drzew,  trudno sobie wyobrazić ile pracy kosztowało przywrócenie nekropoli do tego stanu.  Trzeba było wykarczować krzewy i zarośla, wykopać i unieść część zapadniętych nagrobków, oczyścić je. Czasu nikt nie liczył. Najciekawsze i bardzo rzadkie w czasach polskiego kapitalizmu było to, że nikt za te prace nie płacił. Wykonywano je z wewnętrznej potrzeby.

 Bohater starego Południa

W tzw. międzyczasie płk. Zygmunt zbierał zapomniane kamienie milowe i  te oznaczające niegdyś obszary leśne. W pobliskim Giżynie trafił na zrujnowane mauzoleum przy cmentarzu. Porozbijane tablice nagrobne kryły zaskakującą tajemnicę. Po jako takim złożeniu fragmentów w płyty okazało się, że w tym miejscu spoczywa postać znana z wielu amerykańskich filmów,  w tym głośnej wojennej epopei Gods and generals znanej w Polsce pod mylącym tytułem Pułkownicy.  Na parzeński cmentarz trafił mocno uszkodzony nagrobek Johanna Augusta Heinricha Herosa von Borcke bohatera armii Południa amerykańskiej wojny secesyjnej. Heros von Borcke był oficerem sztabowym generała Roberta Lee, oraz szefem sztabu i przyjacielem płk. J. E.B Stuarta dowódcy legendarnego korpusu kawalerii Północnej Wirginii. Amerykanie ciągle żyją wspomnieniami z tej wojny i podchodzą do niej bardzo emocjonalnie. Nic dziwnego, że odnalezienie grobu legendarnego oficera stało się za Oceanem wielkim wydarzeniem. Lokalnie prawie tego nie zauważono. Zresztą o Polakach walczących po obu stronach tej wojny również nikt u nas nie pamięta. Grobem żołnierza i walącym się mauzoleum musiał siłą rzeczy zainteresować się miejscowy samorząd, szczególnie że 3 września 2008 roku odbyła się międzynarodowa uroczystość. Przybyli potomkowie bohaterów wojny: płk J. E. B. Sturat IV, Heinrich Wirz, Hubert Leroy, przedstawicielki stowarzyszenia Cór Południa i przedstawiciele rodziny von Borcke. Wokół mauzoleum rozstawiła namioty grupa rekonstrukcyjna żołnierzy w uniformach armii gen Lee. Z namiotów płynęły dźwięki Dixie’ Land i Yellow Rose of Texas, odbyła się paradna musztra i salwy honorowe a uroczystość prowadziła po polsku Lisaweta von Zitzewitz.  Gdzieś w tle uwijał się Jerzy Zygmunt i przyjaciele. Po kilku dniach nagrobki wróciły do parzeńskiego lapidarium a giżyńskie mauzoleum nadal się wali.

Ofiarom wojny

Parzeńsko to również przykre wspomnienia ostatniej wojny. Podobno NKWD rozstrzelało wszystkich mężczyzn z tej wsi i pobliskiego Karska na lodzie jeziora. Rodziny potajemnie nocą poszukiwały zwłok bliskich. Zapewne również dlatego na cmentarnym kamieniu wyryto napis ,,Ofiarom wojny’’ nie precyzując, o jakie dramatyczne wydarzenia chodzi.

Nawiązano także kontakty z niemieckimi mieszkańcami wsi. Na cmentarzu pojawiła się symboliczna, przywieziona zza Odry ławeczka. Znalazły się przedwojenne zdjęcia. Wśród grupy przyjaciół, którym miejscowość zawdzięcza powrót do świetności należy wymienić Jolantę i Joachima Urbansky, pastora Fridhelma Mollera, artystkę plastyka Magdalenę Ćwiertnię. Zapewne należałoby wspomnieć o jeszcze wielu osobach zarażonych entuzjazmem.  We wsi rokrocznie odbywają się ciekawe festyny z nutką sztuki i historii.  Na rozstajnych drogach obok figury Matki Boskiej odsłonięto kamień poświęcony polskiemu papieżowi.  Powstała piękna mała ojczyzna sięgająca za Ocean i za Odrę. Bez hałasu i polityki, gdzie ludzie pomagają sobie nie pytając o zyski i zaszczyty. Może warto by wziąć z nich przykład?

Ryszard Romanowski

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x