2014-01-31, Prosto z miasta
„Decydując się na oddanie swoich narządów po śmierci darujemy innym życie. To najcenniejszy dar. Dawca narządów może ocalić życie czterem osobom a kolejnym trzem je przedłużyć”.
Powyższe słowa wypowiedział w piątek 31 stycznia br. do uczestników Lubuskich Obchodów Ogólnopolskiego Dnia Transplantacji Piotr Dębicki, prezes Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie, w którym zorganizowano konferencję pod hasłem „Transplantacja – drugie życie”. W Polsce na przeszczep narządu czekają ponad 2 tysiące osób. Ale wielu na nowy organ czeka latami. Osoby, które potrzebują nowego serca czy wątroby tak długo czekać nie mogą. Wielu z oczekujących umiera – nie z powodu braku leczenia, czy niedostatecznej wiedzy lekarzy, ale z powodu braku narządów do transplantacji.
Szpital w Gorzowie jest lubuskim liderem transplantacji, tu wykonuje się najwięcej pobrań. Każdego roku około 20.
- Dziś mówimy o pobraniach, wkrótce być może będziemy mogli mówić o wykonywanych u nas przeszczepieniach np. rogówki. Pracę na otwieranym po remoncie oddziale urologii zaczyna prof. Zbigniew Ziętek – specjalista urolog i transplantolog. To otwiera przed nami nowe możliwości – dodał Piotr Dębicki - prezes gorzowskiej lecznicy.
W Polsce narządy do transplantacji pochodzą głównie od dawców zmarłych – osób, u których stwierdzono nieodwracalne uszkodzenie mózgu i rozpoznano śmierć mózgu.
- Polskie prawo mówi, że każda osoba może być dawcą narządów pod warunkiem, że za życia nie wyraziła sprzeciwu w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów prowadzonym przez Poltransplant w Warszawie. W praktyce za każdym razem, gdy komisja lekarska orzeknie śmierć mózgu (a takim badaniom pacjent uznany za zmarłego jest poddawany co najmniej dwukrotnie) o zgodę na pobranie narządów lekarze pytają rodzinę zmarłego, nawet jeśli ten ma przy sobie oświadczenie woli – tłumaczył Jerzy Czyżewski, ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie.
W ciągu ostatnich czterech lat w gorzowskiej lecznicy tylko dwie osoby odmówiły pobrania organów od swoich zmarłych bliskich.
- Moja rola zaczyna się w momencie, gdy rodzina zgadza się na pobranie narządów od zmarłego. Tu liczy się każda minuta, a pobrane organy trzeba jak najszybciej dostarczyć do wykwalifikowanego ośrodka transplantacyjnego, np. do Zabrza czy Warszawy – mówiła do zgromadzonych Izabela Brzychcy – koordynator ds. przeszczepów w gorzowskim szpitalu. - Ważne, aby maksymalnie skrócić czas pozostawania narządu poza ciałem. W przypadku serca, nie powinien przekroczyć pięciu godzin. A bywa, że na drodze stają nam np. czynniki pogodowe, które uniemożliwiają wystartowanie helikoptera – dodała Izabela Brzychcy
Informacje o dawcy (jego grupie krwi, wadze, obwodzie brzucha i wzroście) są przekazywane do Poltransplantu, gdzie z listy oczekujących są wybierani potencjalni biorcy. Czas oczekiwania na takiej liście jest zależny od zaawansowania niewydolności narządu, grupy krwi biorcy i zgodności tkankowej biorcy i dawcy.
Od 14 lat z przeszczepioną wątrobą żyje Krzysztof Pijarowski, założyciel Fundacji „Życie po przeszczepie”. - Ten najważniejszy telefon zadzwonił w Sylwestra. Dostałem szansę. To był ostatni dzwonek. Po kilku latach organizm odrzucił nową wątrobę. Potrzebny był kolejny przeszczep, a później jeszcze jeden, ale powodów do radości mi nie brakuje – powiedział.
Mariusz Półrolniczak na nową nerkę czekał zaledwie pół roku. Operację przeszedł w prawie 7 lat temu. Dziś czuje się dobrze i realizuje swoje plany zawodowe. - Codziennie muszę łykać mnóstwo tabletek, które mają zapobiec odrzutowi wszczepionego organu, ale to niewielkie utrudnienie. Ważne, że wciąż mogę oglądać moich bliskich i razem z nimi cieszyć się życiem – opowiadał uczestnikom konferencji „Transplantacja – drugie życie” Mariusz Półrolniczak.
W Polsce wciąż zbyt mało osób decyduje się na zostanie dawcą za życia. A można nim być oddając np. nerkę czy fragment wątroby. W 2013 roku w całym kraju doszło do zaledwie 81 tzw. przeszczepów rodzinnych nerek. To przeszczepy od osób spokrewnionych ze sobą, lub związanych z biorcą emocjonalnie. W tym gronie są nie tylko dzieci i rodzice czy rodzeństwo, ale też mąż i żona.
- W ciągu ostatnich dwóch lat w Zielonej Górze nie doszło do żadnego rodzinnego przeszczepu nerki. - stwierdziła Bogumiła Burda – prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia „Nerka” z siedzibą w Zielonej Górze. - W krajach wysokorozwiniętych trend jest zupełnie inny. Tam większość przeszczepów to przeszczepy rodzinne.
Dawcą za życia można być też oddając krew czy rejestrując się w Centralnym Rejestrze Niespokrewnionych Potencjalnych Dawców Szpiku i Krwi Pępowinowej. W 2009 roku w takiej bazie zarejestrował się Łukasz Kulczyński, fotoreporter z Gorzowa. Wkrótce okazał się potrzebny swojemu nieznanemu, a wymagającemu natychmiastowego ratunku genetycznemu bliźniakowi. - Chłopiec miał wtedy zaledwie pół roku - nie było na co czekać, trzeba było działać – mówił. - Po pół roku dostałem wiadomość, że z chłopcem jest wszystko w porządku. Być może w listopadzie będę mógł się z nim spotkać.
W konferencji skierowanej do uczniów i dyrektorów szkół ponadgimnazjalnych, konsultantów medycznych oraz przedstawicieli samorządu terytorialnego wzięło udział ponad 50 osób. Wielu uczniów i nauczycieli już dziś poprosiło o zorganizowanie podobnych spotkań w szkole, tak aby mogła wziąć w nim udział cała społeczność szkolna.
Agnieszka Wiśniewska
WSzW w Gorzowie
Za nami jedenasta edycja bardzo popularnej w Gorzowie akcji ekologicznej ,,Wymień Odpady na Kulturalne Wypady’’.